Zatrzymanie Kamila L., znanego jako „Budda”, odbiło się szerokim echem. Youtuber został zatrzymany w poniedziałek w jednym z hoteli w Warszawie, gdzie przebywał wraz ze swoją dziewczyną Aleksandrą. Ujawniono, co działo się chwilę przed zatrzymaniem.
Znany youtuber został w poniedziałek wyprowadzony w kajdankach przez funkcjonariuszy CBŚP z jednego ze stołecznych hoteli. Akcja funkcjonariuszy CBŚP została przeprowadzona nad ranem. Mundurowi weszli do hotelu i wyszli z niego z zatrzymanym celebrytą. Według świadków odbywało się to szybko i z dużą dyskrecją.
Wraz z „Buddą” zatrzymanych zostało dziewięć osób. Według CBŚP sprawa ma związek z nielegalnym hazardem i loteriami, które miała organizować „grupa przestępcza”.
Akcja CBŚP wzbudziła zainteresowanie gości i pracowników warszawskiego hotelu. – Widziałem, jak kilku policjantów weszło do hotelu, a chwilę później wyprowadzali kogoś w kajdankach. Nikt nie podnosił głosu ani nie dochodziło do żadnej konfrontacji. Wyglądało to, jak standardowa procedura. Ta osoba nie stawiała oporu i spokojnie wykonała polecenia funkcjonariuszy. Dopiero potem zorientowałem się, że chodzi o tego youtubera – powiedział „Faktowi” anonimowy świadek.
Z informacji tabloidu wynika, że „Budda” przebywał w obiekcie od niedzieli. Mężczyzna miał wynająć pokój za półtora tysiąca złotych. Youtuber jednak nie wzbudzał podejrzeń i nie rzucał się w oczy. Według informatora gazety, youtuber był widziany w hotelowym barze.
– Normalny i spokojny człowiek. Nie epatował kasą. W przeciwieństwie do innych, którzy zostawiają tu sporę pieniądze, to raczej powiedziałbym, że zachowywał się skromnie – ocenił informator.
Kamila L. podczas jego pobytu w hotelu mieli odwiedzić także koledzy. Pracownicy nie mogą wypowiadać się w sprawie. Potwierdzili natomiast, że policja prowadziła działania na terenie ich hotelu.
Sprawę prowadzi prokuratura w Szczecinie, gdzie trwa przesłuchanie świadków. – Cały czas przesłuchujemy osoby związane z tą sprawą. Na ten moment mogę powiedzieć, że jedna z osób do wtorku na pewno nie będzie przesłuchana. Natomiast przesłuchania pozostałych osób powinny się zakończyć – podała prok. Katarzyna Calów-Jaszewska, która prowadzi sprawę.