Zamiast obiecanych sześciu dni kontrola podatkowa w najmniejszych firmach trwa czternaście; głównym problemem jest omijanie wszelkich limitów tzw. czynnościami sprawdzającymi – informuje w piątkowym wydaniu „Rzeczpospolita”.
Gazeta przypomina, że ograniczenie czasu kontroli mikroprzedsiębiorców do sześciu dni w skali roku było jedną ze „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”. Na pytanie, czy po ponad roku została ona dotrzymana, doradca podatkowy w kancelarii GTA Grzegorz Gębka przyznaje na łamach dziennika, że „przepisy się nie zmieniły, praktyka również”.
„Rz” podaje, że zgodnie z ustawą Prawo przedsiębiorców czas trwania wszystkich kontroli u mikroprzedsiębiorców nie może przekraczać 12 dni roboczych w ciągu roku. Ten limit jest dla najmniejszych firm, czyli takich, które mają mniej niż dziesięciu pracowników, a ich roczny obrót netto nie przekracza 2 mln euro.
Przy czym przepisy przewidują szereg wyłączeń, do limitu nie wlicza się np. kontroli zasadności zwrotu VAT albo mających zapobiec popełnieniu przestępstwa bądź wykroczenia skarbowego. Kontrolę można przedłużyć wyłącznie w szczególnych przypadkach. „W kwietniu Ministerstwo Rozwoju i Technologii przedstawiło projekt skracający czas kontroli u mikroprzedsiębiorców z 12 do 6 dni. Ciągle jednak jest konsultowany” – czytamy.
Z kolei – jak podaje „Rz” – Krajowa Administracja Skarbowa w lutym nakazała urzędnikom, aby kontrole podatkowe wliczane do limitu nie przekraczały sześciu dni. W grudniu w odpowiedzi na interpelację poselską przyznała, że w 2024 r. średni czas kontroli podatkowych u mikroprzedsiębiorców wyniósł 14 dni.
– Generalnie wygląda na to, że obietnica w „100 konkretach” została złożona zbyt pochopnie – mówi gazecie dr Piotr Sekulski, doradca podatkowy w kancelarii Outsourced.pl.