Mieszkańcy Ustrzyk Dolnych na Podkarpaciu coraz częściej borykają się z niepokojącym zjawiskiem – rosnącą populacją wilków, które coraz odważniej zbliżają się do centrum miasta. Lokalna społeczność wyraża rosnący niepokój z powodu nasilającej się aktywności tych drapieżników.
Według szacunków, populacja wilków w gminie Ustrzyki Dolne może liczyć nawet kilkaset osobników. Mieszkańcy, tacy jak pani Janina, przyznają, że po zmroku boją się wychodzić z domów, gdyż sami byli świadkami spotkań z tymi zwierzętami.
„W zeszłym tygodniu sama widziałam wilka przy ul. Rzecznej, przecież to środek miasta” – relacjonuje w Interii przestraszona kobieta.
Problem narasta od zeszłego roku, kiedy zaczęto odnotowywać coraz więcej przypadków konfrontacji ludzi z wilkami. Zwierzęta coraz śmielej podchodzą do zabudowań miejskich, ignorując obecność człowieka. Jeden z mieszkańców, pan Krzysztof, opisuje, jak wilk „wyszczerzył tylko na mnie kły i poleciał”.
Władze lokalne przyznają, że „aktywność watahy wilków jest większa”, co wynika z ogólnego wzrostu populacji zwierzyny płowej na tym terenie. Wilki przeniosły swoje łowiska na tereny miejskie, polując na sarny i jelenie.
Powiat otrzymał zgodę na odstrzał trzech wilków, ale brakuje ochotników do przeprowadzenia tej operacji. Starosta Marek Andruch tłumaczy, że „raz, że nie ma chętnych, a dwa, że nie jest to takie proste”.
Problem dotyczy również okolicznych hodowców. Artur Lenart, właściciel gospodarstwa w Bandrowie, podkreśla, że w zeszłym roku wilki zjadły mu 70 owiec, a w tym roku już 80. „Próbowałem już wszystkiego, jestem na skraju wytrzymałości” – przyznaje zrozpaczony hodowca.
Z inwazją wilków zmagają się nie tylko mieszkańcy Ustrzyk Dolnych. O tym, jak wygląda sytuacja nieopodal Warszawy, można przeczytać w poniższym artykule.
Wilki pod Warszawą. „Potrafi dopaść go na jego własnym podwórku i zlikwidować”