Stefan Niesiołowski przypomniał w mediach społecznościowych, że właśnie mija kolejna rocznica zatrzymania go przez ubecję w czasach PRL. Stawia nawet tezę, że m.in. dzięki niemu Polska jest „wolna”. O bardzo niewygodnym fakcie związanym z zatrzymaniem nie wspomniał, więc postanowiliśmy to zrobić za uśmiechniętego polityka.
Niesiołowski był jednym z założycieli antykomunistycznego „Ruchu”. 20 czerwca 1970 roku, wraz z innymi osobami, został zatrzymany pod zarzutem próby obalenia ustroju i planów wysadzenia pomnika i Muzeum Lenina w Poroninie.
„20 czerwca 1970 roku SB w Łodzi aresztowała mnie, mojego brata Marka i inne osoby za walkę z komunizmem. Zostałem skazany na 7 lat więzienia, Wyszedłem po ponad 4 latach. Na tym zdjęciu widać strach i smutek. Jednak także dzięki nam Polska jest dziś wolna, warto było” – napisał w mediach społecznościowych Niesiołowski.
20 czerwca 1970 roku SB w Łodzi aresztowała mnie, mojego brata Marka i inne osoby za walkę z komunizmem. Zostałem skazany na 7 lat więzienia, Wyszedłem po ponad 4 latach. Na tym zdjęciu widać strach i smutek. Jednak także dzięki nam Polska jest dziś wolna, warto było. pic.twitter.com/SBQFZ2D29d
— Stefan Niesiołowski (@s_niesiolowski) June 19, 2024
Niesiołowski zatrzymany przez SB. Zaczął sypać pierwszego dnia
Sędziwy polityk tym razem nie wspomniał jednak gorszej strony tej historii. Prawda natomiast jest taka, że zaczął sypać już pierwszego dnia. Częściowo przyznał to nawet po latach w książce „Wysoki brzeg”.
„Musiałem się zdecydować – albo zaprzeczać wszystkiemu i odmówić zeznań, albo zeznawać wykrętnie. Nie miałem odwagi ani siły odmówić zeznań i to był mój największy błąd. Potem nie rozumiałem dlaczego. Nic mnie właściwie nie usprawiedliwiało, poza strachem” – to jeden z fragmentów książki.
Z dokumentów wynika, że już pierwszego dnia przyznał się do istnienia organizacji „Ruch”. Kolejnego dnia zdradził najbliższych – m.in. brata Marka czy Andrzeja Czumę. W następnych zeznaniach ujawnił, kto krył się za poszczególnymi pseudonimami. 9 września 1970 roku zobowiązał się udzielić wszystkich informacji w zamian za nadzwyczajne złagodzenie kary. Sypał jak z rękawa, kary łagodniejszej ostatecznie nie było.
Jakby tego było mało, Niesiołowski zaczął oskarżać innych członków „Ruchu” o to, że się złamali. W 1992 r. musiał zawrzeć ugodę ze swoją byłą narzeczoną Elżbietą Lukasiewicz-Nagrodzką (później Królikowska-Avis), o której rozpuszczał wieści, że przez nią skazano go na więzienie. Z dokumentów jasno wynika, że to Niesiołowski obciążył swoją narzeczoną. Lukasiewicz zachowała się zaś w śledztwie bardzo odważnie i długo odmawiała podawania jakichkolwiek informacji o „Ruchu”. Zaczęła zeznawać dopiero wtedy, kiedy pokazano jej protokoły przesłuchania narzeczonego.
– Poczułam się wtedy zdradzona, bo do tego czasu wszystkiemu zaprzeczałam – mówiła po latach na łamach „Rzeczpospolitej”. Uznała go za zdrajcę i zerwała z nim wszelkie kontakty, a ostatecznie wyemigrowała do Wielkiej Brytanii.