Wojciech Cejrowski i Paweł Lisicki skomentowali w programie „Antysystem” DoRzeczy wybory parlamentarne we Francji. Znany podróżnik zauważył, że media każdą prawicę nazywają „skrajną”, ale nie zauważają w ogóle skrajnej lewicy.
Wojciechowi Cejrowskiemu nie podoba się system głosowania we Francji. Przypomnijmy, że wybory parlamentarne odbywają się tam w dwóch turach.
– Uważam, że nie powinno być więcej tur. Tylko jeden dzień głosowania, żadnych korespondencyjnych wyborów, czy elektronicznych. Kto wygrał w tym dniu, to zwycięzca bierze wszystko, żadnych dogrywek – stwierdził podróżnik z Kociewia.
– Zgadzam się, ale nie o tym chciałem powiedzieć. Chciałem powiedzieć o ogromnej propagandzie. Przypomina mi tę samą sytuację, co w Stanach Zjednoczonych. Nagle wszystkie liberalne media zaczęły pluć z wściekłości jadem, że Le Pen to faszyści, Hitler, Putin, ruskie zło. Jak się ogląda te wypowiedzi, to się człowiek zastanawia, czy oni naprawdę w to wierzą – odpowiedział Paweł Lisicki.
– Nie, to durnie, pożyteczni idioci. Są dziennikarzami, chodzą do tych samych zamkniętych środowisk, które mają swoje interesy, własnych przyjaciół. Mają jeden punkt widzenia i jak nie chce stracić pracy, to musi powielać ten punkt widzenia. Zwracam jeszcze uwagę na fakt, że jest tylko „skrajna prawica”, a nigdy nie pada sformułowanie „skrajna lewica”. To, co proponuje lewica, a nawet centrum, to już jest skrajne – stwierdził Cejrowski.