Igrzyska Olimpijskie w Paryżu stały się obiektem krytyki ze strony niektórych polskich sportowców. Szczególnie głośno o swoim niezadowoleniu wypowiedział się 19-letni pływak Ksawery Masiuk, który nie przebierał w słowach, opisując warunki panujące w wiosce olimpijskiej.
Masiuk, który nie zdołał awansować do finału na dystansie 100 m stylem grzbietowym, w emocjonalnym wywiadzie dla Eurosportu określił warunki jako „tragiczne”. Narzekał na niewygodne, kartonowe łóżka, które są za krótkie dla jego wysokiego wzrostu, oraz na chaotyczną organizację transportu. Jak zaznaczył, ze wszystkich zawodów, na których był, impreza w Paryżu jest prawdopodobnie najgorzej zorganizowana
– Wszystko tutaj jest totalnie robione na miszmasz. Autobusy jeżdżą, jak chcą. (…) Ci Francuzi nic nie ogarniają – stwierdził rozgoryczony pływak przed kamerami Eurosportu.
Do sytuacji odniósł się Tomasz Majewski, szef polskiej misji olimpijskiej i dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą. Przyznał, że warunki są „spartańskie”.
– Gdzieś to doświadczenie olimpijskie trzeba zdobywać i to jest właśnie ten moment. Te igrzyska nie są najlepiej zorganizowaną imprezą i rzeczywiście warunki są spartańskie. (…) Na pierwsze igrzyska zazwyczaj jedzie się po naukę, rzadko komu wychodzą one dobrze. Ja też w swoim debiucie olimpijskim zdobyłem zaszczytne osiemnaste miejsce. Potem wychodzi lepiej, bo człowiek jest przygotowany – powiedział.
Swoimi nienajlepszymi doświadczeniami podzieliła się także pływaczka Dominika Sztandera. – Nie ma to, jak poranna przejażdżka na starty. Wyjechać o 8.40 tylko po to, żeby dowiedzieć się, że kierowca totalnie nie zna drogi i nie wie, gdzie jechać. Trasa, która max. pół godziny trwa bez korków, teraz (zajmuje – red.) już 40 minut i dalej nie wiadomo, czy dojedziemy. Wycieczka krajoznawcza – relacjonowała w mediach społecznościowych.