Była ukraińska kosmetyczka, która została asystentką premiera Donalda Tuska, ma w swojej historii wiele tajemniczych rozdziałów, z których część wiąże ją z Rosją. Internet zadaje pytania, a szef rządu milczy.
W ostatnich godzinach w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja na temat Kristiny Voronovskiej, jednej z asystentek społecznych premiera Donalda Tuska. Jest to Ukrainka, która dotychczas związana była z branżą beauty.
Czytaj więcej: Nowa asystentka Tuska. Szereg trudnych pytań i niejasna historia Kristiny Voronovskiej
No właśnie… Ukrainka? Czy aby na pewno? Voronovska wcześniej posługiwała się nazwiskiem Potopalska. Urodziła się w 1989 roku niedaleko rosyjskiej bazy wojskowej. W sieci pojawiają się doniesienia, że kobieta uczyła się w rosyjskiej szkole, o czym sama pisze w sieci na rosyjskich portalach.
Przykra sprawa, nie lekceważę jej. https://t.co/xFAkLHXd2G
— Marcin Dobski (@szachmad) July 25, 2024
Jej siostra, jeśli wierzyć znaleziskom internautów, Marina Barańczuk, ma w swoich kontaktach Aleksandra Barańczuka, który pracuje w Sankt Petersburgu w Rosji jako specjalista od „systemów informacyjnych”.
Hehe, gupi Dobski. https://t.co/kh3FPfnMvY
— Marcin Dobski (@szachmad) July 25, 2024
Wśród znajomych asystentki Tuska są natomiast osoby, która na zdjęciu profilowym mają ustawione „Z”, co jest symbolem rosyjskich najeźdźców na Ukrainie.
Cała ta sprawa jest bardzo dziwna – tak samo jak to, że kobiecie udało się „przeskoczyć” z robienia paznokci do asystowania polskiemu premierowi.
Wciąż czekamy, aż Donald Tusk ustosunkuje się jakoś do tych szokujących doniesień.