Strona głównaWiadomościŚwiatW imigranckich „strefach bezprawia” wygrywa skrajna lewica

W imigranckich „strefach bezprawia” wygrywa skrajna lewica

-

- Reklama -

Podparyski departament Seine-Saint-Denis to miejsce specyficzne. Imigranci i ich potomkowie stanowią tu większość, kwitnie handel narkotykami, powtarzają się zamieszki, poziom bezpieczeństwa jest niski, a islamiści „łowią dusze”, a nawet narzucają prawa szariatu.

Dawne „robotnicze” przedmieścia nie są już sypialniami „klasy pracującej”, którą zastąpili głównie imigranci. To oni są dla obecnej lewicy nowym „wyklętym ludem ziemi” i… elektoratem. Skrajnie lewicowa partia Zbuntowana Francja (LFI), może tu liczyć nawet na ponad 50% głosów.

To doskonały przykład na istnienie tzw. islamogoszyzmu, czyli połączenia idei lewicowych z islamem. LFI wspiera „sprawę palestyńską” i staje się rzecznikiem tego typu gett. Saint-Denis stało się „rajem” dla polityków LFI.

Lewica ma duże wsparcie „ulicy” . Demonstracje skierowane przeciw „prawicowym faszystom” rozpoczęły się niemal natychmiast po ogłoszeniu wyników wyborów do PE. Plądrowane są budynki publiczne, lokale stowarzyszeń katolickich („kato-faszyści”), zamaskowani sprawcy pobili jednego z kandydatów Zjednoczenia Narodowego.

Warto dodać, że na listach Frontu Ludowego pojawili się m.in. kandydaci, którzy działają w „Antifie”, osoby podejrzane o handel narkotykami, akty antysemityzmu, a nawet umieszczone w kartotece „S”, czyli osób „zradykalizowanych”. np. Serge Klarsfeld, kandydujący właśnie z okręgu wyborczego Seine-Saint-Denis ma podwójne obywatelstwo Francji i Gambii i startuje z puli LFI. Dla niego nawet socjalista z koalicji Frontu okazał się „liberalno-prawicowym przedstawicielem syjonizmu”.

W Żyrondzie jeden z kandydatów wydał swoje materiały wyborcze po arabsku. Kandydaci lewicy, zwłaszcza z LFI, to niebezpieczna menażeria. Szef tej partii Jean-Luc Mélenchon odebrał solidną edukację polityczną w duchu trockistowskim i powoli szykuje „rewolucję”, której podmiotem będą właśnie „przedmieścia”. W przypadku wygranej prawicy, Francja z pewnością zapłonie.

Nic dziwnego, że dziwnego, że badania opinii publicznej wskazują, że większość Francuzów uważa, że największym zagrożeniem dla demokracji nie jest już RN Marine Le Pen, ale właśnie LFI. Zbuntowana Francja postrzegana jest też jako partia najbardziej antysemicka.

Najnowsze