Strona głównaWiadomościŚwiat„Nie wiemy, kim są ci ludzie. Ale potem siedzą w samolotach i...

„Nie wiemy, kim są ci ludzie. Ale potem siedzą w samolotach i latają po całej strefie Schengen”

-

- Reklama -

Pierwszy przystanek migrantów: Wyspy Kanaryjskie. Drugi: Madryt. „My nie wiemy, kim są ci ludzie. Ale potem siedzą w samolotach i latają po całej strefie Schengen”. Co dzieje się w Hiszpanii?

Do połowy sierpnia na Wyspy przybyło około 21 000 osób, o 148 procent więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. I końca nie widać – wręcz przeciwnie. Jesienią, gdy morze się uspokoi, stateczki – najczęściej z Mauretanii lub Senegalu – będą przybijać do brzegu coraz częściej.

- Reklama -

Jak wyglądają pierwsze chwile migrantów?

Dziennikarzowi z niemieckiego portalu „Welt”, udało się porozmawiać z jednym z funkcjonariuszy hiszpańskiej policji, który pragnął pozostać anonimowy. Rozmowa zaczęła się od opisu „powitania” wpływających na Wyspy migrantów.

„Kiedy łódź wpływa do portu (…), w pierwszej kolejności sprawdza się, czy pasażerowie nie potrzebują pomocy medycznej po przepłynięciu, które może trwać do dziewięciu dni. To się często zdarza, na pokładzie zawsze są zwłoki, a w lipcu dwulatek w chwili przybycia na miejsce jeszcze żył, ale zmarł w szpitalu.” – Możemy przeczytać na portalu.

Każda zdrowa osoba zostaje aresztowana za nielegalny wjazd.  „Niektórzy mają dokumenty, inni nie. Ale to też nie odgrywa dużej roli. Gdy ktoś mówi: Jestem Ali Kringkring z Sierra Leone, tak to zapisujemy” – mówi funkcjonariusz. –  „Nie możemy sprawdzić informacji, nie możemy porównać pobranych odcisków palców z istniejącymi odciskami palców ze względów ochrony danych. A po maksymalnie 72 godzinach musimy wypuścić ludzi”.

Co dzieje się później?

Do tego czasu wszyscy złożyli wniosek o azyl za radą prawników. Pobyt w UE jest już uregulowany: władze hiszpańskie skontaktują się z Tobą w sprawie zaproszenia na rozmowę w sprawie azylu. „Albo nie” – mówi urzędnik. „Większość ludzi po prostu podróżuje z Hiszpanii i składa nowy wniosek o azyl w kraju docelowym”. Urzędnik, który się tutaj rozpakowuje, uważa to wszystko za „poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa”: „My nie wiem kim są ci ludzie. Ale potem siedzą w samolotach i latają po całej strefie Schengen”.

Same warunki rejsu również robią się coraz bardziej koszmarne – przynajmniej według informacji jednego z służących tam ratowników.

„Jest coraz gorzej. Przemytnicy oszczędzają na benzynie, aby osiągnąć jeszcze większy zysk (…) Często pojawiają się doniesienia prasowe na temat naszych akcji ratowniczych. Potem jest napisane, że uratowano 60 osób, 80 lub 100. Ale nikt nie wie, ilu z nich nie przeżyje”.

Mężczyzna twierdzi, że z dziesięciu łodzi przypłynie tylko trzy do pięciu. Oznaczałoby to dziesiątki tysięcy zgonów w samym 2024 r., a nie około 1500, jak podaje obecnie Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) .

Wygląda na to, że nielegalna migracja jest tragedią zarówno dla krajów europejskich, które są jej celem, jak i dla samych migrantów. A końca kryzysu nie widać.

Źródło:WELT

Najnowsze