Czeski rząd zatwierdził projekt nowelizacji kodeksu pracy, który ma na celu zwiększenie elastyczności na rynku. Proponowane zmiany to krok w dobrym kierunku. Choć wciąż daleko im do prawdziwie wolnorynkowych rozwiązań, to warto brać z Czechów przykład.
Czeski minister pracy Marian Jurečka przedstawił główne założenia ustawy. Jednym z rozwiązań jest wydłużenie okresu próbnego z trzech do czterech miesięcy, a dla stanowisk kierowniczych z sześciu do ośmiu miesięcy.
Inaczej ma wyglądać procedura zwolnień. Wprowadzona zostanie zmiana w liczeniu okresu wypowiedzenia – rozpoczynałby się on od doręczenia wypowiedzenia, a nie od początku następnego miesiąca. Do jednego miesiąca zostanie skrócony okres wypowiedzenia w przypadku zwolnienia z powodu naruszenia obowiązków pracowniczych.
Planowane jest także obniżenie wieku dopuszczającego do pracy wakacyjnej do 14 lat (obecnie to 15 lat). Pisemnie zgodę na podjęcie pracy muszą wyrazić rodzice.
Nowelizacja przewiduje również większą elastyczność w ustalaniu harmonogramów pracy, zarówno w biurze, jak i w przypadku pracy zdalnej. Ponadto, proponuje się skrócenie obowiązkowego odpoczynku z ośmiu do sześciu godzin w sytuacjach awaryjnych lub klęsk żywiołowych.
Z takim rozwiązaniem nie zgadzają się oczywiście związki zawodowe, które krzyczą coś o „osłabianiu pozycji pracowników”.
I choć czeskim rozwiązaniom daleko do prawdziwie wolnorynkowych, to pozytywnie należy ocenić próby zwiększenia elastyczności na rynku pracy. To daje więcej swobody zarówno pracodawcom, jak i pracownikom w kształtowaniu wzajemnych relacji.
Wciąż mamy do czynienia z ingerencją państwa w umowy między pracownikami, a pracodawcami, które przecież powinny być dobrowolne, ale przepisy choć trochę zostaną „poluzowane”. Aby weszły w życie, musi je najpierw przegłosować parlament, ale to wydaje się formalnością.