Strona głównaWiadomościŚwiatTrump to "drugie przyjście Boga". Totalna odklejka ewangelickich wyborców

Trump to „drugie przyjście Boga”. Totalna odklejka ewangelickich wyborców

-

- Reklama -

Poparcie protestantów ewangelickich dla byłego prezydenta jest tym istotniejsze, że stanowią oni rosnący odsetek społeczeństwa, podczas gdy liczba osób należących do głównych kościołów protestanckich szybko maleje. Wśród zwolenników Republikanów ewangelicy stanowią teraz 38 proc. i są największą grupą religijną popierającą tę partię – pisze „Economist”. W poprzednich wyborach ponad 80 proc. ewangelickich protestantów zagłosowało na Trumpa.

Wayne Allyn Root, komentator telewizyjny i radiowy, który sam nazywa się „ewangelistą” – cytowany przez Bloomberga – powiedział, że Trump to „drugie przyjście Boga”. Brytyjski tygodnik podkreśla, że wzrost liczby i znaczenia ewangelików prowadzi do coraz głębszej polaryzacji Ameryki.

- Reklama -

„Washington Post” przypomina, że jest to grupa społeczna bardzo wrogo usposobiona do tych, których uważa za swych przeciwników; oskarża ich o sprzyjanie demonicznym siłom, a ewangelicka kongresmenka Marjorie Taylor Greene ujęła to w ten sposób: „Kościół (katolicki) jest kontrolowany przez szatana!”.

Komentatorzy są podzieleni w ocenie pobudek tego bardzo konserwatywnego elektoratu; część z nich uważa, że są to względy pragmatyczne, inni – że autentyczna wiara w posłannictwo Trumpa.

Za tą drugą oceną przemawiają takie inicjatywy jak sfinansowanie przez ewangelickie organizacje i prywatną uczelnię Liberty University filmu „The Trump Prophecy” (Proroctwo Trumpa), w którym pojawia się wyraźna sugestia, że nowojorski miliarder ma zostać prezydentem z woli bożej.

Szef wydziału filmowego Liberty University powiedział, że „The Trump Prophecy” jest „świadectwem, że modlitwy mają wartość (…), która pozwala na to, by został wybrany taki prezydent jak Donald Trump” – relacjonuje „New York Times”.

Telewizyjna kaznodziejka Paula White oznajmiła w dzienniku online The Christian Post, że „Chrześcijanie, którzy głosują przeciw Trumpowi będą musieli odpowiedzieć przed Bogiem”. W swych telewizyjnych kazaniach White głosi, że Trump został „wywyższony przez Boga” – pisze „Guardian”.

White jest jedną z bardzo wielu pastorów, liderów i aktywistów ewangelickich, którzy głoszą podobne poglądy; niektórzy z nich, jak Lance Wallnau, twierdzą, że „Pan przemówił do nich” w 2016 roku, by wskazać Trumpa jako swego kandydata na prezydenta.

Wallnau należy do tych ewangelikalnych kaznodziejów, którzy uważają się za proroków. Pojawienie się w życiu publicznym wielu takich postaci, jak i tych, którzy przedstawiają się jako „apostołowie” wynika z wielu przesłanek – wyjaśnia „Washington Post”. Gdy przed wyborami w 2016 roku Wallnau zamieścił w sieci wideo pt. „Słowo proroka o Donaldzie Trumpie” obejrzało je 4 mln ludzi.

Komentator „Washington Post”, Michael Gerson, który sam jest ewangelikiem, napisał w 2018 roku w okładkowym artykule magazynu „Atlantic”, że entuzjastyczne poparcie tej grupy dla Trumpa, skądinąd „najmniej tradycyjnie religijnego prezydenta w żywej pamięci”, wynika z założenia, że zrealizuje on ich konserwatywne postulaty i poprze walkę z liberalną Ameryką. Ale jest też inny powód – zakorzeniona w tej społeczności niechęć do „elit”, związana z poczuciem, że jest przez nie traktowana z wyższością.

Gerson podkreśla, że Trump umiejętnie i regularnie przedstawia się jako obrońca ewangelików, twierdzi, że „chrześcijaństwo jest w stanie oblężenia” i składa obietnice. Reuters przytacza jego wypowiedź z lipca, kiedy to Trump obiecał tej grupie, że jeśli zagłosuje na niego w listopadzie to „załatwi wszystko tak dobrze, że nie będą musieli już nigdy głosować”.

„Economist” zwraca jednak uwagę, że pewna część ewangelików uważa, iż Trump bynajmniej nie przysłużył się ich wspólnocie. Pastor Południowej Konwencji Baptystycznej, Russell Moore, powiedział w wywiadzie dla tygodnika, że w pewnym stopniu w powszechnej percepcji pojęcie „ewangelicki odnosi się do osobistej relacji z Donaldem Trumpem, zamiast z Jezusem Chrystusem”.

Tymczasem ruchy społeczne, które rodzą się we wspólnocie ewangelickiej, zabiegają o wpływ nie tylko na politykę wewnętrzną USA, ale również na politykę zagraniczną. Autor książki „American Theocracy” (Amerykańska teokracja), Kevin Phillips, pisze, że zaabsorbowanie Ameryki Bliskim Wschodem i poparcie dla Izraela ma również wymiar religijny: jest to wola pozyskania poparcia ewangelickich „wyznawców końca świata, dla których ziemia święta jest polem bitwy z woli chrześcijańskiego przeznaczenia”.

Wiele milionów Amerykanów wierzy – pisze Phillips – że Armagedon nadejdzie już wkrótce, a chaos na Bliskim Wschodzie nie jest zagrożeniem, lecz zapowiedzią drugiego nadejścia Chrystusa, którego warunkiem jest odrodzenie się Izraela w jego biblijnych granicach. Większość ewangelickich protestantów uważa współczesne państwo żydowskie za spełnienie biblijnego proroctwa, toteż cała ta społeczność poparła np. inwazję na Irak.

Źródło:PAP

Najnowsze