Amerykański prezydent Joe Biden przedstawił 31 maja plan dojścia do porozumienia w sprawie zawieszeniu broni w Strefie Gazy. Wojna trwa już prawie osiem miesięcy. Pomimo nacisków międzynarodowych, Izrael nie przerywa też ofensywy na Rafah.
Plan podzielił jednak władze izraelskie, bo jego wprowadzenie tak naprawdę zagraża przetrwaniu koalicji rządowej Benjamina Netanjahu. Dwóch skrajnie prawicowych ministrów należących do koalicji zagroziło rezygnacją, jeśli Benjamin Netanjahu zatwierdzi rozejm.
Stąd też odpowiedź izraelskiego premiera, że na razie plan Bidena „wymaga dopracowania”. Stawia to też w niewygodnym położeniu samego Bidena, który czuje w sprawie rozejmu dużą presję lewicy Partii Demokratycznej i to tuż przed wyborami prezydenckimi.
Netanjahu jest oskarżany w kraju, że nie chce ocalić zakładników, bo wyżej stawia interes polityczny i przetrwanie gabinetu. Izraelscy negocjatorzy, którzy próbują uwolnić zakładników, wydają się mocno rozczarowani postawą Netanjahu i oskarżają premiera o sabotowanie negocjacji
Z drugiej strony dymisją grożą mu prawicowi ministrowie, Itamar Ben Gvir, minister bezpieczeństwa narodowego i Bezalel Smotrich, minister finansów. Ich odejście grozi upadkiem koalicji, chociaż wydaje się, że i sam Benjamin Netanjahu jest wrogo nastawiony do jakiegokolwiek porozumienia pokojowego. Takie porozumienie otwiera drogę do uznania państwa palestyńskiego, a obecna akcja wojskowa ma na celu taką perspektywę oddalić na długo.
Z drugiej strony jest nacisk USA, ale przede wszystkim także kilku państw UE. Cztery kraje już uznały Państwo Palestyńskie, a nawet wspierające Izrael państwa też nie mogą przymykać oczu na trwającą gehennę ludności palestyńskiej. Z sytuacji korzysta też opozycja. Yaïr Lapid i wielu polityków opozycji popiera porozumienie.
„Pełne niszczenie Hamasu” może pozbawić obecny rząd wsparcia świata zachodniego i w dłuższej perspektywie, przynieść Izraelowi więcej strat, niż korzyści.
Źródło: France Info