Rozgrywanie zawodów na Sekwanie przypomina loterię. Wystarczy trochę deszczu i poziom zagrożenia bakteriologicznego powoduje zakaz kąpieli w paryskiej rzece. Nawet trzymanie się norm bywa niebezpieczne, by przypomnieć przypadek triathlonistki z Belgii, która na kilka dni wylądowała w szpitalu zatruta po olimpijskich zawodach bakterią E-coli.
Teraz organizatorzy musieli odwołać treningi w Sekwanie do zawodów pływackich na wodach otwartych. Podobnie było przy triathlonie, kiedy to także odwoływano cztery sesje treningowe. Historia się powtarza, ale organizatorzy liczą, że do czasu rozegrania zawodów sytuacja się unormuje.
Media jednak donoszą, że kilku sportowców donosiło, że po kąpieli w Sekwanie zachorowało. Rzeka, która miała być oczyszczona i stać się symbolem „ekologicznej” olimpiady okazuje się kapryśna i stała się głównym problemem igrzysk olimpijskich.
We wtorek 6 sierpnia znowu odwołano treningi, chociaż tym razem chodzi o przygotowania do zawodów pływania na wodach otwartych. Na oczyszczanie Sekwany wydano ponad 1,4 miliarda euro i okazuje się, że były to pieniądze częściowo wyrzucone w… wodę. W poniedziałek badania wody nie wypadły dobrze i jeden z czterech punktów pomiarowych wykazał przekroczenie bezpiecznych norm.
Belgijka Claire Michel , która znalazła się w szpitalu, nie jest jedyną zawodniczką-ofiarą rzeki. Także nowozelandzki triatlonista Hayden Wilde ogłosił, że 48 godzin po zawodach pływackich w Sekwanie, zachorował i twierdzi, że ma infekcję E. coli. Podobnie twierdzi inny członek z jego drużyny.
Organizatorzy odbijają piłeczkę i twierdzą, że nie udowodniono związku choroby Belgijki z pływaniem w rzece, chociaż ta rzeczywiście była chora. Podaje się, że Belgijski Narodowy Komitet Olimpijski ma sprawę wyjaśnić, bo „tego dnia jakość wody była szczególnie dobra” – stwierdziła francuska minister sportu Amélie Oudéa-Castéra.
Źródło: Valeurs