Niedawna powódź w Polsce wywołała dyskusję na temat jej skali i przyczyn. Ekspert w dziedzinie hydrologii i gospodarki wodnej prof. Piotr Kowalczak kwestionuje raporty, na które powołują się klimatyści. Ci bowiem nie mają wątpliwości, że za powódź odpowiada szeroko rozumiane globalne ocieplenie czy „zmiany klimatu”.
W rozmowie, którą opublikowano na kanale Rumble, Tomasz Sommer przytoczył wyniki jednego z raportów o powodzi. Powołano się w nim na organizację World Weather Attribution, a ta organizacja z kolei powołuje się na Imperial College.
– No brzmi to po prostu, jakby sam Alfred Nobel przyszedł i to wszystko ogłosił w połączeniu z Albertem Einsteinem – kpi Sommer. – Oczywiście okazuje się, że jest to jedna wielka komedia pomyłek, bo jakiś taki ogólny raport, który najwyraźniej był w ogóle robiony wcześniej, rzeczywiście na tej stronie – która jest małą stroną związaną z jakimś tam ruchem klimatystycznym – i na samym początku tego raportu jest korekta. Piszą tutaj, że im się wszystko pomyliło o jedyne 90 proc., czyli mówili o wzroście o 50 proc., teraz mówią o wzroście o 5 proc. – kontynuował Sommer.
Prof. Kowalczak przywołał z kolei inne twierdzenia klimatystów. Niektórzy z nich zapewniają, że powódź, która nawiedziła Polskę pod koniec września br., była najintensywniejsza w historii.
Ekspert dowodzi jednak, że w rzeczywistości ostatnia powódź była „najmniejsza pod względem obszaru, najmniejsza pod względem intensywności zjawisk” w porównaniu do wcześniejszych znaczących powodzi z lat 1903, 1934, 1997 i 2010.
Zaznacza oczywiście, że miejscami, w tych „małych zlewniach zjawiska były bardziej intensywne niż w tych pozostałych”, natomiast jako „hydrolog musi brać pod uwagę całość sytuacji”.
Prof. Kowalczak krytykuje ponadto raport, w którym mówi się, że powódź była spowodowana przez najintensywniejsze opady w historii, na co wpływ miało rzekomo globalne ocieplenie. Hydrolog przytacza dane, zgodnie z którymi ostatni niż genueński przyniósł opady w skali 70mm, a żeby w ogóle na poważnie brać ten raport, to skala opadów powinna być przynajmniej trzy albo cztery razy większa. Przypomniał, że powódź w 1997 roku przyniosła w niektórych miejscach 500mm. – W ciągu trzech dni występował ciągły opad, który mordował tam tę okolicę – mówi.
– Także to (ten raport) w ogóle nie przystaje do niczego. Jest to znowu kolejna próba nikomu niepotrzebnej działalności – mówi o klimatystach. – Powinniśmy spokojnie przeanalizować te zjawiska, poszukać, gdzie się nie udało, gdzie można było zrobić lepiej, a nie powinniśmy tracić czasu, by na zasadzie myślenia politycznego znaleźć podstawę, aby kogoś tam załatwić – dodaje.
Także w kontekście zarządzania kryzysowego apeluje o spokojną analizę i skupienie się na praktycznych rozwiązaniach. – My musimy znaleźć naprawdę nowe, dobre rozwiązania oraz usprawnić to, co działa dobrze. Taka diagnostyka pozwoli nam stworzyć dokładny, bardzo dobry program przeciwpowodziowy – mówi.
Cała rozmowa Tomasza Sommera z prof. Piotrem Kowalczakiem do obejrzenia poniżej oraz na kanale Rumble.