Czy prostytucja będzie uznana za jedną z form pracy? Na tą kwestią niebawem odbędzie się głosowanie w Radzie Europy.
„Pracownicy seksualni” mieliby takie same prawa jak pracownicy innych sektorów. W konsekwencji, kilka państw powinno zmienić swoje prawodawstwo i usunąć przepisy penalizujące klientów (Szwecja, Francja); ale „alfonsów”, którzy staną się przecież… pracodawcami.
Zdrowy rozsądek podpowiada, że nie jest to jednak normalna praca i dość często nie wybiera się takiej formy zarobkowania dobrowolnie i dla przyjemności. Duża część prostytutek to ofiary międzynarodowych sieci handlarzy ludźmi.
Zgłoszona rezolucja Rady Europy wzbudziła spore echa społeczne i ukazała się nawet petycja z prośbą o jej odrzucenie lub odesłanie z powrotem do komisji. Autorzy piszą o tym, żę „prostytucja nie jest pracą, ale zamachem na godność kobiet, sprzecznym z wolnością i integralnością fizyczną ludzi, systematycznie naraża kobiety na przemoc i jest ściśle powiązana z handlem ludźmi”.
Wskazuje się też, że debata na ten temat w komisji Zgromadzenia była w dużej mierze stronnicza. Przedstawiano tam raporty aktywistów i działaczy lub organizacji pozarządowych sprzyjających prostytucji. Z kolei rezolucje Parlamentu Europejskiego, raporty ekspertów ONZ i organizacji pomocy kobietom, były pomijane.
Autorzy apelu uważają, że projekt rezolucji to dzieło lobby, które niedawno przedstawiało w ONZ i przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka prostytucję jako rodzaj wolności. Teraz chcą uzyskać uchwałę Zgromadzenia Rady Europy.