Komendant główny policji nadinsp. Marek Boroń tak spieszył się na konferencję z udziałem Donalda Tuska dot. sytuacji powodziowej, że… dachował. Zamiast spotkania z premierem przed kamerami było spotkanie ze szpitalnym łóżkiem. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach wszczęła właśnie śledztwo ws. wypadku
Śledztwo dotyczy spowodowania wypadku drogowego „w wyniku nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym przez kierującego pojazdem służbowym marki BMW X5, który w wyniku niedostosowania prędkości do warunków, w jakich ruch się odbywał, utracił panowanie nad samochodem, czego konsekwencją było wypadnięcie pojazdu z drogi, uderzenie w betonowe separatory i dachowanie (…)”, w wyniku czego dwóch pasażerów doznało obrażeń ciała.
Do wypadku doszło na odcinku A1 w granicach administracyjnych Szałszy w gminie Zbrosławice (powiat tarnogórski) – za zjazdem Zabrze Zachód, przed zjazdem Gliwice Wschód. Jak opisywała gliwicka prokuratura, kierujący najechał na strugę wody na jezdni, w wyniku czego utracił panowanie nad samochodem. Obrażeń doznał komendant główny i inny policjant.
„Z uwagi na fakt, iż ewentualnym sprawcą zdarzenia jest funkcjonariusz policji, kierujący samochodem BMW oraz z uwagi na wagę sprawy, postępowanie w przedmiotowej sprawie będzie prowadzone w formie śledztwa” – wyjaśniła prokuratura. Na pierwszym etapie sprawą wypadku zajmowała się Prokuratura Rejonowa w Tarnowskich Górach – to na jej terenie do niego doszło. W poniedziałek materiały przekazano do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Samochód, którym jechał komendant Marek Boroń, dachował w sobotę na autostradzie A1 w kierunku Gliwic. Prowadził jeden z jego podwładnych. Funkcjonariusze jechali do Głuchołaz w związku z sytuacją powodziową. Jak informowała wcześniej Komenda Główna Policji, szef polskiej policji i dwaj inni mundurowi nie odnieśli poważniejszych obrażeń i wkrótce opuścili szpital. Według KGP komendant doznał stłuczenia żebra. Z badań wynika, że wszystkie trzy osoby jadące bmw były trzeźwe.
Komendant Główny Policji Boroń, kierowca i adiutant pędzili prawdopodobnie „na bombach” (widać przewody). W miejscu, w którym dachowali, jest ograniczenie do 80 km/h. Narażenie swojego życia było warte tego, żeby pokazać się przy premierze w telewizji? https://t.co/CguciXoIEw pic.twitter.com/cCGOAfNp9R
— Marcin Dobski (@szachmad) September 15, 2024