Rosyjscy hakerzy, którzy przed dwoma laty przeprowadzili atak na serwery MSZ Węgier, mogli uzyskać dostęp do infrastruktury informacyjnej NATO – powiedział w wywiadzie dla portalu 444.hu Peter Buda, węgierski analityk ds. bezpieczeństwa narodowego.
W połowie maja portal 444.hu opublikował dokumenty potwierdzające, że w 2022 r. doszło do zakrojonego na szeroką skalę ataku rosyjskich hakerów na system informatyczny węgierskiego MSZ. Rząd Viktora Orbana zaprzeczał wówczas, że taki atak miał miejsce. Z opublikowanych ostatnio dokumentów wynika jednak, że resort spraw zagranicznych miał o nich wiedzę.
Włamanie do systemu informatycznego węgierskiego resortu spraw zagranicznych nie jest samo w sobie zjawiskiem wyjątkowym – twierdzi Buda. Bardziej niepokojące jest według niego brak reakcji rządu Orbana.
Węgierskie ministerstwo spraw zagranicznych nie wezwało rosyjskiego ambasadora w związku z atakiem, choć często wzywa zachodnich dyplomatów z powodu dużo mniej poważnych spraw – zauważają węgierskie media.
– W przypadku cyberataku priorytetem jest odstraszanie. Istotą odstraszania jest właśnie sprawienie, by strona atakująca poczuła, że zauważyliśmy, co zrobiła, i że musimy wyznaczyć czerwoną linię – twierdzi analityk.
Choć nie wiadomo, do jakich dokładnie informacji mieli dostęp Rosjanie, to według Budy ewentualne pozyskanie danych osobowych czy finansowych może następnie zostać wykorzystane do rekrutacji agentów.
Ponadto Rosjanie mogli uzyskać informacje na temat infrastruktury informacyjnej NATO – twierdzi ekspert. Jak zauważa, atak miał miejsce jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę, a zdobyte informacje mogły odegrać rolę w rozpoczęciu przez Kreml wojny.
Skala rosyjskiego cyberataku i brak reakcji rządu w Budapeszcie może wpłynąć również na brak zaufania sojuszników do Węgier – dodaje analityk.