Strona głównaMagazynDokręcanie śruby. Potężny oręż dla władzy do walki z niepokornymi

Dokręcanie śruby. Potężny oręż dla władzy do walki z niepokornymi

-

- Reklama -

U progu zbliżających się kolejnych wyborów prezydenckich Alaksandr Łukaszenka wzmógł nacisk na kościoły, by te nie wymknęły się spod kontroli i nie poparły opozycji. Jednym z jego elementów jest ustawa „O zmianach przepisów w kwestii działalności organizacji religijnych”. Daje ona władzom potężny oręż do walki z niepokornymi.

W ciągu 34 lat Kościół katolicki na Białorusi przeszedł znaczącą metamorfozę. Przede wszystkim zaczął tracić polski charakter, ulęgając białorutenizacji. Z czterech diecezji tylko grodzieńska zachowuje polski charakter, wynikający z faktu, że zdecydowana większość jej wiernych jest Polakami. I w niej jednak procesy białorutenizacyjne są zapuszczone w takiej skali, że zanik polskości będzie tylko kwestią czasu. Białorutenizacja Kościoła na Białorusi jest nie tylko efektem nacisku władz, ale także polityki Stolicy Apostolskiej, która chce, by Kościół katolicki miał wszędzie narodowy charakter i nie był utożsamiany z sąsiednim państwem. Stało się to za sprawą księży, którzy z ochotą przystąpili do wprowadzenia języka białoruskiego w Kościele. Większość z nich pochodziła z Polski, choć dzisiaj znaczna ich część to księża miejscowi.

- Reklama -

Kościół katolicki pod kierunkiem abp. Kazimierza Światka, a następnie abp. Tadeusza Kondrusiewicza starał się manewrować w trudnej sytuacji, bo białorutenizacja często budziła opory wśród wiernych. Kościół nie miał wyjścia, a przybierając sztafaż białoruski, mógł liczyć na rozwój i „życzliwość” w kraju, w systemie którego bez „życzliwości” władz nie da się funkcjonować. Łukaszence było to jak najbardziej na rękę. Dzięki białorutenizacji Kościoła katolickiego skutecznie zahamował polskie odrodzenie w środkowej, północnej i wschodniej Białorusi, ograniczając je tylko do Grodzieńszczyzny. Kościół, nie krytykując rządzącego reżimu, w jakiejś mierze go uwiarygodniał i legitymował. Łukaszenka doceniał to i kokietował Watykan. Zgodził się nawet na założenie i budowę w Mińsku Akademii Teologii Katolickiej. Obie strony zaczęły prowadzić negocjacje w sprawie zawarcia kompleksowego porozumienia, czegoś na kształt konkordatu.

Koniec kohabitacji

Ta kohabitacja skończyła się w 2020 r. po wyborach prezydenckich, w których Łukaszenka ogłosił się zwycięzcą, a opozycja uznała, że zostały sfałszowane. Kościół znalazł się między młotem a kowadłem. Każda ze stron oczekiwała od niego poparcia. Episkopat Kościoła katolickiego na Białorusi wziął na wstrzymanie. Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz starał się lekko zdystansować od Łukaszenki, co rozwścieczyło dyktatora. Zmusił Watykan do odwołania arcybiskupa ze stanowiska metropolity mińsko-mohylewskiego i zastąpienia go nowym hierarchą. Wszyscy księża, którzy chociażby tylko sympatyzowali z opozycją, a było ich niewielu, zostali poddani represjom. Ze względu na to, że Polska poparła opozycję, Łukaszenka wszystko to, co związane z nią na Białorusi, uznał za zagrożenie dla swojego reżimu. Polscy księża posługujący na Białorusi zostali uznani za piątą kolumnę. Początkowo Łukaszenka chciał ich wszystkich wydalić, ale ograniczył się, po interwencji Watykanu, do poddania ich ścisłemu nadzorowi swoich służb. Nieoficjalnie zaczęło się mówić, że będą oni mogli nadal pracować, pod warunkiem że Kościół będzie tonował nastroje, przyczyniając się do uspokojenia sytuacji w republice. Katoliccy biskupi zaczęli pojawiać się na państwowych uroczystościach z udziałem prezydenta, a dziekani i proboszczowie parafii na spotkaniach o mniejszej skali na szczeblu rejonu czy gminy.

Sytuacja zaczęła się zaostrzać po inwazji Rosji na Ukrainę i dalszym pogorszeniu stosunków Białorusi nie tylko z Polską, ale całym Zachodem. U progu nowych wyborów prezydenckich, w których Łukaszenka prawdopodobnie już nie wystartuje, dyktator przystąpił do dokręcania śruby. Pod szczególną kontrolę wzięto wszystkie struktury kościelne w Mińsku. Zamknięto m.in. prywatną szkołę katolicką, mieszczącą się w ośrodku „Misja Dobrego Samarytanina”, w której nauka odbywała się po białorusku, a uczęszczały do niej dzieci działaczy opozycyjnych. Władze uznały placówkę za wylęgarnię opozycji i kazały zamknąć. Wiernym został też odebrany w Mińsku tzw. czerwony kościół, czyli świątynia pw. św. Szymona i św. Heleny, ufundowany przez Edwarda Woyniłłowicza.

Zabrana świątynia

Najpierw w świątyni zdarzył się pożar, po którym władze zarządziły jej remont, a później zamknęły, odbierając budynek wiernym, którym wcześniej go tylko wydzierżawiły. Powód tego był prosty. Świątynia ufundowana przez polskiego magnata, z którego użytkownicy kościoła chcieli zrobić Białorusina, stoi w samym środku dzielnicy rządowej przy Placu Niepodległości, obok budynku rządu i siedziby prezydenta. Każdy przybysz zwiedzający centrum Mińska przeżywał zdziwienie, że stoi w nim katolicka świątynia, a nie cerkiew prawosławna. Zabierając wiernym świątynię, Łukaszenka chciał pokazać im ich miejsce. Było to ostrzeżenie, że jeżeli w najbliższych wyborach poprą opozycyjnego kandydata, to stracą też inne świątynie.

Od lipca tego roku zaczęła na Białorusi obowiązywać ustawa „O zmianach w przepisach w kwestii działalności organizacji religijnych”, która znacznie utrudni funkcjonowanie Kościoła. W ciągu roku musi on ponownie przerejestrować wszystkie parafie. Te mające mniej niż 20 wiernych będą zlikwidowane. Parafia pojmowana jako organizacja religijna może nie zostać ponownie zarejestrowana, jeżeli prowadzi: „działalność przeciwko suwerenności Białorusi”, ustrojowi konstytucyjnemu, zgodzie społecznej i głównych kierunkach polityki wewnętrznej i zewnętrznej”. Jakby tego było mało, nowa ustawa daje władzom możliwość likwidacji parafii w każdej chwili, jeżeli prowadzi działalność „przeciwko suwerenności Białorusi”, czy przeciwko „głównym kierunkom polityki wewnętrznej lub zewnętrznej”.

Ustawa ma więc charakter „kagańcowy” – ma zmusić Kościół katolicki, by pamiętał, w jakim kraju funkcjonuje. Pokazuje mu, że jeżeli nie chce mieć kłopotów, to nie może być tylko białoruski, bo ten wymóg już spełnia, ale także proprezydencki lub przynajmniej neutralny. Jeżeli nie zrozumie tych ostrzeżeń, to będzie miał kłopoty.

Najnowsze