Po Rzeszowie chodził łoś. Próby jego odłowienia zakończyły się niepowodzeniem. Zwierzę nie przeżyło akcji.
Pewnego wieczora, około godziny 22, zaniepokojeni mieszkańcy Rzeszowa zgłosili Straży Miejskiej i Wydziałowi Ochrony Środowiska Urzędu Miasta obecność dzikiego zwierzęcia w mieście.
Łoś był widziany w wielu lokalizacjach, m.in. na ulicy Dąbrowskiego, osiedlu Kmity, kampusie Politechniki Rzeszowskiej czy przy kinie Helios.
Marek Kruk, komendant Straży Miejskiej w Rzeszowie, poinformował, że służby próbowały zlokalizować zwierzę zarówno w nocy, jak i w dzień. Gdy w końcu udało się go namierzyć, wezwano na miejsce lekarza weterynarii.
Łoś przez dłuższy czas przebywał w okolicy Komendy Wojewódzkiej Policji przy ul. Dąbrowskiego. Tam weterynarz podał mu pierwszą dawkę środka uspokajająco-usypiającego. Zwierzę nie zareagowało na zastrzyk i uciekło, przeskakując przez ogrodzenie.
Strażnik miejski Patrycjusz Piechota, uczestniczący w akcji, zauważył, że mimo braku agresji ze strony łosia, był on mocno zdezorientowany i mógł zachować się nieprzewidywalnie w kontakcie z ludźmi.
– Zwierzę było bardzo zdezorientowane, bo miasto nie jest jego naturalnym środowiskiem. Biorące udział w akcji służby próbowały go przepłoszyć w rejon Lisiej Góry, by tam bezpiecznie go odłowić – komentuje na łamach portalu rzeszow-news.pl Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Miasta Rzeszowa.
Niestety, łoś nie reagował na podawane środki usypiające. Tragiczny finał nastąpił po podaniu kolejnej, większej dawki środka uspokajająco-usypiającego. Zwierzę położyło się i już nie wstało. Lekarz weterynarii stwierdził zgon. – Nieznane są jeszcze przyczyny jego śmierci – mówi urzędnik. Pytany o sprawę powiatowy lekarz weterynarii nie chce udzielać informacji na ten temat.