34-letni górnik zmarł w następstwie poniedziałkowego wstrząsu w kopalni Marcel w Radlinie. 11 kolejnych pracowników trafiło do szpitali, wśród nich czterech z ciężkimi obrażeniami.
Wstrząs wystąpił o godz. 3.06. 800 metrów pod ziemią – w ścianie C4A w pokładzie 505 w ruchu Marcel będącym częścią należącej do Polskiej Grupy Górniczej kopalni zespolonej ROW. Wstrząs miał energię 6 x 10 do 7 dżula, co odpowiada magnitudzie 3,15. W zagrożonym rejonie przebywało 29 osób. Po wstrząsie rozpoczęto wycofywanie załogi.
Jak powiedział na porannym briefingu przed kopalnią p.o. prezes Polskiej Grupy Górniczej, do której należy zakład, w następstwie wstrząsu 11 górników trafiło do szpitali.
„Niestety jeden z naszych kolegów, jeden z górników zmarł. Akcja dalej jest prowadzona” – zaznaczył szef PGG.
Dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Łukasz Pach uściślił, że śmierć górnika stwierdził jeszcze pod ziemią kopalniany lekarz, który zjechał na dół do akcji. Służby prasowe PGG sprecyzowały przed południem podaną na briefingu informację o wieku zmarłego: miał 34 lata.
11 górników, którzy wymagali hospitalizacji, przewieziono do najbliższych szpitali: trzech do Wodzisławia Śląskiego, czterech do Raciborza, dwóch do Rybnika i dwóch do Jastrzębia-Zdroju. Jeden z pacjentów pierwotnie miał być transportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Sosnowcu, jednak pozostał w Rybniku.
Dyrektor WPR mówił, że w procedurze tzw. triażu czterem górnikom przypisano kolor czerwony, co oznacza stan ciężki. Ranni doznali urazów twarzoczaszki, kończyn i kręgosłupa.
„Nie możemy określić, jaki jest stan tych pacjentów w tej chwili: oni są na szpitalnych oddziałach ratunkowych, na izbach przyjęć – tam odbywa się diagnostyka” – sygnalizował rano Pach.
Wiceprezes PGG ds. produkcji Marek Skuza mówił na porannym briefingu, że bezpośrednio po wstrząsie rannym pierwszej pomocy udzielali mniej poszkodowani, od razu w rejon zostały też skierowane kopalniane zastępy ratownicze dyżurujące pod ziemią.
Wiceprezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego Jerzy Krótki rano przekazał, że w akcji bezpośrednio po wstrząsie wzięło udział osiem zastępów ratowniczych: sześć ze wszystkich ruchów kopalni ROW i dwa zastępy dyżurujące z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego z Wodzisławia Śląskiego z lekarzem.
„Dodatkowo zmobilizowaliśmy pogotowie zawodowe z Bytomia oraz pogotowie zawałowe, ale ze względu na to, że załoga już została w całości wyprowadzona z zagrożonego rejonu, zastępy te nie zjeżdżały na dół” – dodał Krótki.
Akcja ratownicza w kopalni wciąż trwa
Wiceprezes PGG zaznaczył, że trwa akcja ratownicza.
„Mamy jeszcze zagrożenie wentylacyjne, wzrost stężenia metanu, musimy przewietrzyć ten rejon. O szkodach poinformujemy po przeprowadzonej wizji, dlatego że mamy tylko strzępki informacji od osób, które się wycofywały. Jeżeli ustalimy, że będzie możliwość bezpiecznego przeprowadzenia wizji, pokaże ona rzeczywiste skutki w wyrobiskach” – powiedział Skuza.
Dodał, że sytuację po wstrząsie przeanalizował już kopalniany zespół poszerzony o specjalistów w zakresie tąpań, który zdecydował, że rejon ściany będzie odgradzany tamami ażurowymi (z zakazem wejścia). Oznacza to, że rejon ściany C4A (jednej z dwóch w ruchu Marcel) będzie odgrodzony od reszty kopalni – nie będzie tam prowadzonych prac poza tym, że na wylocie z rejonu ratownicy z dużej odległości będą dokonywali pomiarów atmosfery.
Obecnie zdalnie prowadzona jest obserwacja aktywności górotworu metodą sejsmoakustyczną, jednocześnie te podziemne czujniki, które mimo wstrząsu dalej pracują, dostarczają danych o poziomie metanu.
Skuza przyznał, że na razie nie ma jasnych informacji, co do szkód pod ziemią. Zaburzenia w sieci wentylacyjnej pośrednio pokazują, że gabaryty części wyrobisk mogą być zmniejszone. Po wstrząsie nastąpił zwiększony wypływ metanu, pootwierały się też niektóre tamy wentylacyjne.
„Przywrócimy tamy, które są poza bezpośrednią parcelą ściany i zobaczymy, jaki będzie wtedy rzeczywisty przepływ powietrza. Jak jest mniejszy przepływ powietrza, nie jest wynoszony metan. Te stężenia już nie są tak wysokie, jak na początku. Ustaliliśmy, że gdy na wylocie będziemy mieli poniżej 3 proc. (metanu – PAP), akcja (ratownicza – PAP) zostanie zakończona” – stwierdził wiceprezes PGG. Decyzje o kolejnych krokach zapadną najwcześniej we wtorek.
Wstrząsy w kopalniach
Obok wybuchów metanu i pyłu węglowego podziemne wstrząsy są częstymi przyczynami wypadków górniczych.
Jak wynika z danych Wyższego Urzędu Górniczego, co roku na obszarze działania polskich kopalń węgla kamiennego notowanych jest ok. 1,5 tys. wstrząsów zaliczonych do kategorii wysokoenergetycznych (o magnitudzie powyżej 1,7).
Przeważająca część wstrząsów, nawet jeżeli są odczuwalne na powierzchni, nie wywołuje negatywnych skutków. Te, które powodują uszkodzenia w infrastrukturze pod ziemią lub na powierzchni, nazywane są tąpnięciami.
W ub. roku w polskim górnictwie węgla kamiennego doszło do trzech tąpnięć: 26 marca w kopalni Bobrek, 14 maja w kopalni Mysłowice-Wesoła i 11 lipca w kopalni Rydułtowy. Wskutek tych zdarzeń zginęło pięciu górników, 43 pracowników zostało poszkodowanych w stopniu lekkim.
W kopalni Marcel ostatni wysokoenergetyczny wstrząs miał miejsce 21 grudnia ub. roku. Do szpitali trafiło wówczas trzech górników; ich obrażenia zakwalifikowano jako lekkie.
Zmarły wskutek wstrząsu w kopalni Marcel jest czwartą śmiertelną ofiarą wypadków w polskim górnictwie węgla kamiennego w tym roku. Po zapaleniu metanu w kopalni Szczygłowice, do którego doszło 22 stycznia, w szpitalach wskutek oparzeń zmarło dotąd trzech górników.