Strona głównaWiadomościŚwiatWielki Bazar w Stambule traci swoją tradycję

Wielki Bazar w Stambule traci swoją tradycję

-

- Reklama -

Tradycyjni rzemieślnicy w Stambule zamykają swoje stragany na Wielkim Bazarze. Są wypierani przez sprzedawców „podróbek”, często sprowadzanych z Chin. Bazar ma ponad 600 lat i gromadzi co roku miliony turystów. Powoli jednak przekształca się w supermarket dla turystów.

Pod malowanymi sklepieniami Wielkiego Bazaru w Stambule umiera wielopokoleniowe rzemiosło – skarżą się sprzedawcy. Można tu kupić za to „perfumy Diora” za dziesięć euro, czy podrabiane markowe puchowe kurtki Moncler. Są „markowe” torebki za 40 dolarów i wszystko czego zwolennicy podrabianego luksusu zapragną.

- Reklama -

Handlarze zachwalają, że oferowane przez nich podróbki „są tej samej jakości co oryginały, ale pięć do dziesięciu razy tańsze”. Bazar zalała tandeta, często z importu. Coraz mniej jest rodzimych prawdziwych rzemieślników ich produktów.

Wielki bazar był przez lata „wizytówką lokalnego rzemiosła”, od sklepików z wyrobami mosiężnymi i złotnikami, po sklepy tkaczy dywanów. Teraz nie stać ich na czynsz. Na głównej alei bazaru płaci się za czynsz od 10 do 15 000 dolarów miesięcznie. Stać na niego hurtowników, którzy głównie importują gotowe wyroby.

Turcja stała się „hubem” produkcji i tranzytu podróbek, zaraz za Chinami i Hongkongiem. Władze patrzą na ten proceder przez palce, bo wpływy do budżetu są spore. Zarabiają też na dalszym eksporcie do krajów Unii Europejskiej. Handel tego typu ułatwia też „znaczna tolerancja kulturowa” dla każdego rodzaju handlu i wschodnie nie przejmowanie się licencjami i znakami towarowymi.

Wielkie firmy zachodnie wynajmują do walki z tym zjawiskiem tureckie kancelarie prawne. Wielki Bazar ma jednak swoje prawa. Są tu tysiące straganów, a walka z podróbkami wymagałaby uzyskania nakazu przeszukania dla każdego stoiska. Policja w Stambule przeprowadza częste inspekcje, ale handel się szybko odradza.

Źródło: AFP/ Le Figaro

Najnowsze