Szef sztabu Konfederacji w czasie kampanii europarlamentarnej Bartosz Bocheńczak był gościem programu „Miłosz Kłeczek. W ruchu” na antenie Telewizji Republika. W czasie rozmowy polityk opowiadał o zakończonej sukcesem walce o Parlament Europejski, ale też wrócił do czasu poprzednich wyborów. Zdaje się jednak, że czas nie najlepiej wpływa na pamięć Bocheńczaka.
– Tworząc tę kampanię wyborczą wiedziałem, że kampania musi mieć twarz kobiet, silnych kobiet i chciałem pokazać to w ten sposób, że naprawdę nie jesteśmy partią antykobiecą – powiedział Bocheńczak. Już te słowa byłego kandydata Konfederacji brzmią jak wypowiedź przedstawiciela partii lewicowej, który przekonuje, iż promować trzeba kobiety, tylko dlatego, że są kobietami.
Następnie Bocheńczak dość niefortunnie wrócił pamięcią do jesiennych wyborów. – Jak się skończyły poprzednie wybory (parlamentarne – przyp. red.)? Poprzednie wybory skończyły się w ten sposób, że kobiety mogły od nas usłyszeć między innymi takie słowa, że są dobytkiem – powiedział.
U krakowskiego polityka ewidentnie coś dzwoni, ale nie do końca wie on, w którym kościele. Przypomnijmy, że medialna afera wybuchła we wrześniu ubiegłego roku, po tym, jak Janusz Korwin-Mikke, „przechodząc z tragarzami”, wziął udział w kongresie Fundacji Patriarchat.
Choć prezes-założyciel Nowej Nadziei nie powiedział tam nic nowego, ani szczególnie kontrowersyjnego, to przez samą jego obecność, media połączyły Konfederację z absurdalnymi słowami o traktowaniu kobiet jako „dobytku”, które padły z ust jednego z przedstawili fundacji.
„Co kuriozalne, cała afera nie dotyczyła nawet słów Korwin-Mikkego, ale samej jego obecności na wydarzeniu, podczas którego padło m.in. stwierdzenie, że kobiety należy traktować »jako część dobytku«” – pisała wówczas na łamach „Najwyższego Czasu!” Marta Maciejewska.
– Absolutnie to było wykluczone, żeby takie słowa padły kiedykolwiek z ust jakiegoś polityka Konfederacji – powiedział Bocheńczak. I faktycznie – takie słowa nigdy nie padły z ust polityka Konfederacji, choć zdaje się, iż nie to b. szef sztabu miał na myśli.
– W tym momencie pokazaliśmy dwie silne kobiety, to była Anna Bryłka, Ewa Zajączkowska-Hernik. One były twarzą tej kampanii – podkreślił Bocheńczak.
– Czyli udało Wam się teraz złamać ten przekaz, gdzie Konfederacja nie szanuje kobiet, sprowadza je do tego, że ich rola jest w kuchni, przy gotowaniu obiadu i czekaniu aż mąż wróci do domu. Trzeba było schować np. p. Korwin-Mikkego? – pytał Kłeczek.
– On nie jest już w Konfederacji. Zdaje się od początku roku już skończył swój byt polityczny w ramach właśnie partii składowej Nowa Nadzieja, czyli Konfederacji – odciął się pospiesznie od Korwin-Mikkego Bocheńczak.