Donald Trump „robi swoje” i wyraźnie stara się dotrzymać przedwyborczych obietnic. Po pierwszym szoku z powodu podpisania kilku dekretów, lewica już się otrząsa i sięga po wypróbowane metody kontrakcji.
Pod koniec ubiegłego tygodnia rozpoczęły się pierwsze manifestacje przeciw Trumpowi w Chicago. Miejscowa lewica, która rządzi miastem od lat, wezwała do protestów przeciw „antyimigracyjnym środkom” i „agendzie Trumpa”.
Lewica gra na strachu mniejszości, zwłaszcza Latynosów, chociaż akurat sam Donald Tusk słysząc, że w Ameryce kują konie, też podłożył swoje „kopyto” i zaczął się nagle troszczyć o los Polaków w Chicago. Nakazał nawet czujność polskim placówkom dyplomatycznym.
W sobotę 25 stycznia w Chicago miała miejsce pierwsza duża demonstracja przeciwko antyimigracyjnym działaniom administracji federalnej. Postarano się zagrać na uczuciach, mnożąc historie o tragediach z „rozdzielaniem rodzin”. Jeden na pięciu Latynosów w Chicago rzeczywiście przebywa tam nielegalnie.
Straszono, że urzędnicy imigracyjni mogą teraz wchodzić do kościołów i szkół. „Rozdzielanie rodzin to najgorsza rzecz, jaką możemy zrobić” – mówiła w amerykańskiej TV biała, lewicowa pracownica socjalna. Dodała – „mam dzieci, jestem matką, to rozdziera mi serce. Jestem głęboko zaniepokojona kierunkiem, w jakim zmierza mój kraj. Nigdy nie sądziłem, że do tego dojdzie i nie mogę uwierzyć, że połowa z nas wybrała nienawiść, ignorancję, dzielenie”… Dziwnym trafem tego typu teksty brzmią jakoś znajomo i pojawiają sie także w Polsce.
Aktywiści przyznają, że są zaskoczeni „szybkością, z jaką Donald Trump podpisuje swoje dekrety”: Dzieje się to bardzo szybko, szybciej niż większość ludzi sobie wyobrażała. Ma to być demonstracją siły, sposobem na pokazanie, że on nad nami dominuje” – mówiła kolejna aktywistka w Chicago.
„Trump nie zdaje sobie sprawy z naszej siły” – straszą i mówią o „dyktaturze”. Demonstranci rozeszli się po wiecowaniu przed Trump Tower, ale obiecywali, że „będą protestować tak długo, aż Donald Trump zostanie zmuszony do cofnięcia swoich działań antyimigracyjnych”.
Amerykańską lewicę wspierają południowoamerykańscy lewicowi politycy. Brazylia rządzona przez lewaka Lulę, wezwała nawet 27 stycznia amerykańskiego chargé d’affaires do swojego MSZ w związku z „poniżającym” traktowaniem migrantów. Brazylijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało za „poniżające traktowanie” deportowanie 88 Brazylijczyków, którym założono kajdanki w trakcie lotu do Brazylii.
This mayor of Chicago must be held accountable!! He openly declared, „Going after undocumented people.” Does he not know? These illèģals have entered the country ILLÈGALĹY and are NOT citizens of this country! pic.twitter.com/csrgVZtFvA
— 🕊 𝓐𝓷𝓷 𝓲𝓼 𝓡𝓲𝓰𝓱𝓽 🕊 𝐗𝐋𝐕 (@Ann_Lilyflower) January 19, 2025
France Info/ Le Figaro