Premier Donald Tusk zapowiedział rekonstrukcję rządu oraz uszczuplenie jego liczebności po wyborach. Nieoficjalnie mówi się o konkretnych osobach. Koalicjantom najwyraźniej nie podobają się zapowiedziane zmiany i sprzeciwiają się im sugerując, że to premier może zostać zrekonstruowany, a nie rząd.
Nieoficjalnie politycy rządowej koalicji powiedzieli, że zapowiedź premiera dotyczy związku z wywieraniem presji na część ministerstw. Chodzi o to, by jeszcze przed wyborami pokazać, jaki to rząd jest skuteczny, by poprawić sondaże.
Jednak premier Donald Tusk już ma mieć gotową listę zmian. Ewentualnie wpływ na to może mieć jeszcze wynik wyborów prezydenckich.
– Jeśli wygra Rafał Trzaskowski, to raczej ciężko sobie wyobrazić, że Barbara Nowacka (minister edukacji), Sławomir Nitras (minister sportu i turystyki) czy Cezary Tomczyk (wiceminister obrony narodowej) pozostaną na swoich stanowiskach – ocenił jeden z polityków z rządzącej koalicji.
– Raczej pewne jest, że będą pracować w Kancelarii Prezydenta – zaznaczył.
Premier natomiast zapowiada zmniejszenie liczby członków rządu.
– Będziemy mieli nie jeden z największych rządów w Europie, tylko jeden z najmniejszych rządów w Europie, jeśli chodzi o strukturę – przekonywał Donald Tusk.
Nie wszystkim się to jednak podoba. W końcu nie po to w demokracji politycy dopychają się do stołków, by potem je oddawać.
– My oczywiście jesteśmy otwarci na rozmowę, natomiast jasno mówię, że nie będzie żadnej zmiany i żadnej rekonstrukcji bez naszej zgody. To jest rząd, w którym premierem jest Donald Tusk, ale Donald Tusk jest premierem dlatego, że tak zdecydowali koalicjanci – skomentował lider Polski 2050 i Marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
Koalicjanci wiedzą, że ich rola w rządzie się zmniejszy. Zmniejszenie liczby stanowisk oznacza, że wielu z nich straci pieniądze i udogodnienia. Stronnictwa w rządzie chcą więc pokazać, że są zaangażowane.
Najwięcej na rekonstrukcji może stracić Lewica. Powodem jest afera z byłym już ministrem nauki Dariuszem Wieczorkiem.
W PSL Władysław Kosiniak-Kamysz nie ma powodów do obaw. Ale Krzysztof Paszyk, minister rozwoju już tak. Zadeklarował jednak zaprezentowanie pod koniec I kwartału kolejny program mieszkaniowy, który może ustabilizować jego pozycję.
Politycy KO z kolei nie mają w ogóle powodów do obaw. Nawet jeśli stracą jakieś ministerstwo, to liczą na to, że Rafał Trzaskowski wygra wybory prezydenckie. I tam wówczas osiądą na nasz koszt.
Należy też wziąć pod uwagę inny scenariusz, o którym wysokobudżetowe media powiązane z rządem nie wspominają. Mianowicie rekonstrukcji a tym bardziej uszczuplenia w ogóle nie będzie, obecnie zaś mówi się o tym, by zdobyć poparcie na czas wyborów.
W końcu nic nie stoi na przeszkodzie, by uszczuplanie rządu zacząć już dziś.