Strona głównaMagazynZupełnie inaczej niż w 2016 roku. Jaki będzie „Trump 2.0”?

Zupełnie inaczej niż w 2016 roku. Jaki będzie „Trump 2.0”?

-

- Reklama -

To, co Donald Trump zrobi po objęciu stanowiska prezydenta USA, będzie miało duże znaczenie dla świata i również dla Polski. Nie ulega wątpliwości, że prezydent-elekt Donald Trump jest zupełnie inaczej przygotowany do sprawowania władzy w 2024 r., niż był w 2016 r.

Wtedy był nowicjuszem, z ograniczonym zapleczem politycznym, niechętnym mu establishmentem własnej partii, z dość nieprzyjaznym mu lub wręcz wrogim aparatem państwowym USA, nazywanym przez niego deep state. Ten aparat, niezależnie od błędów popełnionych przez Trumpa podczas kadencji prezydenckiej, przyczynił się do jego wyborczej porażki w 2020 r., a potem ścigał go prawnie i bezprawnie na wszelkie możliwe sposoby, chcąc ostatecznie wyeliminować go z życia politycznego. Dziś Trump jest lepiej przygotowany do sprawowania władzy prezydenta USA, posiada własne zaplecze, a jego przeciwnicy w Partii Republikańskiej zostali spacyfikowani. On sam przygotował korpus własnych urzędników, którzy mają zastąpić mu tych niechętnych.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

USA

Retoryczna część programu, który Trump chce wprowadzić w życie, brzmi wspaniale. Bazą, na której chce się zbudować nową Amerykę, jest wiara, że Amerykanie to najwspanialszy naród w historii świata, który udowodnił, że może pokonać każdą przeszkodę i siłę stającą mu na drodze, który u początku swojej republiki pokonał największe mocarstwo świata, a potem nazizm, faszyzm i komunizm, ale teraz znajduje się w stanie upadku, po latach rządów Joe Bidena, z którego Donald Trump chce go podnieść. Na podstawie przyjętego programu wyborczego Partii Republikańskiej, napisanego pod jego dyktando i przyjętego na partyjnej konwencji w lipcu 2024 r. i wypowiedziach prezydenta-elekta można mniej więcej określić, czego należy spodziewać się po rządach Trumpa, biorąc jednocześnie pod uwagę, że wypowiedzi i programy przedwyborcze różnią się od tego, co politycy dokonują po objęciu władzy. W przypadku Trumpa na szczęście różnica pomiędzy deklaracjami a ich implementacją jest znacznie mniejsza, niż ma to miejsce w przypadku innych polityków.

Czystka. Nazywa to się planem usprawnienia działalności rządu, którego prace mają być bardziej efektywne. Elon Musk i Vivek Ramaswamy mający stanąć na czele Departamentu Wydajności Państwa, zamierzają przygotować listę tysięcy przepisów, uznanych przez nich za bezprawne, w celu ich anulacji oraz zamierzają zwolnić ca. 50–40 tysięcy urzędników i zastąpić ich nowymi, bezwzględnie lojalnymi wobec prezydenta. Ma to zapewnić sprawne realizowanie polityki Donalda Trumpa. Czystka obejmie nie tylko ludzi, ale i sprawy. Musk oświadczył, że chce ściąć wydatki federalne o ponad 30 proc. Nie sądzę, żeby ten plan udał się w pełni. Walka z ogromnym aparatem, jego długoletnimi biurokratycznymi zwyczajami i interesami jest jak czyszczenie stajni Augiasza lub walka z hydrą.

Mur graniczny z Meksykiem. Budowa rozpoczęta za poprzedniej kadencji Trumpa ma być dokończona i tej inwestycji ma zostać nadany priorytet, ponieważ, jak powiedział prezydent-elekt, „jeśli nie mamy granicy, nie mamy kraju”.

Deportacje. To jedno z najważniejszych zamierzeń Trumpa. Ocenia się, że podczas kadencji prezydenta Josepha Bidena do USA przedostało się 10 mln nielegalnych imigrantów. Liczba jest oczywiście szacunkowa. Trump zamierza ich wszystkich deportować. To miliony, które jak piszą republikanie, „Joe Biden celowo zachęcał do inwazji na nasz kraj”. Nie wiadomo, w jaki sposób prezydent chce tego dokonać, poza tym, że ma zamiar użyć armii i wprowadzić stan wyjątkowy. Nominowany przez Trumpa sekretarz obrony Pete Hesgeth, najpierw dokona czystki w Pentagonie, w celu usunięcia dowódców i urzędników uważanych za przeciwników Trumpa, a potem zaangażuje wojsko do przeprowadzania deportacji. Ona ma być bezlitosna i obejmować także członków rodzin tych imigrantów. Nie wiadomo, jak ten problem może być rozwiązany pod względem prawnym, ponieważ część imigrantów zawarła już małżeństwa z obywatelami amerykańskimi. Deportacje mają być przeprowadzone bez względu na koszty, a te są astronomiczne. Szacuje się, że koszt deportacji 10 milionów osób w ciągu 10 lat będzie wynosił kwotę 960 mld USD. Ci imigranci pochodzą niemal ze wszystkich krajów świata, najwięcej oczywiście z Ameryki Środkowej i Południowej. Nie wszyscy oni przybyli do USA poprzez Meksyk, który gospodarczo rozwija się obecnie dobrze, więc nacisk na ten kraj o wzrastającej pozycji, żeby przyjmował nielegalnych przybyszów usuwanych z USA, będzie dość utrudniony. Podobno rozważany jest pomysł wysłania ich do Rwandy, w Afryce. Mamy także inny problem. Ci nielegalni imigranci podejmują najniżej płatne prace. Ich deportacja spowoduje lukę na rynku pracy, którą mogliby zapełnić Amerykanie, ale za wyższe zarobki, co będzie czynnikiem proinflacyjnym lub też, jeśli ta luka nie zostanie zapełniona, wpłynie ujemnie na wzrost PKB.

Inflacja. To najważniejszy z bieżących problemów gospodarki USA. Ona w znacznej mierze zadecydowała o wyborczej porażce Kamali Harris. Dla Trumpa może to być bardzo trudny temat. Jego strategia polegająca na obniżeniu podatków, deregulacjach i nakładaniu ceł, może spowodować nie obniżenie inflacji, ale jej wzrost.

Podatki. Trump planuje obniżenie podatków od osób prawnych. Podczas swojej pierwszej kadencji obniżył ten podatek z 35 proc., aż na 21 proc. Teraz ma zamiar dokonać następnej obniżki do 15 proc. Ma być zniesiony podatek od napiwków oraz od nadgodzin i planowana jest obniżka podatków kapitało-osobowych. Gospodarka. Pozostałe kwestie. Zwycięstwo Trumpa oznacza pożegnanie się z Zielonym Ładem, który – jego zdaniem – jest przeszkodą w gospodarczym rozwoju Ameryki. Prezydent na pewno wycofa USA z porozumienia paryskiego będącego traktatem dotyczącym walki ze zmianą klimatu i z globalnym ociepleniem. Trump już raz wycofał USA z tego porozumienia. Joe Biden przywrócił, a teraz Trump zapewne uczyni to po raz drugi. Ograniczenie sektora ekologii ma umożliwić zwiększenie wydobycia paliw kopalnianych: ropy naftowej i gazu ziemnego, co ma spowodować, że USA staną się ponownie największym producentem energii w świecie. Zostaną przeprowadzone też inne zmiany. W ramach deregulacji znikną dopłaty do produkcji samochodów elektrycznych, co uderzy także w biznes multimiliardera Elona Muska, producenta elektrycznych samochodów Tesla i jednocześnie wielkiego zwolennika Trumpa, członka jego teamu. Deregulacje w postaci anulowania krępujących przepisów pomogą cyfrowemu biznesowi w rozwoju, na czym bardzo zależy Muskowi i co zapewne spowoduje jeszcze większą różnicę pomiędzy USA a UE, na korzyść Ameryki.

W ramach polityki wzmacniania USA wyrażanymi hasłami Trumpa America First i Make America Great Again najbardziej zyska przemysł nowoczesnych technologii mający zapewnić USA dominację w świecie. Mimo że republikanie w ogóle, a team Trumpa w szczególe, są przeciwni państwowym dotacjom, to nie ulega wątpliwości, że zrobią wszystko, żeby sektor kluczowych technologii, a przede wszystkim branża Sztucznej Inteligencji miała jak najlepsze warunki rozwoju i dotacje dla niej będą utrzymane. Trump również, co jest ryzykowne, stawia na rynek kryptowalut oraz na bicoiny.

Pożegnanie z Ukrainą

Trump wielokrotnie oskarżał administrację Bidena o dopuszczenie do wojny na Ukrainie, dodając, że gdyby to on był prezydentem, do wojny by nie doszło. Jednocześnie twierdził, że gdy zostanie prezydentem, to zakończy wojnę w 24 godziny. To oczywiście propagandowy chwyt. Nie da się tej wojny zakończyć, ot tak. Rosja ani nie uległa na polu bitwy, ani też nie została złamana przez ekonomiczne sankcje, które w ilość ponad 16 tys. zostały jej narzucone, ani też nie załamało jej zamrożenie 350 mld USD rosyjskich aktywów znajdujących się w bankach i w innych instytucjach finansowych świata zachodniego. Rosja skutecznie omija te sankcje, sprzedając 8,3 mln baryłek ropy naftowej dziennie, korzystając z kilkuset tankowców różnych flot. Importuje też zabronione sankcjami towary, używając do tego procederu byłe państwa Związku Sowieckiego. Korzysta też z pomocy technologicznej Chin, a ostatnio z wojsk KRLD. Nie da się sankcjami ekonomicznymi złamać państwa, które jest największym na świecie rezerwuarem surowców naturalnych i posiada największą na świecie strategiczną głębię.

Trump, który chce przyśpieszyć rozwój amerykańskiej gospodarki, nie chce przekazywać dziesiątek miliardów dolarów na pomoc dla Ukrainy. Dlatego m.in. dąży do pokoju. Ma też cel strategiczny, wbicie klina pomiędzy Rosję a Chiny i przeciągnięcie tej pierwszej na stronę Zachodu albo pozycjonowanie jej jako państwa neutralnego w konflikcie USA-Chiny.

Nie ulega wątpliwości, że jeśli nastąpi pokój, to kosztem Ukrainy. Rosja zajęła wschodnie oraz południowe rejony Ukrainy, których część włączyła do swojego państwa. Armia rosyjska jest w natarciu i powoli, ale systematycznie spycha wojska ukraińskie na zachód. W tej sytuacji jest nierealne, żeby Ukraina odzyskała utracone terytoria. Rosja nie ustąpi. Zachód nie wyśle swoich armii. Żeby doprowadzić do przerwania walk, czyli zmusić Ukrainę, aby przestała się bronić, Trump odetnie jej finansowanie, a jednocześnie musi zaproponować Rosji korzyści, żeby ona także przestała walczyć. W czasie II WŚ zachodni alianci w zamian za wzięcie przez Związek Sowiecki głównego ciężaru walki z Niemcami zapłacili Stalinowi oddaniem mu Europy Środkowo-Wschodniej, tak teraz za próbę odciągnięcia Rosji od Chin zapłaci swoimi terenami, a może i ograniczeniem suwerenności Ukraina. Rosja, nawet jeśli uzna, że ten deal jest dla niej korzystny i ostatecznie zagarnie część Ukrainy, to zadeklaruje prozachodnią politykę, a w praktyce nie zmieni swojej relacji z Chinami, albo co najwyżej będzie grała na obie strony. Będzie tak jak po II WŚ. Deklarowano współpracę, a skończyło się zimną wojną.

Europa Zachodnia

„Najpiękniejsze słowo w naszym słowniku to cło. Cło to najpiękniejsze słowo – zaraz po słowach wiara i miłość” – dowcipkował Trump. Należy przypuszczać, że nowa administracja nałoży cło na towary unijne w wysokości 10 proc. Lighthizer Robert, główny ekonomiczny doradca Trumpa wyjaśnia, że międzynarodowy handel nie jest wolny. Uzasadnieniem ma być podatek od śladu węglowego oraz dyrektywa o usługach cyfrowych, które są postrzegane jako dyskryminujące gospodarkę USA.10 proc cła ma zrównoważyć te działania. Unia oczywiście przygotuje ze swej strony sankcje, co może doprowadzić do wojny handlowej USA–UE. Unia jest jednak w znacznie gorszej sytuacji. Ideologizacja gospodarki w postaci ponoszenia kosztu Zielonego Ładu czyni gospodarkę unijną coraz mniej konkurencyjną. Niepewność prawna oraz nadregulacja powodują widoczny exodus firm europejskich do USA. Niemal połowa niemieckich firm to deklaruje. W 2023 r. „wyemigrował” kapitał z Niemiec o wartości 5 mld USD, a nasz zachodni sąsiad stracił 8 tys. miejsc pracy. Polityka Bidena wydrenowania rynku europejskiego z miliardów USD poprzez lepsze warunki finansowe oraz preferencje dla firm powracających do USA będzie kontynuowana przez Trumpa, który ma plan ściągnięcia europejskich i azjatyckich firm do USA.

Chiny

Trump będzie prowadził zdecydowaną politykę wobec Chin. Zapowiada nałożenie ceł na poziomie 60 proc. To dużo, ale np. na samochody elektryczne ekipa Bidena nałożyła cło w wysokości 100 proc. Uzasadnienie jest zazwyczaj to samo. Towary chińskie są subsydiowane przez rząd, a więc niezgodne z zasadą wolnej konkurencji. Trump będzie chciał dokonać tego, czego nie udało mu się w pierwszej kadencji, uczynić wymianę handlową z Chinami bardziej zrównoważoną.

Polska

Na koniec nasz kraj. Nasza sytuacja, a poniekąd nasz los będą pochodną tego, co się stanie z Ukrainą. Warto też zwrócić uwagę na jedną kwestię. Podczas pierwszej kadencji Trumpa Kongres podjął kroki uniemożliwiające prezydentowi wystąpienie USA z NATO. Obecnie tę kwestię bardziej sformalizowano. W grudniu 2023 r. Kongres zatwierdził ustawę zakazującą prezydentowi USA wystąpienia bez zgody Senatu lub Izby Reprezentantów. Warto także przypomnieć widoczną uległość Trumpa podczas spotkań z Putinem. Jedno ze znanych mediów napisało, że Trump zachowywał się tak, jakby był na spotkaniu ze swoim oficerem prowadzącym. Niezależnie od tych insynuacji, wydaje się, że dla Polski najlepiej byłoby, żeby prezydentem został wkrótce obecny wiceprezydent-elekt John Vance.

Najnowsze