Premier Benjamin Netanjahu wygłosi w środę przemówienie w Kongresie USA w nadziei na „zbudowanie ponadpartyjnego wsparcia dla Izraela”. Przez lata swych rządów zdołał obrazić kilku prezydentów i jest chyba jedyną osobą, która uważa, że jego podróż do Ameryki wciąż kogoś tam interesuje – piszą media.
Waszyngton jest bardzo podzielony w ocenie tego, jak rząd Netanjahu prowadzi wojnę w Strefie Gazy. Ponadto premier, który w środę ma wygłosić przemówienie przed połączonymi izbami amerykańskiego Kongresu, przyjechał do USA w chwili, gdy rozpętała się tam burza polityczna w związku z rezygnacją prezydenta Joe Bidena z ubiegania się o reelekcję. Wiceprezydent Kamala Harris, która ma duże szanse na pozyskanie nominacji Demokratów w wyborach, jest bardzo krytyczna wobec polityki Izraela dotyczącej wojny. Nie na to liczył Netanjahu, gdy planował swą pierwszą od czterech lat podróż do Ameryki – napisał we wtorek „New York Times”
„Washington Post” przypomniał, że Netanjahu w ciągu swych kilkunastoletnich rządów naraził się kilku amerykańskim prezydentom, a jego polityczna i towarzyska zażyłość z Donaldem Trumpem stanęła pod znakiem zapytania, gdy były prezydent uznał, że premier zbyt szybko pogratulował Bidenowi wygranych wyborów prezydenckich.
Analitycy polityczni zasugerowali, że Netanjahu „jest właściwie jedyną osobą, która wciąż przypisuje jakąś wagę jego wizycie w USA” – napisał „NYT”.
Przywódca demokratycznej większości w Senacie Chuck Schumer bardzo surowo ocenił postępowanie izraelskiego rządu podczas wojny i wezwał Netanjahu do ustąpienia z funkcji premiera.
Trump napisał po przegranych wyborach, że Bibi, jak nazywany jest Netanjahu, był pierwszą osobą, która pogratulowała Bidenowi, a „powinien był milczeć”. „Zrobił fatalny błąd” – dodał Trump.
Nowojorski dziennik prognozuje, że środowe wystąpienie izraelskiego premiera będzie miało zapewne ton znacznie bardziej koncyliacyjny niż ostatnie, w 2015 roku, kiedy to Barack Obama nie spotkał się z nim, ponieważ Netanjahu wystąpił w Kongresie na zaproszenie Republikanów i skrytykował politykę prezydenta w sprawie porozumienia nuklearnego z Iranem.
„WP” przypomniał tymczasem, że gdy Netanjahu w 1996 roku spotkał się w Waszyngtonie z Billem Clintonem, usiłował udzielić mu lekcji na temat konfliktu bliskowschodniego. Zirytowany prezydent powiedział jednemu ze swych doradców: „Co on sobie k… myśli? Kto tu jest cholernym supermocarstwem?”.
W 2010 roku Biden, wówczas wiceprezydent, przyleciał do Izraela i nagle dowiedział się, że tamtejszy rząd zatwierdził budowę 1,6 tys. osiedli na ziemiach okupowanych, mimo iż USA pośredniczyły wtedy w izraelsko-palestyńskich negocjacjach. Biden kazał Netanjahu czekać na siebie przez półtorej godziny, podczas gdy jego zespół opracowywał komunikat potępiający tę decyzję.
Prezydent Obama po spotkaniu z Netanjahu w 2011 roku powiedział, że premier zachowywał się tak, jakby „sikał mu na nogawkę”.
Netanjahu nadużył wielokrotnie swej pozycji szefa rządu państwa, które łączy z USA „specjalna relacja” – oceniły gazety na dzień przed wystąpieniem premiera w Kongresie. Otoczenie premiera pracowało od dłuższego czasu nad naprawą stosunków z Trumpem, ale – tak czy inaczej – tym razem premier musi się liczyć z tym, że niektórzy kongresmeni czy senatorzy zbojkotują jego wystąpienie – napisał „NYT”.
W czwartek Netanjahu ma spotkać się z prezydentem, zaplanowano też rozmowę z Harris, premier zabiega również o spotkanie z Trumpem – poinformował w poniedziałek portal Politico.