Pojawiły się takie teorie spiskowe, że być może po prostu ktoś kazał służbom nie znaleźć Marcina Romanowskiego. Być może służbom wcale nie zależało na tym, aby go namierzyć – powiedział, w kontekście azylu politycznego, jaki na Węgrzech otrzymał poseł Prawa i Sprawiedliwości, publicysta „Najwyższego Czas-u!” Radosław Piwowarczyk.
Przypomnijmy, że Romanowski po niemal dwóch tygodniach poszukiwań odnalazł się na Węgrzech, gdzie dostał azyl polityczny. Polityk jest podejrzany w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. W czwartek 19 grudnia Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wobec niego Europejski Nakaz Aresztowania.
Sam Romanowski zamieścił w mediach społecznościowych nagranie, w którym przedstawił, jak postrzega swoją sytuację. Wskazał na szereg nieprawidłowości ze strony aktualnej władzy.
Czytaj więcej:
- Mówił o „serii represji politycznych”, teraz będzie „żył jak książę”. Romanowski z azylem na Węgrzech
- „Bodnarowcy dopuścili się w mojej sprawie przestępstw”. Romanowski zamieścił nagranie w sieci [VIDEO]
„Typowy problem socjalistycznego państwa”
Piwowarczyk przypomniał, że Fundusz Sprawiedliwości powołano jeszcze w 1997 roku i miał służyć pomocy skazanym oraz byłym więźniom, ale dwukrotnie w historii rozszerzano zakres jego funkcjonowania. Po raz pierwszy w 2012 roku, a drugi raz w roku 2017.
– Musimy tutaj zwrócić uwagę po pierwsze na to, że w ogóle samo istnienie takiego funduszu, w ogóle takich państwowych funduszów generuje problemy, bo oczywiście okazja czyni złodzieja i gdyby państwo się tym nie zajmowało, to w ogóle byśmy tej sprawy nie mieli – podkreślił publicysta.
– To jest typowy problem socjalistycznego państwa. Państwa, w którym istnieją jakieś fundusze, które najpierw zabierają jednym ludziom pieniądze, potem innym ludziom wypłacają. O tym, komu te pieniądze są wypłacane decydują urzędnicy, ale wcześniej posłowie stanowią prawo i oni decydują, na jakiej podstawie te pieniądze są wydawane – zaznaczył Piwowarczyk.
Dziennikarz podkreślił, że „ten problem w ogóle by się nie pojawił, gdybyśmy przyjęli założenie, że państwo w ogóle nie powinno takich funduszy tworzyć”. – Państwo nie powinno zabierać jednym ludziom pieniędzy, po to, żeby potem stworzyć jakieś biurokratyczne wymogi, jakieś biurokratyczne kryteria i na tej podstawie, żeby urzędnicy decydowali: na to damy, a temu nie damy – zaznaczył.
„Być może służbom wcale nie zależało”
Piwowarczyk zwrócił uwagę na to, że wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec Romanowskiego pojawił się w październiku, a sąd podjął decyzję dopiero w grudniu, wobec czego „można zauważyć, że te działania ze strony wymiaru sprawiedliwości dały p. Romanowskiemu czas nie tylko na opuszczenie Polski, ale właściwie na uwicie sobie gniazdka w tym Budapeszcie”.
Redaktor zaznaczył także, że poseł PiS nie przebywał „gdzieś na końcu świata”, ale „na Węgrzech, gdzie wydaje się, że polskie służby powinny działać całkiem sprawnie, mieć jakąś sieć kontaktów”. – A mimo tego p. Romanowskiego tam nie namierzyli – zauważył.
– Pojawiły się takie teorie spiskowe, niektórzy bardziej przenikliwi Internauci zaczęli zauważać, że być może po prostu ktoś kazał służbom nie znaleźć p. Romanowskiego. Być może służbom wcale nie zależało na tym, aby p. Romanowskiego namierzyć – dodał
Dziennikarz zwrócił uwagę na to, że sytuacja, która powstała w ten sposób może być korzystna dla jednej i drugiej strony sporu politycznego w Polsce. Piwowarczyk powiedział, że „politycy PiS oraz zaprzyjaźnieni z tą partią dziennikarze mogą wskazywać, jak to w Polsce prześladowani są opozycjoniści, oni muszą prosić o azyl w innym państwie”.
– Z drugiej strony, politycy obozu rządzącego mogą wskazywać, sugerować, a niektórzy mówić o tym zupełnie wprost, że w obozie byłej partii rządzącej (…) są złodzieje. Bo kto ucieka, jak go chcą łapać? Złodziej – podkreślił Piwowarczyk.
– Widać zatem wyraźnie, że zarówno jedna i druga strona na tym zyskuje. PiS, tak jak właśnie powiedziałem, za to z drugiej strony nasi umiłowani przywódcy w ten sposób, że mogą wytykać palcem, wskazywać tych przebrzydłych złodziei z PiS-u i nie potrzebują w tym celu nawet procesu, nawet jakichś wyroków skazujących, bo wystarczy sam fakt, że osoba, której stawiają zarzuty uciekła do innego kraju i tam schroniła się przed wymiarem sprawiedliwości – wskazał.
– Jak widać, przez kilkanaście dni, mimo że siedział pod nosem polskich służb, niedaleko na Węgrzech, poseł Romanowski, nie udało się go namierzyć, co może przypominać fragment takiej piosenki śpiewanej niegdyś przez Skaldów, że w końcu nie o to chodzi, by złowić króliczka, ale o to, by gonić go – podsumował Piwowarczyk.
„…jak jakiś chłystek, jakiś pętak, prawda?” Korwin-Mikke o sprawie Romanowskiego [VIDEO]