Strona głównaMagazynPolskość odchodzi w przeszłość. Oficjalnie jest dobrze

Polskość odchodzi w przeszłość. Oficjalnie jest dobrze

-

- Reklama -

Oficjalnie jest dobrze. Społeczność polska na Łotwie trwa. Ma swoją organizację, szkoły, media, korzysta z praw należących mniejszościom narodowym, żyjącym w krajach Unii Europejskiej, której członkiem jest Łotwa. Jej przedstawiciele zasiadają w samorządach z ramienia łotewskich partii, startują do parlamentu itp. Założycielka Związku Polaków na Łotwie Ita Kozakiewicz ma w Rydze, stolicy republiki, swoją ulicę, a w Jekabpilsie nawet swój pomnik. Coś takiego w sąsiedniej Litwie jest nie do pomyślenia. Realna rzeczywistość wygląda jednak zupełnie inaczej. Polacy na Łotwie są społecznością wymierającą, której za 20-30 lat może nie być!

Dane statystyczne są nieubłagane. W 1989 r. społeczność polska na Łotwie liczyła 60 416 osób, w 2020 r. 37 960. W ciągu 30 lat ilość Polaków mieszkających na Łotwie zmniejszyła się znacząco, niemal o połowę. Procentowy spadek Polaków w całej ludności Łotwy nie jest tak duży. Ich populacja wynosi 2 procent podczas, gdy w 1989 r. stanowiła 2,3 proc. Wynika to z faktu, że cała Łotwa przeżywa zapaść demograficzną. Liczba jej ludności zmniejszyła się katastrofalnie.

- Reklama -

Na początku lat dziewięćdziesiątych minionego wieku Łotwę zamieszkiwało 2 mln 660 tys. osób. Obecnie żyje w niej 1 mln 872 tys. osób. Ludność republiki zmniejszyła się prawie o jedną trzecią! Jest to prawdziwa katastrofa demograficzna! Łotwa należy do najszybciej wyludniających się państw na świecie. Trend ten nadal trwa. Rocznie ubywa republice około 20 tys. mieszkańców, co w jej warunkach oznacza, że traci ludność jednego z typowych miasteczek. Polacy na Łotwie podlegają więc ogólnej tendencji, choć cieszyć się z tego nie należy. Tym bardziej że w XX w. społeczność polska na Łotwie zachowywała swoją prężność demograficzną. W 1897 r. liczyła 65 056 osób (3,5 proc. ludności kraju) i pomimo różnych ubytków odbudowywała swój potencjał. Po drugiej wojnie światowej jej populacja zawsze oscylowała wokół 60 tys. osób. W 1996 r. osiągnęła nawet wielkość 63 400 osób. Gwałtowny spadek ludności polskiej nastąpił po przyjęciu Łotwy do Unii Europejskiej. W 2000 r. wynosiła ona 59 505 osób, by w 2011 r. spaść do 44 783 osób.

Dlaczego opuszczają Łotwę?

Powodów, dla których Polacy opuszczają Łotwę, jest bardzo wiele. W pierwszym rzędzie wynika to z przyczyn ekonomicznych. Trudności ekonomiczne, żeby nie powiedzieć kryzys, sprawiały, że znaczna, najbardziej dynamiczna część Polaków uznała, że Łotwa nie jest krajem nadającym się do dalszego życia i postanowiła szukać szczęścia w krajach Unii Europejskiej. Byli wśród nich również i tacy, którzy – co może zabrzmieć dziwnie dla osób nie znających dostatecznie łotewskich stosunków – emigrowali także do Rosji. Większość Polaków zwłaszcza na terenie dawnych Inflant, czyli Latgalii, żyje w małżeństwach mieszanych, głównie polsko-rosyjskich. Rodziny polsko-łotewskie też się zdarzają, ale jest ich mniej. Najmniej jest zaś małżeństw czysto polskich. Według spisu powszechnego z 2011r . jedynie 1,8 tys. Polaków używało języka ojczystego w domu. Robili to dlatego, że stanowili czysto polskie małżeństwa. Najwięcej ich mieszkało w dawnym Dyneburgu lub, jak kto woli, Dźwińsku, w niepodległej Łotwie nazwanej Daugavpilsem. W tym mieście języka polskiego na co dzień, w domu używało 786 osób. Zdecydowana większość spośród 16,5 tys. Polaków, zamieszkałych w tym mieście, ze względu na swego współmałżonka, rozmawiała w domu po rosyjsku, łotewsku lub latgalsku – języku stanowiącym regionalną odmianę łotewskiego.

Problem „nieobywateli”

Gdy Łotwa weszła do Unii Europejskiej, zaczęła nasilać tendencje łotyszyzacji mniejszości narodowych. Przejawem tego był m.in. wymóg, by każdy obywatel republiki musiał zdać egzamin państwowy z języka łotewskiego. Dla osoby starszej nauczenie się go nie jest zaś sprawą łatwą. W 2013 r. według prawa łotewskiego 9917 Polaków nie miało żadnego obywatelstwa i byli tzw. „nepilsonis”, czyli „nieobywatelami”. Przypuszczać można, że ci „nieobywatele”, albo przynajmniej ich część, wyjechała do Rosji ze swoimi rosyjskimi współmałżonkami, osłabiając znacznie potencjał polskiej mniejszości. Wielu Polaków, widząc nacisk na „łotyszyzację” prowadzoną przez władze republiki uznało, że jeżeli chcą uniknąć kłopotów i awansować w strukturach społecznych i gospodarczych czy politycznych, to powinni zapomnieć o swoim pochodzeniu. Zaczęli deklarować się jako Łotysze.

Młodzież przestała napływać do Związku Polaków na Łotwie, którego oddziały zaczęły popadać w stagnację. Starzy działacze, którzy wznowili działalność ZPŁ i stanęli na czele polskiego odrodzenia, z przyczyn naturalnych zaczęli najzwyczajniej odchodzić i nie miał kto ich zastąpić. W ostatnim okresie zmarła prezeska Oddziału ZPŁ w Rezekne Bernardeta Gikina-Tołstowa. Była ona wicedyrektorem Państwowego Gimnazjum Polskiego w Rezekne-Rzeżycy, a także członkiem Zarządu Głównego ZPŁ w latach 2000–2012, swoista ikona Polaków w Rzeżycy. W Krasławiu zmarł kierownik zespołu „Strumień” Romuald Raginis, organista kościoła św. Ludwika, weteran ZPŁ, na którym opierała się polskość w tym miasteczku.

W maju tego roku zmarł ks. Janusz Bułasz, który przez ponad 25 lat służył Polakom w Latgali, proboszczując w pięciu parafiach.

Chcą być dumni

O ile jeszcze kilka lat temu Związek Polaków na Łotwie chwalił się 15 oddziałami, to dziś ostrożnie można mówić o „10 działających aktywnie”. W wielu oddziałach spada liczba członków organizacji. Winę za spadek aktywności ZPŁ ponoszą niestety także odpowiednie władze RP, które nie udzieliły mu dostatecznej pomocy.

W Rydze po dziś dzień nie ma Domu Polskiego z prawdziwego zdarzenia. Dopiero w minionym roku przy budynku duszpasterskim w centrum Rygi powstał jego ersatz w postaci Polskiego Ośrodka im. św. Jana Pawła II przy parafii Matki Boskiej Bożej Bolesnej. W jej kościele odbywają się też Msze św. w języku polskim. W ośrodku tym Polacy mieszkający w Rydze będą się mogli spotykać i organizować działania kulturalne, edukacyjne i aktywizacyjne. Szkoła Polska im. Ity Kozakiewicz leży z dala od centrum miasta i siłą rzeczy nie pełni roli ośrodka, przyciągającego Polaków ze wszystkich dzielnic Rygi, która jest rozległym miastem.

Najlepiej polska mniejszość ma się w Daugavpilsie. Działa tu jedyne na Łotwie przedszkole i Państwowe Gimnazjum Polskie im. Józefa Piłsudskiego. Zarząd Główny ZPŁ mieści się w Domu Polskim, zbudowanym przed wojną, który udało się odzyskać. W 2023 r. jego prezesem został Peteris Dzalbe, radny i dyrektor administracji rejonu górno dźwińskiego. Miejscowi Polacy liczą, że będzie on miał większą siłę polityczną w uświadamianiu władzom łotewskim, że Łotwa, wbrew temu, co niektórzy chcieliby myśleć, jest ziemią wielokulturową, na której od wieków mieszkają Polacy, którzy mają swój dorobek, swoje organizacje społeczno-kulturalne, ale także swoją historię, z której mogą być dumni i chcą być dumni.

Najnowsze