Strona głównaMagazynUkraina coraz dalej od zwycięstwa. W kierunku końca wojny

Ukraina coraz dalej od zwycięstwa. W kierunku końca wojny

-

- Reklama -

Widoczna od kilku miesięcy zmiana trendów w wojnie na Ukrainie zapoczątkowana nieudaną kontrofensywą armii ukraińskiej latem ubiegłego roku pogłębia się. W ostatnich tygodniach można zauważyć kumulację negatywnych zjawisk dla Kijowa, nie tylko na froncie. Nieudana wizyta prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w USA, brak akceptu dla jego planu zwycięstwa przedstawionego Zachodowi, zakontraktowanie korpusu północnokoreańskich najemników przez Rosję oraz triumfalizm prezydenta Rosji Władimira Putina na spotkaniu krajów BRICS w Kazaniu, to ostatnie dowody na to, że szala wojny niestety coraz wyraźniej przechyla się na stronę Kremla. Moskwa, nie licząc się ze stratami bardzo powoli, lecz systematycznie umacnia swoją pozycję w Donbasie.

Ofensywa rosyjska na wybranych kierunkach ciągle trwa i mimo że posuwa się w żółwim tempie, to jednak postępuje, a jej politycznym odzwierciedleniem jest coraz większe usztywnienie rosyjskich władz w kwestii zakończenia wojny.

Co Zełenski ugrał w Ameryce

Wizyta w USA nie zakończyła się sukcesem. Prezydentowi Ukrainy nie udało się przekonać amerykańskich gospodarzy, żeby wyrazili zgodę na dostawy i używanie pocisków dalekiego zasięgu do atakowania celów w głębi Rosji. Zełenski spotkał się oboma kandydatami na prezydenta, tj. Kamalą Harris i Donaldem Trumpem. Znacznie bardziej interesujące było spotkanie z Trumpem. Dla Zełenskiego była to okazja do nawiązania poprawnych relacji z politykiem, który wkrótce będzie decydował o losie Ukrainy. Trump ma złą opinię o Zełenskim. Uważa go za naciągacza („Jest on jednym z najlepszych handlowców świata, ponieważ ile razy przyjeżdża, to dajemy mu 100 mld USD”). Trump – należy to koniecznie podkreślić – obwinia Zełenskiego, że wojna się nadal toczy i przez jego upór infrastruktura Ukrainy staje się ruiną. Trump ignoruje fakt, że to nie prezydent Ukrainy, ale prezydent Rosji rozpoczął tę wojnę. Podczas spotkania Zełenski powiedział, że „Ukraina albo wstąpi do NATO, albo będzie miała broń nuklearną”. Nie wiadomo, jakie wnioski Zełenski wyciągnął z tego spotkania, ale mógł się raczej upewnić, że jeśli Trump zostanie prezydentem, to szybko doprowadzi do końca wojny kosztem Ukrainy. Po prostu odetnie dostawy i zmusi Kijów do uległości.

Ukraiński plan zwycięstwa

Plan został przedstawiony w połowie października Radzie Najwyższej Ukrainy, a następnie Radzie Europy. Ten 5-punktowy projekt ma doprowadzić do zakończenia wojny w 2025 r. Do tego planu dołączone są 3 nieopublikowane załączniki przedstawione kilku najważniejszym sojusznikom, ale nie Polsce.

Punkt pierwszy dotyczy zaproszenia Ukrainy do NATO. Zaproszenie miałoby nastąpić dość szybko, w krótkim czasie. Zaproszenie jednak nie oznacza wstąpienia. To ostatnie, jak należy sądzić, jeśli miałoby miejsce, wymaga wiele czasu. Warto zauważyć, jak długo poprzednio trwało przyjęcie do Sojuszu kraju takiego jak Szwecja, kraju teoretycznie niekonfliktowego. Szwecja długo czekała na finalną zgodę, tylko dlatego, że jeden inny kraj blokował ten akces. W przypadku Ukrainy jest bardzo mało prawdopodobne, żeby została przyjęta. Przeciwni są najważniejsi sojusznicy: USA i Niemcy, ale nie tylko oni nie chcą tego akcesu. Zdecydowanie nie zgadzają się na to również prorosyjskie rządy Węgier i Słowacji. Niechętne są też Belgia, Hiszpania i Słowenia. Amerykanie mają swoje globalne interesy, z którymi koliduje ukraiński akces. Waszyngton zdaje sobie sprawę, że przyjęcie Ukrainy do Sojuszu jest kluczową sprawą bezpieczeństwa widzianego z pozycji Kijowa, ale też z pozycji Moskwy. Kreml może zgodzić się, żeby Kijów wstąpił do Unii Europejskiej, ale nigdy nie zgodzi na akces do uważanego za wrogiego sojuszu militarnego. Ameryka w swojej globalnej strategii ciągle bierze pod uwagę, że Rosja w przyszłości będzie w stanie poluzować swoją zwiększającą się zależność od Chin i nie chce dokonać takich zmian w międzynarodowej sytuacji, które nie tylko nie poluzują, ale uczynią ściślejszą współpracę rosyjsko-chińską.

Inną opcję mają Niemcy. Oni ponownie grają na współpracę z Rosją, która jeszcze na początku lat dwudziestych tego wieku przynosiła im tyle korzyści. Niemcy nie są zbyt zrażeni okrucieństwem, jakie w tej wojnie zaprezentowali Rosjanie, w tym systematyczne, wręcz barbarzyńskie ostrzeliwanie ukraińskich miast. Dla nich liczy się business as usual, czyli robienie interesów za wszelką cenę. Obecny zastój lub – jak twierdzą niektórzy – kryzys gospodarczy w Niemczech, którego jednym ze źródeł, ale nie jedynym jest brak nisko cenowych dostaw surowców energetycznych z Rosji, ukierunkowuje niemieckie władze na prowadzenie polityki niepowodującej dalszego pogarszania relacji z Moskwą. Berlin, który beztrosko przespał wyścig technologiczny, czego dowodem jest klęska jego flagowego przemysłu samochodowego w starciu z elektrykami z Chin, widzi w powrocie do współpracy z Rosją możliwość poprawy swojej pozycji gospodarczej i politycznej poprzez eksport niemieckich towarów do wygłodniałej gospodarki rosyjskiej. Oczywiście w zamian za import tanich surowców. Polityczną korzyścią byłaby możliwość wspólnego dyscyplinowania państw Europy Środkowo-Wschodniej, które w okresie wojny wyrwały się spod niemieckiej kurateli, zwłaszcza w sytuacji, kiedy po zakończeniu wojny USA, jak się przypuszcza, znacznie ograniczą swoje zaangażowanie w Europie na rzecz Azji Wschodniej, a nie wykluczone, że również na rzecz Bliskiego Wschodu.

Sprzeciw Węgier i Słowacji wynika natomiast z ich bilateralnych, konfliktowych relacji z Ukrainą, a pozostałych krajów z ich oceny ryzyka.

Punkt drugi dotyczy kwestii ściśle militarnych. Kijowowi bardzo zależy na otrzymaniu takich broni, którymi mógłby skutecznie razić terytorium Rosji: nie tylko tereny przygraniczne, czy położone trochę dalej od granicy, ale rosyjski interior. Ten punkt jest w sprzeczności z celami polityki głównych państw, ponieważ intensyfikuje wojnę. Warto także zauważyć, że ostrzał celów w Rosji może trochę skomplikować sytuacje Kremla, ale nie spowoduje kapitulacji. Dywanowe bombardowania Niemiec ani masowe bombardowania Iraku nie zmusiły ani Hitlera, ani Saddama Husajna do kapitulacji. Musiały dokonać tego wojska lądowe. Punkt ten zawiera również propozycję powietrznej obrony Ukrainy dokonywanej z terytorium państw NATO sąsiadujących z Ukrainą, w tym z Polski oraz wspólne patrolowania ukraińskiej przestrzeni powietrznej. Komentując ten punkt, można go ocenić jednym zdaniem. To propozycja wciągnięcia Zachodu do wojny, czyli jest to ostatnia rzecz, którą Zachód chciałby uczynić.

Punkt trzeci zawiera propozycję przesunięcia tych środków obrony powietrznej przestrzeni ukraińskiej na teren Ukrainy po wojnie. Miałby to być militarny pakiet odstraszania Rosji przed próbą rozpętania kolejnej wojny. To jest zupełnie sprzeczne z tym, czego żądała Rosja ze względu na swoje bezpieczeństwo, czyli usunięcia się NATO z Europy Środkowej i dlatego też Amerykanie tak niechętnie angażują się w rozmieszczenie niektórych środków dalekiego zasięgu na terenie Polski, nie mówiąc już o tym, żeby to mieli zrobić na Ukrainie.

Punkt czwarty ma charakter gospodarczy. Zełenski proponuje wspólny nadzór oraz wspólną eksploatację metali ziem rzadkich na Ukrainie wraz z państwami zachodnimi. To kluczowe surowce dla przemysłu, a Zachód jest pod tym względem bardzo uzależniony od importu z Chin, które są niemal monopolistą w produkcji tych zasobów. Szacuje się, że 98 proc. tych metali używanych w UE pochodzi z Państwa Środka. Ta propozycja ma na celu silniejsze związanie Zachodu z Ukrainą, ponieważ więzi gospodarcze, jak wiadomo, są silniejsze od związków politycznych i w przypadku zaangażowania się w ten biznes, Kijów zakłada, że Zachód będzie bardziej skłonny dbać o jego bezpieczeństwo.

Punkt piąty dotyczy okresu powojennego i zawiera program zastąpienia armii amerykańskiej przez armię ukraińską jako gwaranta bezpieczeństwa w Europie. To kusząca propozycja dla Amerykanów, mająca uwolnić ich z tak niechcianego zaangażowania w Europie w sytuacji coraz bardziej konfrontacyjnej sytuacji w Azji Wschodniej. Punkt ma jeden zasadniczy błąd. Mimo faktu, że armia ukraińska jest obecnie o wiele bardziej doświadczona pod względem prowadzenia działań militarnych niż armie państw NATO i liczniejsza od nich, to Ukraina nie ma takiej pozycji i siły, że być militarnym gwarantem bezpieczeństwa europejskiego, jak USA.

Jak należy oceniać ten plan? To próba bezpośredniego wciągnięcia państw NATO w wojnę, dlatego Zachód ten plan odrzucił. Można go także traktować jako przykrywkę dla zgody Kijowa na rozpoczęcie rozmów pokojowych z nieuchronnymi stratami terytorialnymi Ukrainy. Wtedy rządzący, na których skupi się gniew Ukraińców, będą mogli powiedzieć, my chcieliśmy wygrać tę wojnę, ale Zachód nie pozwolił.

Koreańscy najemnicy

Wojna staje się coraz bardziej globalna. Obecnie bezpośrednio angażuje się w nią Północna Korea. Tamtejszy faraon Kim Dzong Un zgodził się wysłać korpus północnokoreańskich wojsk na Ukrainę, żeby wspomóc rosyjską armię, która widocznie ma problemy z rekrutacją kolejnych roczników. Według różnych informacji jednostki specjalne północnokoreańskiego reżimu są już na ukraińskim froncie. Mają one liczyć ok. 3 tys. żołnierzy, podczas gdy reszta tego korpusu ma być szkolona w azjatyckiej części Rosji. KRLD nie tylko dostarcza żołnierzy, ale też produkuje amunicję dla Rosji. Według południowokoreańskiego wywiadu KRLD wysłała do Rosji 20 tys. kontenerów z uzbrojeniem. Kim Dzong Un ma w zamian otrzymać pomoc w rozwoju programu nuklearnego oraz pomoc w rozwoju balistycznych rakiet.

Zaangażowanie się KRLD w tę wojnę to groźny precedens. Zmusza on drugą stronę do podjęcia pewnych decyzji. Jakich, tego jeszcze nie znamy. Korea Południowa już ogłosiła, że zwiększy swoją pomoc dla Ukrainy. Czy to oznacza wysłanie południowokoreańskich wojsk? Stanowczo zareagowały także USA. Faktem jest, że Kim boi się militarnej reakcji Waszyngtonu i Seulu. Świadczą o tym jego decyzje o wysadzeniu dróg i mostów przy granicy pomiędzy oboma Koreami.

BRICS w Kazaniu

Podczas gdy Zełenski szuka wyjść z pogarszającej się sytuacji, Putin triumfuje w Kazaniu na szczycie BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA…), do których już dołączyły Egipt, Iran, ZEA i Etiopia. Na szczycie było jeszcze 25 państw, w tym 13 aspirujących do akcesu to tej grupy. Putin niewątpliwie odniósł sukces, pokazując, że nie jest on izolowany w skali globalnej. Sam szczyt wzmocnił tendencję do szukania nowych partnerów w państwach globalnego południa i tworzenia wspólnej globalnej strefy kosztem interesów Zachodu.

W kierunku końca wojny

Gdy Zełenski chce walczyć, Zachód zaczyna działać na rzec zakończenia wojny, zdając sobie sprawę, że Ukraina tej wojny nie wygra. Do pogarszającej się sytuacji na froncie dochodzą: coraz większa dezercja, masowe uchylanie się od służby wojskowej, wciąż wielka korupcja. Zachód dodatkowo wystraszony desperacką wypowiedzią Zełenskiego o broni nuklearnej uważa, że należy teraz negocjować z Putinem, zanim front się załamie i natowskie armie będą zmuszone do interwencji. Na Zachodzie absolutnie nikt nie chce dopuścić do tej sytuacji. O tym, jak wyjść z tej sytuacji, debatowali w Berlinie prezydenci USA i Francji, brytyjski premier i niemiecki kanclerz. Warto zauważyć, że nie zaproszono żadnego z państw Europy Środkowej, które mają bardziej krytyczny stosunek do Rosji niż wymienione kraje Zachodu. Sondażowe rozmowy już trwają poprzez pośredników. Jednym z nich jest turecki premier Recep Erdogan. Zaangażowany ma być podobno także Alaksandr Łukaszenka. Wydaje się, że los Ukrainy jest już przesądzony. Pozostanie tylko kwestia na ile i za ile.

Najnowsze