W jednej sprawie zgodni są praktycznie wszyscy postępowi publicyści – bo dziś właściwie wszyscy publicyści są postępowi. Pamiętam jeszcze sprzed półwieku, gdy i mnie i śp. Stefana Kisielewskiego zaskoczył pewien intelektualista, który stwierdził, że jak ktoś nie jest postępowy (czy wręcz: lewicowy), to w ogóle nie jest intelektualistą. Dziś, po pół wieku, w ogóle nikt by tego nie zrozumiał, bo nikt nie widział intelektualisty-reakcjonisty. Korwin-Mikke? No, być może jest b. inteligentny, ale intelektualistą z pewnością nie jest.
Bez dyskusji. To widać. To słychać. To czuć…
Otóż sprawą tą jest powszechna oświata. Statystyki nieodmiennie odnotowują wzrost liczby umiejących czytać i pisać jako niemal wskaźnik wzrostu gospodarczego. Nie bacząc na ostrzeżenia innego wybitnego reakcjonisty śp. Mikołaja Gómeza Dávili: „Jest rzeczą niemożliwą, aby doprowadzić do całkowitego zdziczenia lud, który nie posiada podstawowego wykształcenia”.
Jest oczywiste, że Lewicy zależy na tym, by Masy czytały lewicowe gazety, jak „Trybuna Ludu”, „Gazeta Wyborcza”, „Fakt” i podobne. Skąd Lewica wie, że Masy będą czytać treści lewicowe? Stąd, że prawicowe są nie tyle może nawet za trudne, ale tak odbiegają od przyjętych stereotypów, że Prosty Człowiek nie jest w stanie ich przyswoić. Jak zauważył wspomniany przed chwilą: „Idea polityczna, która nie prowadzi do katastrofy, nigdy nie jest popularna”.
Bo Lewica – wbrew swoim hasłom – pracowicie umacnia stereotypy. I chce doprowadzić L*d do całkowitego zdziczenia.
Co jest ciekawe: intelektualiści twierdzą, że „Wiedza to potęga”, „Nauka to potęgi klucz”, „Ludzie uzbrojeni w wiedzę odnoszą sukcesy”. Jednocześnie ci sami intelektualiści są gremialnie (to znów stereotyp!) przeciwko powszechnemu dostępowi do broni!!
Tymczasem wiedza to rzeczywiście potęga – jednak, jak zauważył pewien intelektualista: „Dzięki internetowi ludzkość potrafi przez minutę wyprodukować więcej głupstw niż kiedyś przez sto lat”. Jednak bez internetu nie było wiele lepiej.
Wiedza – to znacznie silniejsza broń niż pistolet. Ile osób może zgładzić gość z pistoletem? Sześć? Szesnaście? 36? Otóż gdyby nawet codziennie ktoś gdzieś na świecie zabijał 36 osób, to statystyki wypadków nawet by nie drgnęły, bo dziennie tysiące osób celowo lub przypadkiem schodzi z tego świata, często zabierając ze sobą sporo osób postronnych.
Tymczasem pewnego intelektualistę w Paryżu nauczono czytać i pisać. Niestety: czytał treści lewicowe i pisał – jeszcze je twórczo przyostrzając. A w Kambodży zaś nauczono czytać i pisać pewnego dalekiego kuzyna króla. Uzbrojonego w tę umiejętność faceta wysłano na stypendium do Paryża, gdzie szybko znudziły go studia techniczne – i przeczytał wspomniane przed chwilą wypociny. Postanowił zastosować je w praktyce – i kosztowało to życie parę milionów Khmerów.
Bo wiedza – to istotnie potęga!
Co ciekawe: gdy ktoś zastrzeli 30 osób, to natychmiast podnosi się klangor, by pozabierać ludziom broń. Gdy śp. Pol Pot zamordował kilka milionów ludzi – to nikt nie domaga się zakazu dostępu do lewicowej literatury! Ani tego, by czytania i pisania uczyć wyłącznie ludzi na jako takim poziomie!!
Ciekawe dlaczego?
Chętnych do zakazywania są całe tabuny; może po prostu ludzie nie widzą związku między powszechnym dostępem do wiedzy – a morderstwami?
Może też uważają, że śmierć człowieka to tragedia; śmierć miliona ludzi – to statystyka… Więc nie ma się czym przejmować.
Pamiętam, jak zdziwiłem się, gdy w latach 70. mój ówczesny promotor, zacny mason śp. prof Klemens Szaniawski powiedział mi, że znał jednego uczonego, który uważał, że do świata nauki powinno się wpuszczać tylko ludzi, których ojciec i dziadek są naukowcami. Uważałem to wtedy za skrajny absurd – ale dziś myślę, że mogą istnieć ludzie (ja do nich nie należę; ja jestem ryzykant!) uważający, że niechby i tysiąc teoryj naukowych nigdy nie powstało, nie dokonano dziesięciu tysięcy wynalazków – byle taki Stalin, Hitler czy inny Trocki nie zdobyli żadnego wykształcenia. Ostatecznie można być znakomitym akwarelistą nie umiejąc czytać i pisać! Może nawet i lepszym – bo zamiast tracić czas na naukę liter, młody Adolf już w wieku siedmiu lat uczyłby się mieszać farby – a wiadomo, że wiedza utrwala się tym lepiej, im wcześniej jest nabyta!
L*d Prosty mógłby opanowywać sztukę czytania na książeczkach do nabożeństwa – koniecznie po łacinie, bo przecież i tak nic nie rozumie! Ten model nieźle sprawdzał się przez paręset lat. A były to czasy Kopernika – na przykład.
Dziś L*d by wyśmiał tego klechę z Torunia – bo przecież każdy widzi, że Słońce kręci się dookoła Ziemi. A księża nie są specjalnie poważani, zwłaszcza kanonicy.
Jak wyselekcjonować ludzi, których warto uczyć czytania i pisania? Np. sprawdzać, czy w wieku 7 lat może zrozumieć Twierdzenie Pitagorasa. I już mamy odsianą p. prof. dr. Hab. Monikę Płatek – obrończynię tezy, że w homorodzinach rodzi się tyle samo (albo nawet i więcej) dzieci niż w rodzinach normalnych. Zajęłaby się rodzeniem i wychowywaniem dzieci i takie głupoty nawet nie zaświtałyby w Jej główce!
Na zakończenie. Proszę zauważyć, że intelektualiści głośno krzyczą, że obowiązkiem intelektualisty jest rozbijać zastane stereotypy i zaprzeczać uznanym prawdom. To prawda – ale chodzi im o stereotypy, które przeszkadzają intelektualistom. A nie o takie artykuły, jak ten!!