Wielu przeciwników ustawy „lex Kamilek” wskazywało na absurdalne i bezsensowne zapisy, ale politycy wiedzieli swoje i… znów nie mieli racji. Wiadomo już, jak nowa ustawa działa w praktyce – kurator oświaty i dyrektorzy szkół nie zostawiają na przepisach suchej nitki. Tymczasem każdy, kto krytykował zapisy ustawy podczas jej procedowania, był szufladkowany jako zwolennik katowania dzieci.
Zapędziliśmy się z tą ustawą w kozi róg; może intencje były dobre, ale wyszło, jak wyszło; nauczyciele są sparaliżowani strachem – tak oceniają działanie „lex Kamilek” w piątkowej „Gazecie Wyborczej” stosujący ją w praktyce przedstawiciele oświaty.
„Mam traktować każdego jak przestępcę? Ludzie wpadli w panikę. Koleżanka po fachu ma segregatory wypchane różnymi zgodami. Zebrała od rodziców pisemne oświadczenia, że nauczyciel WF-u może dotknąć ich dziecko podczas asekuracji przy wykonywaniu ćwiczeń” – powiedziała cytowana w piątkowym wydaniu „Gazety Wyborczej” dyrektorka Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 12 w Krakowie Magdalena Mazur. Przyznała, że coś takiego nie przyszłoby jej do głowy.
#lexKamilek pic.twitter.com/gTHoPqWKSO
— 𝚛𝚞𝚗𝚗𝚒𝚗𝚐🇵🇱 (@DolinaRoztoki) September 23, 2024
Jak przypomniała gazeta, od września obowiązuje ustawa „lex Kamilek”, czyli nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Dodaje, że wszystkie placówki, w których przebywają dzieci, miały opracować i wdrożyć własne standardy ochrony małoletnich. W nowelizacji znajduje się istniejący już wcześniej wymóg weryfikacji karalności przyjmowanych do pracy nauczycieli, nie ma w niej jednak jasno określonych form kontaktu nauczyciel – uczeń.
„Zapędziliśmy się tą ustawą w kozi róg. Ukręciliśmy bicz na samych siebie. Może intencje były dobre, ale wyszło, jak wyszło. Po pierwsze zamiast kazać szkołom tworzyć własne standardy, trzeba było opracować wspólne, ale takie, które byłyby jasne dla wszystkich i nie pozostawiały pola do interpretacji. Obecne przepisy nie są jasne, co rodzi pole do własnych interpretacji” – powiedziała dyrektorka SP nr 2 Jolanta Gajęcka cytowana przez „GW”.
Pisze do mnie znajomy (nie z internetów, ale znamy się od lat osobiście):
„W szkole dzieci mojej siostry nie będzie w tym roku Dnia Babci i Dziadka. Każdy dziadek i babcia musieliby bowiem zgodnie z „lex kamilek” wchodząc na teren szkoły okazać aktualne oświadczenie o…— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) September 12, 2024
Cytowany na łamach „GW” nauczyciel z VIII LO w Krakowie, Tomasz Włoczkowski dopytuje, co z przyjętym przez szkołę zakazem spania uczniów z uczniami w jednym pokoju. „Co, jak jedziemy do schroniska, w którym jest wspólna sala? Pytań jest wiele, a nauczyciele są sparaliżowani strachem” – mówi gazecie. „GW” podaje, że z tego tytułu część szkół odwołuje wycieczki, na które do tej pory jako opiekunowie jeździli rodzice.
Tak się kończy dopuszczenie lewaków do władzy. Kolejne żniwo idiotycznego „Lex Kamilek” pic.twitter.com/NiT4NKb8SF
— Krengiel🇵🇱 (@krolbijedame) September 5, 2024
Szkoły chcą chronić dzieci przed pedofilami. Masowe wątpliwości dyrektorów