Alice Stollmeyer z think tanku Defend Democracy, jak na rasową „obrończynię demokracji” przystało, lamentuje nad zbyt słabą cenzurą w UE i chce, by ta była znacznie większa. – Ingerencja rosyjska w wybory w Rumunii, Mołdawii i Gruzji pokazała, że UE przegrywa walkę z dezinformacją w sieci – przekonuje i dodaje, że potrzeba „surowszych sankcji” i „sama moderacja nie wystarczy”.
Cenzura w UE rośnie
Od wielu już lat demokratyczne instytucje stosują totalitarne metody cenzury, oczywiście swoich działań – jeszcze – nie nazywając cenzurą. Zamiast tego mówi się o „dezinformacji”, gdy ktoś przekazuje inny, niż politpoprawny przekaz lub gdy uderza w interesy ponadnarodowych koncernów.
Z kolei zwycięstwo w wyborach polityka spoza odpowiedniego układu nazywa się „ingerencją w wybory”, zaś samego kandydata „prorosyjskim”. Tak było ostatnio chociażby w Rumunii.
„Chociaż Unia Europejska przyjęła nowe mechanizmy w celu walki z dezinformacją w sieci, w tym m.in. przepisy o usługach cyfrowych (DSA) i kodeks postępowania ws. dezinformacji, a szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała, że jednym z priorytetów nowej KE będzie Europejska Tarcza Demokracji, czyli strategia na rzecz obrony demokracji przed zagranicznymi wpływami, to ostatnie wydarzenia okołowyborcze w Rumunii, a także w Mołdawii i Gruzji pokazały, że Unia na razie przegrywa walkę z dezinformacją w sieci” – podaje portal wirtualnemedia.pl.
Więcej cenzury w obronie demokracji
Szefowa brukselskiego think tanku Defend Democracy Alice Stollmeyer UE nie jest w stanie – nad czym demokratka rozpacza – skutecznie wprowadzić cenzury, nazywanej przez nią „dezinformacją”.
– Zadajmy sobie pytania: czy liczba kłamstw i przekazów dezinformacyjnych w sieci w ostatnich miesiącach spadła? A liczba fałszywych kont i kampanii manipulacyjnych? – pytała zamordystka w rozmowie z PAP.
Jej zdaniem, dopóki UE nie zacznie zwalczać „przyczyn dezinformacji” zamiast jej przejawów, dopóty nie będzie skuteczna.
– Potrzebujemy szerszych działań. Dezinformacja to tylko jedno z narzędzi wojennych stosowanych przez Kreml. W Mołdawii i Gruzji wykorzystano znacznie więcej niż tylko dezinformację. To było całe spektrum ataków hybrydowych – przekonywała.
Jeśli obedrzemy jej wypowiedź z politpoprawnych bzdur o „dezinformacji” i „ataków hybrydowych Rosji”, wyjdzie nam nawoływanie do cenzury i niszczenie wolnych mediów. Te bowiem od lat wyzywane są od „rosyjskich agentur”.
„Europejska Tarcza Demokracji” narzędziem cenzorskim
Według Stollmeyer, UE powinna rozszerzyć zakres Europejskiej Tarczy Demokracji.
– Nawet jeśli rozszerzymy zasięg tej strategii także na wpływy i ingerencje z zagranicy, jak chce tego Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ), to nadal miniemy się z celem. Po ponad dekadzie instytucjonalnej ciuciubabki, koncentrującej się na fact-checkingu i blokowaniu treści, które już się pojawiły, powinniśmy wiedzieć, że to nie wystarczy. Skuteczniejsze i szybsze egzekwowanie DSA i przepisów o ochronie danych cyfrowych to dobry początek, ale potrzebujemy też ustawy o uczciwości cyfrowej, która ukróci polaryzujące algorytmy i projektowanie platform społecznościowych w sposób uzależniający użytkowników – przekonywała.
Postulowała także utworzenie unijnej infrastruktury cyfrowej, która „postawi na pierwszym miejscu dobro publiczne”, czyli interesy rządzących oligarchii.
– Problem będzie się nasilać, ponieważ naszym adwersarzom, czyli siłom antydemokratycznym, jest coraz łatwiej wykorzystywać technologię jako broń. Ministrowie obrony i służby wywiadowcze ostrzegają też przed rosnącymi próbami sabotażu w całej Europie i oceniają, że Rosja może w ciągu kilku lat eskalować swoją imperialną wojnę na jeden lub więcej krajów NATO. Jeśli przyszłość naszych demokracji zależy od naszej gotowości i odporności, musimy rozpocząć pracę już dziś – przekonywała.
Tak więc pod hasłem obrony przed działaniami Rosji, której zarzuca się niszczenie wolności słowa, należy ludzi pozbawić dostępu do niezależnych treści i w imię „dobra publicznego” zniszczyć niezależne media, które pokazują, że rzeczywistość nie jest tak kolorowa, jak chcieliby tego uniokraci.