W ubiegłym tygodniu dostawy ropy naftowej od rosyjskiego koncernu zostały wstrzymane – ale nie przez Rosję. Przez Ukrainę. „Ukraina szantażuje Węgry i Słowację odcięciem dostaw rosyjskiej ropy” – oznajmił szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas.
Zgodnie ze słowami Gulyasa, jeśli sytuacja nie zostanie rozwiązana, to w kraju może dojść do niedoboru paliwa, i to już we wrześniu. Według niego, powodem wstrzymania dostaw surowca było proklamowanie przez Węgry zawieszenia broni i rozmów pokojowych w wojnie rosyjsko-ukraińskiej.
Węgry mają problem
By zrozumieć, jak wielkim problemem dla Węgier jest wstrzymanie dostaw rosyjskiej ropy, wystarczy przyjrzeć się statystykom. Szef MSZ Węgier Peter Szijjarto poinformował, że „33 proc. importu ropy naftowej na Węgry i około 40-45 proc. importu ropy naftowej na Słowację pochodzi z dostaw od rosyjskiego koncernu Łukoil przez Ukrainę”.
Ogólnie rzecz biorąc, Węgry są w dużym stopniu uzależnione od rosyjskich surowców energetycznych. Importują rocznie 4,5 mld metrów sześciennych gazu ziemnego na podstawie 15-letniego kontraktu z Gazpromem z 2021 roku. Ponadto kraj sprowadził w ubiegłym roku 4,5 mln ton ropy.
Węgry proszą o pomoc
Według Budapesztu działania Kijowa są sprzeczne z umowami zawartymi przez Ukrainę z UE i będą miały wpływ na proces akcesyjnego tego kraju do Wspólnoty. Węgry zwróciły się zresztą do UE o mediację. „Liczymy, że KE rozpocznie konsultacje zainicjowane przez węgierski rząd. Od tego będą zależały nasze kolejne kroki” – powiedział minister ds. europejskich Janos Boka.
Warto jednak pamiętać, że nie tylko Ukraina może szantażować Węgry. Budapeszt również ma parę asów w rękawie. Rząd Viktora Orbana będzie blokować wypłatę 6,5 mld euro rekompensaty za transfer broni z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, dopóki Ukraina nie rozwiąże kwestii tranzytu ropy dostarczanej przez Łukoil – powiedział we Szijjarto w wywiadzie.