Brutalny napad Ukraińców na dom biznesmena okazuje się nie być pierwszym i nie jest niestety nowością. Bandyci pozostają bezkarni, a mieszkańcy uważają, że działania służb w tej sprawie to „kpina”.
Brutalny napad w Łańcucie
W nocy z 16 na 17 grudnia w Łańcucie na Podkarpaciu doszło do brutalnego włamania do domu biznesmena. Mieszkańcy byli torturowani przez mówiących po ukraińsku bandytów.
Sprawa ruszyła dopiero w tym roku. Biznesmen, który padł ofiarą brutalnego napadu – był m.in. oblewany wrzątkiem – nie wierzy w skuteczność służb i oferuje 100 tys. nagrody za pomoc w znalezieniu sprawców.
Więcej przeczytacie na ten temat w poniższych artykułach.
Podkarpacie. Ukraińcy włamali się do domu i torturowali biznesmena. Wzięli się też za dziecko
Horror biznesmena. Ukraińcy włamali się do domu, grozili mu śmiercią i polewali gorącą wodą [VIDEO]
Ukraińcy napadali już wcześniej
Jak się okazuje, to nie jest nowość w okolicy. Ukraińskie zbiry pozostają na wolności, a ich działania trwają już od wielu miesięcy.
18 grudnia grudnia również doszło do włamania i rozboju w Łańcucie. Zbiry weszły do domu jednorodzinnego, obezwładnili domowników i okradli dom. Nie było jednak tortur.
Mieszkańcy nie wierzą już w policję
– To kpina, kpina. Mają nagranie z monitoringu, zgłoszenie wpłynęło zaraz po napadzie i nie udało się nic ustalić. To już drugi napad na tym terenie. A przecież wiadomo, że nie poprzestaną na tym. To są zorganizowane grupy przestępcze, a nasza policja bawi się w kotka i myszkę – powiedział mieszkaniec Łańcuta „Wirtualnej Polsce” pan Kamil Jurczak.
– Ludzie rozmawiają ze sobą o patrolach obywatelskich, kto wie, czy czegoś nie zorganizujemy. Na służby na pewno nie będziemy liczyć – podkreślił.
– Bardzo nas martwi, że nadal nie złapano tych przestępców. Zamykam dom na dwa zamki, psa puszczamy wolno do ogródka, bo nie jest tu bezpiecznie. Kilka dni temu moja mama, będąca na emeryturze, widziała dwóch mężczyzn, gdy zaglądali nam za furtkę. Jak ją zobaczyli, to odeszli szybkim krokiem – powiedziała pani Monika Wójcik.
– Na pewno musimy polegać na sobie, a nie na policji, bo widać jak oni działają. Śledztwo w sprawie Witka wszczęli kiedy? Ile po fakcie? To są żarty, powinni ich tam wszystkich wymienić – stwierdziła.
– Przecież jeśli im to będzie uchodzić na sucho, to jeszcze przyjadą kolejni i bardziej ich to rozochoci – podkreśliła pani Monika.
Ukraińskie napady od sierpnia
Służby w chwili obecnej nie łączą ze sobą tych dwóch rozbojów. Jednak napady pojawiły się dużo wcześniej.
„Niemal identyczne wydarzenia rozegrały się w sierpniu w Sanoku” – podkreśla wp.pl.
26 sierpnia do domu zamożnej rodziny nad ranem wtargnęło czterech zamaskowanych sprawców. WP podaje, że „w tym przypadku mężczyźni również mówili ze wschodnim akcentem”. Bardzo możliwe, że byli to ci sami Ukraińcy, co w Łańcucie.
„Małżeństwo było przez napastników torturowane, a ich wnuki skrępowano i zamknięto w łazience. Przerażeni domownicy wydali przestępcom cały swój majątek. Do tej pory sprawcy tego zdarzenia nie zostali ujęci” – czytamy.
Prokuratura: Za mało informacji
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sanoku pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Krośnie. Rzecznik tej prokuratury, Marta Kolendowska-Matejczuk przekazała, że w sprawie rozboju w Sanoku do tej pory – od pięciu miesięcy – trwają czynności operacyjno-wykrywcze.
– Na ten moment mamy za mało informacji. Zapewniam, że będziemy taką wersję śledczą (czyli łączącą napady z Łańcuta i Sanoka – red.) weryfikować – powiedziała wp.pl szefowa Prokuratury Rejonowej w Łańcucie Aleksandra Przybyło.
Według nieoficjalnych ustaleń WP, „do podobnych rozbojów doszło trzykrotnie w ubiegłym roku także w Chełmie”. Sprawy jednak nie zgłoszono na policję, prowadzą ją prywatni detektywi.
Nieoficjalnie: Policja obwinia gruzińskie, nie ukraińskie gangi
Oficjalnie policja nie komentuje doniesień w tej sprawie. Według nieoficjalnych ustaleń WP, policjanci kierują podejrzenia wobec gruzińskich i ukraińsko-gruzińskich gangów. Źródło portalu przekazało, że specyfika ich działań jest podobna.
„Służby szacują, że w Polsce może działać nawet kilkadziesiąt różnych gangów, dokonujących napadów. Co więcej, ich centrala może działać poza granicami. Jak wyjaśnia, nawet po szybkim wykryciu sprawców, okazuje się, że łupów nie udaje się odzyskać. Są one szybko ukrywane lub trafiają do innych osób odpowiedzialnych za logistykę i ukrywanie śladów działalności przestępczej” – podaje wp.pl.
Żyjemy więc w kraju, gdzie służby nie mogą namierzyć imigranckich bandytów. Kierują też podejrzenia na inną grupę narodowościową, niż wskazuje na to zdrowy rozsądek. Z dnia na dzień potrafią tylko zablokować nieprawomyślne portale internetowe.
A potem dawajmy im podwyżki, bo pójdą sobie na L4. Choć mieszkańcom Łańcuta i okolic to jest akurat obojętne, bo wyraźnie czują – i mają ku temu powody – że policja i tak nic konkretnego nie robi.
Dominik Cwikła