To już pewne – Grzegorz Braun wystartuje w wyścigu o fotel Prezydenta RP. Co oznacza jego decyzja, dlaczego doszło do rozłamu w Konfederacji, a co najważniejsze – czy polski poseł do Parlamentu Europejskiego ma szanse na realny sukces wyborczy? O to zapytaliśmy Łukasza Warzechę, publicystę „Do Rzeczy”.
Prezes Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Braun zdecydował się na start w wyborach prezydenckich 2025 roku. Pokłosiem startu przeciwko kandydatowi wybranemu Konfederacji Sławomirowi Mentzenowi było wyrzucenie Brauna z Konfederacji przez sąd partyjny.
Czytaj także: Braun: Trzeba przeprowadzić rzeź niewiniątek i reorganizację
Łukasz Warzecha: Generalnie rzecz biorąc, oceniam tę sytuację krytycznie, przede wszystkim jeśli chodzi o sposób działania Pana Grzegorza Brauna. Uważam, że model uprawnia polityki, który prezentuje, jest nieefektywny, ale efektowny. Natomiast nie sądzę, aby jego start bardzo zaszkodził Panu Sławomirowi Mentzenowi, czyli kandydatowi Konfederaci. Myślę, że nadzieje zwolenników Pana Grzegorza Brauna, którzy twierdzą, że liczą na dwucyfrowy wynik, zostaną bardzo boleśnie zweryfikowane już w pierwszej turze wyborów.
Napięcie w Konfederacji – i to nie jest żadną tajemnicą – panowało już od dawna i było budowane przez obie strony. Z jednej strony zgadzam się, że mogło być wyczekiwanie ze strony pozostałych dwóch głównych sił, a przede wszystkim Nowej Nadziei, ale z drugiej strony sądzę, że środowisko Pana Grzegorza Brauna również liczyło na jakieś przesilenie czy rozstrzygnięcie.
To raczej mało prawdopodobne, ale nie całkowicie niemożliwe, aby Konfederacja Korony Polskiej sama weszła do Sejmu. Pan Grzegorz Braun jest na trajektorii, jaką miał Pan Janusz Korwin-Mikke, czyli próba budowania własnego kościółka, który będzie wystarczająco duży, aby utrzymywać go na powierzchni, ale zbyt mały, aby w wymierny sposób zaznaczyć się w polityce.