Brandenburgia, niemiecki kraj związkowy graniczący od wschodu z Polską, przygotowywał się na powódź. Ekspert twierdzi jednak, że przed poważnymi skutkami, ten kraj uratowały polskie tamy.
Południowo-zachodnia Polska cały czas mierzy się z problemem powodzi oraz jej skutkami. Niektóre miejscowości wyglądają tak, jakby przeszła tamtędy wojenna zawierucha.
Reszta regionów wysyła powodzianom wsparcie w postaci darów ze zbiórek, a na miejscu działa także wojsko, prowadząc operację „Feniks”.
Powodzie pojawiły się nie tylko u nas, ale także w wielu innych państwach Europy. Ciężka sytuacja była np. w Rumunii.
Wielka woda zjawiła się także w Niemczech. Brandenburgia, która graniczy z Polską, również musiała mierzyć się z żywiołem, ale minister środowiska tego kraju związkowego uważa, że region nie ucierpiał aż tak mocno.
– W przeciwieństwie do 2010 r. obecna sytuacja wyjściowa jest bardziej korzystna ze względu na wyraźnie niską fazę wody i suche gleby. Ponadto od tego czasu wdrożono skuteczne środki ochrony przeciwpowodziowej – powiedział Axel Vogel.
Z kolei Axel Kruschat z brandenburskiego stowarzyszenia na rzecz środowiska i ochrony przyrody twierdzi, że Brandenburgię uratowały polskie tamy.
– Wiele zapór pękło w Polsce, w wyniku czego duże obszary wzdłuż Odry zostały zalane – powiedział. – W rezultacie duża część wody zniknęła z fali powodziowej, co spowodowało ulgę dla kolejnych obszarów – a tym samym także Brandenburgii. Gdyby cała ta woda dotarła do nas, nie jest pewne, czy nasze tamy byłyby wystarczająco wysokie – stwierdził Kruschat.
Również gazeta „Berliner Zeitung” pisze, że przerwane tamy i powódź w Polsce prawdopodobnie chronią wschodnią część Brandenburgii przed katastrofą.