Strona głównaWiadomościPolitykaWałęsa wspomina czerwiec 1989 roku. Wstydzi się porozumienia z komunistami, ale...

Wałęsa wspomina czerwiec 1989 roku. Wstydzi się porozumienia z komunistami, ale…

-

- Reklama -

4 czerwca 1989 roku odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory w Polsce. Komuniści mieli wówczas zapewnioną większość w parlamencie. Były prezydent Lech Wałęsa przyznaje dziś, że jest mu wstyd za to rozwiązanie. Uważa jednak, że nic więcej nie dało się zrobić.

Niektórzy chcą, by 4 czerwca ustanowić w Polsce święto narodowe, bo ich zdaniem tego dnia zaczęła się nad Wisłą demokracja.

- Reklama -

W rzeczywistości nic takiego się wówczas nie stało. Tzw. wybory czerwcowe, wybory kontraktowe, dawały komunistom możliwość wprowadzenia 299 posłów PZPR i jej koalicjantów, którzy utworzyli rząd. Polacy mogli wybrać demokratycznie 161 posłów opozycji.

Podczas rozmów okrągłostołowych oraz w czasie mniej oficjalnych spotkań w Magdalence zadbano też o to, by nikt tak naprawdę nie został rozliczony, przez co wiele układów przetrwało do dziś.

Lech Wałęsa wracając do tamtych dni przyznaje, że wstydzi się ugadywania z komunistami.

– Ja tak naprawdę to się wstydzę, że musiałem się zgodzić na niedobry kompromis, wstydzę się porozumienia z komunistami, ale inaczej nie można było. Musiałem się zgodzić, bo ciąg dalszy musiał nastąpić. Ale nie oszukiwałem. Ja nie walczyłem z ubekami, ja walczyłem z systemem – dlatego musiałem ciąg dalszy realizować. A już kolesie usiedli sobie i niektórzy nie mieli ochoty na jakąś tam walkę – powiedział były prezydent w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej”.

– Delegacja rządowa była w Polsce z oficjalną wizytą, byli tam wszyscy najważniejsi. Mazowiecki był już premierem, a ja byłem jeszcze znanym związkowcem po wszystkich walkach, więc musieli się ze mną spotkać. Ja zacząłem tak rozmowę na Parkowej: 'proszę pana, za chwilę upadnie mur berliński, za chwilę padnie związek sowiecki. Czy panowie jesteście przygotowani?’. Powiedzieli mi: 'przyjacielu, chcielibyśmy mieć takie problemy. Za naszego życia to się nie zdarzy, na naszych grobach wyrosną wielkie drzewa’. Musieli przerwać następnego dnia wizytę w Polsce i pomyśleć, jak wracać do Niemiec. Dlaczego tak się pomylili? Bo wprowadził ich w błąd Gorbaczow. Gdzieś około miesiąc wcześniej był z oficjalną wizytą w Niemczech, trochę wypili i powiedzieli mu: 'weź, skończymy z tym murem berlińskim’. A Gorbaczow odpowiedział: 'wrócimy do tej rozmowy za sto lat’. Byli przekonani, że to jest niemożliwe i nie wierzyli, że mur może upaść. A ja jako rewolucjonista, musiałem to przewidzieć – tak, jak przewidziałem też wiele innych rzeczy – dodał Wałęsa.

Były prezydent przekonuje jednak, że nie był prorokiem, ale „rewolucjonistą oddanym dobrej sprawie.

– Dopóki mi ludzie wierzyli i mnie wspierali, to wszystko mogłem zwyciężyć i zwyciężałem. A potem wlazł w to Macierewicz i zrobił mnie agentem, podważył moje zaufanie –
stwierdził gorzko Lech Wałęsa.

Najnowsze