18 września 1939 roku prawdopodobnie zmarł Stanisław Ignacy Witkiewicz, znany jako Witkacy. „Prawdopodobnie”, bo jest bardzo możliwe, że artysta sfingował swoje samobójstwo.
Witkacy to jedna z barwniejszych postaci w polskiej historii. Artysta wszechstronny, prawdziwy człowiek renesansu – malarz, grafik, fotografik, poeta, dramaturg… Długo można by wymieniać wszystkie dziedziny sztuki, którymi zajmował się Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Za życia budził ogromne kontrowersje. Dość powiedzieć, że tworząc, skrupulatnie notował, jakie narkotyki akurat zażywa, by sprawdzić, jak wpłynie to na jego sztukę.
Zachowywał się bardzo ekscentrycznie, co przejawiało się m.in. jego dziwacznymi strojami. Ekscentryczne miał także poglądu, jak chociażby skrajny antynatalizm, który prawdopodobnie popchnął go do tego, że nakłonił swoją żonę do aborcji.
Jeszcze za życia Witkacy zaznaczał, że jedyną osobą, która może odebrać mu życie, jest on sam. Dobrze zobrazował to w swoim wierszu Jacek Kaczmarski:
„Ja bardziej niż wy jeszcze krztuszę się i duszę
Ja częściej niż wy jeszcze żyć nie chcę a muszę
Ale tknąć się nikomu nie dam i dlatego
Gdy trzeba będzie sam odbiorę światu Witkacego” – pisał.
Rzeczywiście tak się miało stać 18 września 1939 roku, gdy artysta dowiedział się o zbliżających się do Polski bolszewikach.
Witkacy miał odebrać sobie życie w makabryczny sposób – zażywając weronal i podcinając sobie tętnicę szyjną oraz otwierając żyły na nadgarstkach i nogach.
Problem w tym, że nie było bezpośrednich świadków samobójstwa Witkacego. Dlatego powstała teoria, że sfingował on własną śmierć, co zresztą ponoć wielokrotnie planował.
Teoria jest tym bardziej możliwa, że do tej pory nie udało się ekshumować artysty. Wiadomo, że jego ciało ma spoczywać na cmentarzu w Jeziorach, ale ilekroć ktoś próbuje dokonać ekshumacji, natrafia na jakiegoś innego nieboszczyka.