Słowo wigilia wywodzi się z łaciny i oznacza oczekiwanie. Uroczyste oczekiwanie dzień wcześniej wywodzi się ze Starego Testamentu, z biblijnego Izraela, którego katolicy i prawosławni są jedynymi pełnoprawnymi dziedzicami.
W ludowym folklorze Wigilia była pierwszym dniem nowego roku, rozpoczynającym okres świętowania zwanego godami (świętymi godami, kolędką, świętymi wieczorami), który kończył się świętem Trzech Króli.
W wigilijnych rytuałach ludowych odtwarzano sytuację z początku dziejów, z raju, przekraczano granicę między światem żywych i zmarłych. Wigilia była czasem pierwotnego pokoju ze zwierzętami – to właśnie z tego powodu zwierzęta w wigilię miały mówić ludzkim głosem, a gospodarze dzielili się opłatkiem ze swoimi zwierzętami gospodarskimi.
Dzień wigilii miał według wierzeń ludowych determinować cały rok. By przez cały rok żyć bez waśni i w pokoju, w dzień wigilijny unikano kłótni i napominano dzieci, by nie psociły – chłopcy to ignorowali – zrobienie psikusa miało im zapewnić szczęście przez cały rok.
W folklorze z wigilią wiązało się wiele zabobonów. Tarcie maku miało dziewczętom zapewnić szybkie zamążpójście. Myto się wodą, w której był pieniążek, co zapewnić miało bogactwo i zdrowie. Powodzenie w przyszłym roku miało zapewnić przyniesienie bez liczenia parzystej liczby polan do spalenia w domu. To, by żadna przyjemność w przyszłym roku nas nie ominęła, można było sobie zapewnić poprzez spróbowanie wszystkich potraw wigilijnych. Kto w dzień wigilijny rano wstał, ten miał zyskać pewność, że nie zaśpi przez cały rok.
Koguty w nagrodę za to, że budziły z rana przez cały rok, od gospodarzy na Pomorzu dostawały wódkę. Z faktu kto pierwszy w dzień wigilijny wszedł do stodoły, wynikać miało czy urodzi się cielak (jak wszedł mężczyzna) lub jałówka (gdy weszła kobieta).
Deszcz w święta Bożego Narodzenia zapowiadać miał lodowatą Wielkanoc – co zresztą pokazuje, że i przed rzekomą katastrofą klimatyczną bywały deszczowe, a nie śnieżne zimy. Wigilijna pogoda zapowiadała pogodę w styczniu. Pogodny dzień wigilijny urodzaj – szczególnie jajek.
W wigilijny dzień gospodarze ciężko pracowali. Sprzątali oborę i przygotowywali karmę dla zwierząt na dwa świąteczne dni. Kobiety sprzątały dom, prały i trzepały dywany, by w brudnej bieliźnie nie zamieszkał diabeł.
Do wieczerzy wigilijnej poszczono, jedząc małe porcje ziemniaków lub postnego żuru z ziemniakami. Sama wieczerza wigilijna też była postna, bez mięsa. Gospodarze przed wieczerzą chodzili po sadzie i grozili drzewom, że jeśli nie będą rodzić, to je wytną. Różnymi zbożami dekorowano stół, ławę i powałę (czyli sufit), by zapewnić urodzaj w zbliżającym się roku. Sianko pod obrusem i snopek (lub snopki) zboża będące dekoracją świąteczną były symbolem narodzin Jezusa w stajence.
Symbolizująca gwiazdę betlejemską pierwsza gwiazdka na niebie wskazywała, że należy zasiąść do wieczerzy wigilijnej. Wraz z nią do domu przychodziły dusze przodków. Pierwsza gwiazdka rozpoczynała nowy cykl.
Obecność dusz przodków podczas wigilii sprawiała, że powstrzymywano się od szycia (by nicią nie związać przypadkowo duszy przodka) i wylewania wody (by nie zamoczyć duszy przodka). Szacunek dla dusz zmarłych miał zapewnić opiekę dusz nad domostwem, brak szacunku skutkował nieszczęściami. Dla duszy pozostawiano wolne miejsce przy stole. By nie usiąść na duszy, dmuchano w zydel. Czasami duszom zapewniano ich własny mały stolik bez niczego żelaznego, bo żelazo odstraszało duchy. By ogrzać dusze, cały dzień wigilijny palono w piecu. Dusze były obecne w domostwie przez cały okres świąteczny. Przygotowano ulubione potrawy duszy, czyli (mak, miód, pszenicę, chleb).
Tam, gdzie chłopi byli piśmienni czytano Ewangelie. U wszystkich dzielono się symbolem wzajemnego pojednania opłatkiem. Opłatkami nie można było handlować. Były wypiekane przez zakonników lub na plebaniach. Organista, kościelny, ministranci lub zakonnice roznosiły je po domach – by w ten sposób cała wspólnota parafialna podzieliła się chlebem – tradycja ta wywodzi z symbolu jedności pierwszych chrześcijan, czyli chlebów ofiarnych, jakimi dzielili się między sobą pierwsi chrześcijanie (chleby te były niekonsekrowane i dawane tym, którzy nie przyjęli komunii lub którzy pozostali w domach).
By zyskać przychylność wilków, w ziemi przemyskiej wynoszono im pokarmy poza dom. Wilki w wigilie miały nie napadać na ludzi, prócz tych, którzy spóźnili się na pasterkę.
Dbano, by była parzysta liczba biesiadników przy wigilijnym stole. Złym omenem było 13 biesiadników. Do stołu z gospodarzami zasiadali też parobkowie, którym w wigilie kończyła się umowa o pracę.
Zależnie od regionu Polski liczba potraw na wigilijnym stole była parzysta lub nieparzysta. W całej Polsce jednak były to potrawy postne – bezmięsne, bo w wigilię ludzie i zwierzęta stanowili jedną wspólnotę. Symbolem tej wspólnoty było to, że zwierzęta dostawały specjalne kolorowe opłatki i resztki z wieczerzy, większe porcje karmy. Przygotowywane z darów lasu, pól, ogrodów i jezior (stawów czy rzek). Do potraw dodawano oleje, podawano pierogi, ryby, potrawy z mąki i kasz.
Na belce od sufitu wieszano wieńce splecione z iglastych gązewek lub powieszone do góry nogami czubki iglaków. Z czasem zastąpiły je uplecione ze słomy kule lub pająki. W XIX wieku do mieszkań mieszczan, potem do dworów a na końcu (w XX wieku) do chat włościan zawitały, symbolizujące drzewo z raju i wieczne życie, choinki, które na nasze ziemie przybyły z Niemiec. Na choinkach wieszano, jako symbol rajskiego owocu, jabłka. Wieszane na choince, pętające drzewko, łańcuchy były symbolem węża kusiciela, i grzechów, które pętają ludzką duszę. Gwiazda na czubku choinki symbolizowała gwiazdę betlejemską. Światełka na choince symbolizowały niegasnąca miłość Boga do ludzi i dusz zmarłych.
Grzesznym zabobonem były wigilijne wróżby. Im więcej maku z łyżki podrzuconego do góry przylepiało się do powały (sufitu), tym lepsze zapowiadały się zbiory. Panny wyciągały słomki z sianka pod obrusem, by dowiedzieć się, czy wyjdą za mąż – zielone źdźbła zwiastowały szybkie zamążpójście, pokręcone długie oczekiwanie, żółte staropanieństwo. Im dłuższe było źdźbło słomy, tym dłuższego życia można było się spodziewać. Dziewczęta po wieczerzy stawały u płota by po stronie, z której pies zaszczeka poznać, z której strony nadejdzie przyszły małżonek.
Piękną ludową tradycją było kolędowanie, podczas którego kolędnicy odgrywali jasełka, czyli historię knowań Heroda przeciwko dzieciątku Jezus. W nagrodę za wysiłek kolędnicy dostawali smakołyki. Finałem wigilii była pasterka.