Strona głównaMagazynWygrał po raz trzeci. Rządzić mu będzie trudniej

Wygrał po raz trzeci. Rządzić mu będzie trudniej

-

- Reklama -

Narendra Modi po raz trzeci zostanie premierem Indii. Jego ugrupowanie, czyli Indyjska Partia Ludowa, po raz kolejny odniosła sukces, zwyciężając w najdłuższych, demokratycznych wyborach w świecie. Wprawdzie jej zwycięstwo nie jest tak wielkie, jak życzyłby sobie Modi, ale na tyle duże, żeby pozostał on u władzy na trzecią kadencję. Wybory potwierdziły też, że Indie dalej podążają drogą demokracji. Obserwatorzy zauważają też, że Modi, zwyciężając w wyborach po raz trzeci, zrównał się z Jawaharialem Neru, który również trzy razy pod rząd sprawował urząd premiera.

Rządzić mu będzie niewątpliwie trudniej. Opozycyjna koalicja I.N.D.I.A., wśród których pierwsze skrzypce gra Indyjski Kongres Narodowy, na czele którego stoi Rahul Gandhi, prawnuk Neru (założyciel dynastii Nehru – Gandhi), znacząco wzmocnił swoją pozycję. Modi będzie musiał dogadywać się z partnerami. Wcześniej, nie napotykając na większy sprzeciw, twardo rządził państwem. Teraz wiele jego posunięć będzie zależeć od poparcia sojuszników, z którymi utworzy rząd.

- Reklama -

Dla zwolenników Modi jest niemal bogiem. Pochodzi z nizin społecznych, z prostej rodziny handlującej herbatą. W życiu wybrał samotność i służbę narodowi. Nie ma żony, dzieci, ani żadnego majątku. Demonstracyjnie i z ostentacyjną obojętnością odnosi się do dóbr tego świata. Prowadzi ascetyczny tryb życia i pisze wiersze w języku gudżarati. Modi dalej pozostaje najbardziej popularnym hinduskim politykiem i nikt nie może się z nim pod tym względem równać, a zwłaszcza lider opozycji prawnuk Neru i wnuk Indiry Gandhi Rahul Gandhi, stojący na czele Indyjskiego Kongresu Narodowego. Zdaniem obserwatorów, potwierdzeniem jego popularności jest zwycięstwo w świętym dla Hindusów mieście Waranasi w stanie Uttar-Pradesz. Modi uzyskał tam 612 tysięcy głosów, daleko zostawiając za sobą konkurenta wystawionego przez Indyjski Kongres Narodowy. Miasto to jest dla hinduskich elit swoistym probierzem popularności. Tu właśnie zaczynał swoją karierę Modi, zwyciężając w wyborach w 2014 r. Tu też modlił się, dziękując hinduistycznym bogom za zwycięstwo. Waranasi to największy w Indiach ośrodek kultu hinduizmu i buddyzmu.

Modi na każdym kroku podkreśla, że jest człowiekiem wierzącym i w religii widzi podstawę indyjskiej tożsamości. Po wyborach w jednym z telewizyjnych kanałów oświadczył, że: „został posłany przez boga , żeby pełnić rolę premiera”. Następnie dodał, że ktoś może uznać go za wariata, ale on jest przekonany, że bóg skierował go na to stanowisko w określonym celu. Jak tylko ów cel będzie osiągnięty, jego misja zostanie zakończona. Modi oświadczył również, że „bóg nie ujawnia mu swoich planów, ale po prostu umożliwia mu dalszą działalność, której cele on sam musi określić”. Nie może bowiem tak bezpośrednio zadzwonić do niego i zapytać, co robić dalej.

Kto jest sukcesorem Neru?

W swoich wypowiedziach Narendra Modi podkreśla też, że to on i jego partia są kontynuatorami polityki ojców założycieli współczesnych Indii, a zwłaszcza Jawaharla Nehru i Indyjskiego Kongresu Narodowego. Jego zdaniem bowiem partia ta już dawno nie ma nic wspólnego ze swoją historyczną poprzedniczką. Modi zarzucił też partii, że jest ugrupowaniem „kastowym, korporacyjnym i skorumpowanym”, które usiłuje nawiązywać do starej dynastycznej polityki.

Zarzuty te wysunięte w czasie kampanii wyborczej są, zdaniem obserwatorów, źródłem mniejszego niż oczekiwał Modi poparcia społecznego. Zwolennicy Indyjskiego Kongresu Narodowego zmobilizowali się i odebrali partii Modi sporo głosów. Udało się jej zwłaszcza zmobilizować swój elektorat w Bombaju i stanie Maharasztra, którego to miasto jest stolicą. Dla Narendry Modi powinien być to sygnał ostrzegawczy. Bombaj to nie jest bowiem zwykłe miasto. Wraz z miastami satelitarnymi tworzy najludniejszą po Delhi aglomerację liczącą 23 mln ludności. W całym stanie zajmującym 305 tys. km2 mieszka 126 mln ludzi. Nie tylko to jednak jest najważniejsze. Bombaj to gospodarcza stolica Indii. Mieszczą się tu wszystkie siedziby instytucji finansowych o znaczeniu krajowym. Jest to też największy indyjski ośrodek medialny. Mieszczą się tu największe indyjskie stacje radiowe, telewizyjne oraz wydawnictwa. Mieszczą się tu też największe firmy kinematografii indyjskiej. Nie bez powodu miasto jest nazywane Bollywood. Jest ono także jednym z najważniejszych portów handlowych Indii.

Bombaj to także centrum indyjskiego ruchu niepodległościowego. To stąd Mahatma Ghandi zwrócił się do Brytyjczyków z hasłem „Opuśćcie Indie”. To tu zrodził się Indyjski Kongres Narodowy. Bombaj zawsze był jego twierdzą. Dzięki zwycięstwu w Bombaju i w stanie Maharasztra, Indyjski Kongres Narodowy zdobył w minionych wyborach dwa razy tyle głosów niż w wyborach w 2019 r. Głosów tych jest oczywiście za mało, by mógł myśleć o powrocie do władzy, ale niewątpliwie Kongres zrobi teraz wszystko, by utrudnić poczynania Modiemu.

Czy zatrzyma modernizację?

Niewątpliwie rząd koalicyjny, który Modi będzie musiał stworzyć, będzie mniej stabilny i mniej skłonny do podejmowania trudnych, ale potrzebnych reform gospodarczych, których wstrzymywanie może ograniczyć modernizację kraju. Modi, nie zdobywając konstytucyjnej większości, nie będzie mógł zmienić ustawy zasadniczej kraju, do czego dążył i co zapowiadał.

Wybory niczego raczej nie zmienią w stosunkach ze światem. Narendra Modi w ich wyniku będzie jednym z najdłużej urzędujących premierów wybranych w wyniku demokratycznych wyborów. Główne kierunki i cele polityki międzynarodowej będą utrzymane. Indie utrzymają m.in. dobre relacje z Rosją i neutralne stanowisko wobec wojny na Ukrainie. Modi będzie też starał się poprawić stosunki Indii z Chinami. Jeszcze przed wyborami wysłał w tej kwestii ofertę do Pekinu. Zaproponował w niej m.in. uregulowanie wszystkich zadawnionych konfliktów granicznych. Modi wie, że bliska współpraca Chin i Indii może w regionie zmienić, jeżeli nie wszystko, to bardzo wiele. Stawka w grze jest więc bardzo wysoka.

Najnowsze