Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo w sprawie napaści na dyrektora Studium Europy Wschodniej Jana Malickiego.
Jak poinformował rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Piotr Antoni Skiba, dochodzenie umorzono „wobec stwierdzenia, że czynu nie popełniono”.
Prok. Skiba zaznaczył, że w śledztwie pięciokrotnie przesłuchano pokrzywdzonego, jedenastu innych świadków, przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, osoby pokrzywdzonego, zapisu monitoringu i telefonu oraz uzyskano opinię z zakresu medycyny sądowej dotyczącą obrażeń Malickiego określającą sposób ich powstania.
„Konfrontując zeznania pokrzywdzonego ze zgromadzonym materiałem dowodowym, uznano, że żaden z przeprowadzonych dowodów nie dał podstaw do przyjęcia, aby powstanie obrażeń u Jana Malickiego było spowodowane działaniem lub zaniechaniem innej osoby fizycznej” – wyjaśnił prok. Skiba.
Prokurator ocenił na podstawie materiału dowodowego, że obrażenia Malickiego były wyłącznie wynikiem nieszczęśliwego wypadku, tj. potknięcia się Malickiego na chodniku lub schodach w parku Kazimierzowskim, co mogło skutkować utratą pamięci u pokrzywdzonego.
Postanowienie jest nieprawomocne i przysługuje na nie zażalenie do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieście w Warszawie.
Co twierdził Malicki?
Do zdarzenia doszło w grudniu 2024 roku. Malicki spotkał się z czworgiem współpracowników w restauracji na warszawskim Powiślu. Wracając przez park Kazimierzowski dyrektor SEW o 22.18 zniknął z pola widzenia kamer. Według jego relacji, przy kępie krzewów podeszło do niego dwóch mężczyzn w mundurach przypominających strażników miejskich. Po wylegitymowaniu miał zostać pobity i stracić przytomność. Kolejnym momentem, który pamięta, jest przebudzenie się na noszach karetki pogotowia.
Ratownicy medyczni, którzy przybyli na miejsce o 22.38, w dokumentacji odnotowali „upadek ze schodków” u pacjenta będącego pod wpływem alkoholu. Malicki został przewieziony do Szpitala Praskiego, który opuścił na własne żądanie tuż po północy.
Dopiero następnego dnia rano, gdy jego stan się pogorszył, trafił do szpitala wojskowego, gdzie po raz pierwszy wspomniał o pobiciu. Przeprowadzona później obdukcja wykazała obrażenia głowy, w tym pęknięcie kości potylicznej. Malicki twierdził, że z tytułu jego działalności stał się niewygodny dla służb ze wschodu i stąd pobicie, którego – według prokuratury – nie było.
Pobił go agent Nemiroff czy agentka Stolichnaya?
Dziadyga wypił za duzo, wyp….ł się na schodach a pod ten pozałowania godny przypadek podpięli się ci, którzy szczują na Rosję i kazali starowinie pier…ć głupoty. Ot i cała afera 🙂