Czerwiec to tzw. Miesiąc Dumy, podczas którego tęczowe środowisko na całym świecie spotyka się ze wsparciem wielu kampanii i międzynarodowych korporacji. W większości polskich miast przechodzą Parady Równości. O ich uczestnikach oraz tendencji młodzieży do negowania własnej płciowości z publicystą Waldemarem Krysiakiem, ps. „Myślozbir”, rozmawia red. Julia Gubalska.
Julia Gubalska: Zorganizowałeś akcję na czerwcowej Paradzie Równości w Warszawie, otwierając się na debatę z jej uczestnikami, przy stanowisku podpisanym: „Przekonaj mnie, że LGBT to nie ideologia”. Mogli się do Ciebie dosiadać różni ludzie i spierać się na argumenty. Jak opisałbyś przeciętnego rozmówcę, który się na to decydował?
Waldemar Krysiak: Skromnie muszę przyznać, że ja byłem tylko jedną z osób, które zorganizowały całą tę akcję. Niektórzy z naszej grupy prowadzili również rozmowy w tłumie – ja byłem tylko przy wspomnianym stanowisku dyskusyjnym. Oczywiście jestem wdzięczny za zaproszenie do tej inicjatywy. Generalnie było ok. dziesięciu osób, które rozmawiały z nami w przeciągu dwóch godzin. Przeciętny rozmówca, który nie zgadzał się z tym, że LGBT to ideologia, był po prostu człowiekiem niedoinformowanym. W ostatnich latach założenia ruchu LGBT rozrosły się na tyle, że bardzo trudno pojąć je nawet ludziom zainteresowanym tematem od środka. Obserwuję już od prawie pięciu lat, jak mutuje w Polsce tęczowa ideologia, głównie gender. Przyznaję, że mimo monitorowania każdego dnia różnych stron LGBT i lewicowych grup, nawet ja czasem nie nadążam za nowymi trendami, które się w tym tęczowym światku pojawiają. Za tym nie da się nadążyć i gubią się w tym sami wyznawcy tęczowej ideologii. Taki właśnie był mój przeciętny rozmówca – zagubiony w tym, co miałby powiedzieć na poziomie ideologicznym. Co też jest ważną cechą, większość moich rozmówców nie była wcale rozmówcami, a rozmówczyniami. To były przede wszystkim młode kobiety i taki jest też target ideologii LGBT. Już Orwell ostrzegał, że najbardziej zapalczywe i zawzięte, jeśli chodzi o nowo powstające ideologie, są kobiety, a szczególnie młode. Popierają wszystko, co nowe, kochają postęp i namawiają swoje koleżanki, jak i nawet chłopaków, do wiary we wszystko co postępowe.
Dlaczego decydujesz się nie wspierać tęczy, pomimo otwartej deklaracji swojej orientacji? Czy kiedyś wspierałeś ruch LGBT i to się zmieniło?
Ja mam teraz trochę ponad 30 lat. Jak miałem 20-22 lata, to sam byłem bardziej po lewej stronie, aż dorosłem. Pamiętam, że – mając 18-20 lat – też byłem przekonany do niektórych tęczowych postulatów, takich jak: dwie osoby mieszkające razem jako para powinny móc wspólnie rozliczać się podatkowo, mieć prawo do pochówku drugiej osoby itp. Takie pojedyncze założenia nie są jeszcze ideologią, bo ideologia jest zbiorem poglądów, które całościowo tłumaczą nam świat oraz mają kierować społeczeństwem i naszym umysłem. Nie popieram tęczowych pomysłów, bo zauważyłem, że szkodzą one społeczeństwu. Tak jak nie jestem zwolennikiem podatków, bo uważam, że po części są kradzieżą, i nie powinno się zabierać części dobytku, np. podczas dziedziczenia, tak nie mogę wesprzeć socjalizmu i komunizmu, czyli najbardziej zbrodniczych systemów. Niestety tak jest, że tęczowi aktywiści zaciekle wspierają lewą stronę oraz systemy słusznie minione. Nie mogę poprzeć ich też ze względów moralnych. Mniej więcej w latach 2016-2017 roku do podstawowych założeń ruchów tak naprawdę gejowskich i lesbijskich dołączyły hordy ideologów gender. W tym momencie mówimy nie tyle o kwestiach ekonomicznych, ale też o realnym krzywdzeniu dzieci. Statystyki z Zachodu pokazują nam, że ideologia gender, będąca podkategorią ideologii LGBT, ale również od wielu lat głównym jej silnikiem, pozyskuje sobie coraz więcej dzieci, znowu w szczególności dziewczynek nieidentyfikujących się z własnym ciałem. Chcą to ciało okaleczać i przechodzą tzw. tranzycję. To się dzieje nie tylko na Zachodzie – to się dzieje również w Polsce. Gdybym dalej wspierał tęczę i jej aktywistów, to musiałbym wspierać takie szalone pomysły jak ten, że dzieci trzeba okaleczeć, jeżeli one swojego ciała nie lubią. Nie tylko będę tego nie wspierał, ale będę aktywnie działał przeciwko temu.
Czy poparłbyś takie rozwiązania prawne jak ustawa o związkach partnerskich czy adopcja dzieci przez pary jednopłciowe? Czy od razu będzie to połączone z wprowadzeniem praw do tranzycji, czyli tzw. korekty płci? Czy to da się rozdzielić?
Wszystko da się rozdzielić, ale specjalnie nie chce tego rozdzielić postępowa lewica w Polsce. Jestem przeciwny zmuszaniu Polski i Polaków do rzeczy, których oni nie akceptują. Tak jak Polacy chętnie przymkną oko na kwestie ekonomiczne par jednopłciowych, a nawet pozwolą na formalizację tych związków, to jednak nie chcą adopcji dzieci przez takie osoby. W naszym kraju nie ma mowy o legalizacji homoadopcji. Przedstawiany obecnie projekt związków partnerskich z możliwością tzw. przysposobienia spotyka się ze słusznym, moim zdaniem, oporem Polaków. Opór ten wynika z faktu, że dziecko do normalnego rozwoju potrzebuje i matki, i ojca. Warto zwrócić uwagę, że przysposobienie to bardzo specyficzna sytuacja. Jest np. kobieta, która miała wcześniej męża i po jego śmierci ich wspólne dzieci przechodzą pod opiekę nowej partnerki, która pojawiła się po zniknięciu mężczyzny. I ta kobieta ma prawo do przysposobienia dzieci z pierwszego związku. Gdyby polska lewica chciała pomóc grupom mniejszościowym, to by im pomogła, natomiast nie pomoże im. Ta ustawa nie przejdzie właśnie po to, żeby grupy mniejszościowe dalej miały interes w tych wszystkich paradach i wspieraniu lewicy. Lewica wie, że taka forma związków z przysposobieniem nie przejdzie, więc z racji tego będą mogli powiedzieć: „Spróbowaliśmy, ale się nie udało, bo konserwatywni ludzie się opierali, więc musicie z nami paradować jeszcze kolejne 5, 10, 15 lat i tak dalej”. To bardzo przypomina działania środowisk feministycznych, gdzie kobiety w Polsce równość już dawno osiągnęły. Ale ciągle wpaja się kobietom, że muszą wybierać lewicę, bo czegoś im wciąż brakuje.
Co jest powodem, dla którego powstała tzw. moda na niebinarność? Obserwuję to od mniej więcej czasu COVID-19. Wcześniej w ogóle nikt o tym nie słyszał. Tak samo o istnieniu większej ilości płci niż dwie. W jakim celu stworzono trend na niebinarność? Czy takie zjawisko w ogóle istnieje?
Istnieją ludzie, którzy uważają, że nie są ani kobietami, ani mężczyznami. Podobnie istnieją ludzie, którzy uważają, że odwiedzają ich kosmici. Tutaj moja ufność jest większa wobec ludzi, którzy twierdzą, że są odwiedzani przez kosmitów, bo nie wiemy, czy istnieją inteligentne organizmy pozaziemskie. Natomiast wiemy, że mamy dwie płcie: mężczyzn i kobiety. Niebinarni mogą twierdzić, że są niebinarni, ale to de facto nie istnieje. To, dlaczego niebinarność stała się tak popularna, jest dalszym skutkiem promowania ideologii gender.
Dopisuje się nawet „Q+”, czyli „LGBTQ+”.
To jest jeszcze większe rozwodnienie tematu. Jeśli ktoś jest homoseksualny, to żyje w związku jednopłciowym. I ma to wpływ na to, że na przykład nie posiada się dzieci. Wiele osób w otoczeniu o tym wie. Natomiast lewica od dekad promuje bycie w mniejszości. Bardzo typowa, neomarksistowska zagrywka, która mówi nam, że bycie w mniejszości oznacza, że masz rację, jesteś prześladowany i przysługuje Ci coś lepszego niż tej większości, która Cię uciska. Lewica od lat promuje mniejszości, ale nie każdy może być w jakiejś ważnej mniejszości. Ktoś czarnoskóry rzeczywiście jest, jak jest gejem – też jest. Natomiast co zrobić, jak się jest małą, biedną dziewczynką, która chciałaby być wyjątkowa, ale nie chce być wyjątkowa jako kobieta? Mogłaby kiedyś być matką, ale to wysiłek i wyzwanie, oddanie się dzieciom. Mogłaby być naukowcem jak Maria Skłodowska-Curie, ale to też jest wysiłek. Dla małych, znudzonych dziewczynek, które chciałyby być wyjątkowe, a nawet tęczowe, powstała grupa zwana „niebinarni”. Możesz być zwykłą, nudną, heteroseksualną kobietą albo wystarczy, że głośno krzykniesz, że jesteś niebinarna, że jesteś w pewnym sensie stworzeniem nie z tego świata. I już masz prestiż, uwagę, atencję… Większość osób, które uważają, że są niebinarne, nie przechodzi żadnych operacji czy testów. Wystarczy powiedzieć, że jest się niebinarnym, i wtedy dostaje się tyle plusów na lewicy, że nie dziwi mnie, że niebinarność zyskuje na popularności. Myślę, że jest tak, jak mówisz – podczas tzw. pandemii namnożyło się to, ponieważ ludzie w domach nie mieli co ze sobą robić.