Por. Michał Krawczyk wysłał miny przeciwpancerne z Hajnówki do Mostów zgodnie z wszelkimi procedurami. Kiedy wymknęły się spod kontroli wojska, jego ludzie dotarli do nich i je zabezpieczyli, nie dopuszczając do tragedii. Jednak prokuratura postawiła mu zarzuty – donosi we wtorek Onet.
W ubiegły czwartek Onet opublikował artykuł „Wojsko zgubiło miny przeciwpancerne. Znalazły się pod IKEA”. Opisano w nim losy transportu ogromnego ładunku min z wojskowego składu amunicji w Hajnówce na wschodzie Polski do podobnego składu w Mostach pod Szczecinem.
W artykule wspomniano o poruczniku K. ze składu w Hajnówce, który najpierw w przepisowy sposób przesłał miny do Mostów, a kiedy te odnalazły się po 10 dniach pod IKEA, wysłał swoich ludzi do zabezpieczenia ich, zapobiegając dodatkowym nieszczęściom. Pomimo tego oficer ten nie uniknął zarzutów prokuratorskich. Dziennikarzom Onetu udało się dotrzeć do por. Krzysztofa Krawczyka.
W rozmowie wojskowy przypomniał, że 10 września dostał wezwanie do wydziału ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Niebuszewo w charakterze podejrzanego. – Nie wiedziałem jeszcze, o co chodzi, ale doskonale wiedziałem, jak funkcjonują prokuratury wojskowe w naszym kraju, więc zatrudniłem adwokata. Jednak wtedy znowu nastąpiła przerwa, bo okazało się, że właściwie mogę być przesłuchany w Białymstoku, żeby nie jechać na drugi koniec Polski. Na to przesłuchanie czekałem do 14 grudnia – powiedział.
Pytany, jak wyglądało to przesłuchanie, Krawczyk wskazał, że zanim do niego doszło, postawiono mu zarzuty. Pierwszy dotyczył krótkotrwałej utraty środków bojowych.
Onet zwraca uwagę, że instrukcja o gospodarce środkami bojowymi w Siłach Zbrojnych RP precyzyjnie określa, kto odpowiada za materiał wybuchowy od przyjęcia na magazyn do wydania go, a także za przejazd i rozładunek. Dodaje, że miny zgubiły się dlatego, że osoby odpowiedzialne za rozładunek w Mostach, a konkretnie magazynierzy, nie dopilnowały wyładowania części z nich z wagonów. Na pytanie Onetu, „skąd więc zarzuty dla pana”, wojskowy odpowiedział, że nie potrafi tego wyjaśnić, podobnie jak jego adwokaci.
Powiedział także, że drugi zarzut dotyczył podania nieprawdy w rozkazie. Chodziło o to, że Krawczyk napisał, że żołnierze jadą po drzewo, a nie po środki wybuchowe. – Nie mogę się z tym pogodzić, bo jedynym celem mojego działania było ograniczenie ryzyka związanego z rozszerzającym się kręgiem ludzi, którzy mogliby dowiedzieć się o niebezpiecznym ładunku – podkreślił w wywiadzie.
Por. Krawczyk z dniem 31 stycznia postanowił odejść ze służby w wojsku. Pytany o powody, wojskowy powiedział, że było to, jak został potraktowany przez przełożonych w Inspektoracie Wsparcia i prokuraturę wojskową w Szczecinie.