Strona głównaMagazynNiemcy w kryzysie między USA a Chinami

Niemcy w kryzysie między USA a Chinami

-

- Reklama -

Niemcy znalazły się w krytycznej geopolitycznej sytuacji. Z jednej strony USA naciskają na Berlin w celu dołączenia się montowanej przez Anglosasów antychińskiej koalicji, z drugiej strony w ich interesie jest utrzymywanie dobrych stosunków z Pekinem, żeby kontynuować ekspansję eksportową swojego przemysłu i w celu zachowania podstaw stania się trzecim politycznym biegunem w świecie, którym ma być unijna Europa kierowana przez Niemców.

Obecnie coraz trudniej jest siedzieć na dwóch stołkach, zwłaszcza że Amerykanie naciskają na zwiększenie zbrojeń, co grozi załamaniem się niemieckiego budżetu, a Chińczycy mocno uderzają w kluczowe dla Niemiec sektory: samochody elektryczne, fotowoltaikę i przemysł wiatrowy, wypychając ich ze światowych rynków, co pogłębia strukturalny kryzys niemieckiej gospodarki. Do tego dochodzą sprzeczności wewnątrzunijnych interesów. Unia Europejska inicjuje coraz więcej postępowań antydumpingowych przeciwko producentom z Państwa Środka, co z kolei naraża Europejczyków na odwetowe działania chińskie, których skutki dosięgną przede wszystkim Niemcy mające najbardziej rozbudowane gospodarcze relacje z Chinami (niemiecka wymiana handlowa to 43 proc. unijnego eksportu i 33 proc. importu), a ponadto Niemcy są zdecydowanie najbardziej zaangażowani ze wszystkich unijnych państw w inwestycje w Chinach.

- Reklama -

Rozpadające się niemieckie ambicje

Wojna na Ukrainie przekreśliła światowe ambicje Niemiec stania się światowym mocarstwem przez podporządkowanie sobie Unii Europejskiej. Odcięcie dostaw rosyjskich energetycznych surowców ograniczyło przewagę konkurencyjną przedsiębiorstw niemieckich, a brak zgody ze strony części państw europejskich na centralizację, która miała ułatwić Niemcom to podporządkowanie, odsunęła realizację tego projektu, który nie wiadomo kiedy i czy w ogóle zostanie przyjęty. Niemiecka gospodarka zaczęła tracić tempo rozwoju, a nacisk na konieczne i zwiększone wydatki na obronę, bardziej pogłębią jej coraz trudniejszą sytuację. Uproszczeniem byłoby sprowadzenie złej sytuacji niemieckiej gospodarki tylko do odcięcia dostaw tanich surowców z Rosji. Do tego dochodzą wysokie podatki, nierealistyczna w swojej wysokości presja na podwyżki zarobków, wysokie koszty pracy i coraz większy brak fachowców na rynku. Kryzys uderza głównie w średniej wielkości firmy dotychczas będące kooperantami niemieckich gigantów, a te przenoszą się poza Europę.

Ryzykowna gra niemieckiego automotive

Nic bardziej nie pokazuje separatystycznej polityki gospodarczej Niemiec w stosunku do ogólnych trendów i polityki UE i USA, jak obecny trend niektórych niemieckich gigantów gospodarczych zamierzających skoncentrować się na produkcji w Chinach.

Polityka USA wobec Chin, niezależnie jakich słów używają amerykańscy liderzy i świat amerykańskiej polityki, podlega próbie decoupingu (oddzieleniu) chińskiej gospodarki od światowej. Te próby, które być może najbardziej widać w branży półprzewodników, mają zatrzymać chińską ekspansję gospodarczą. Podobne zamierzenia, choć nie tak radykalne, widać w obecnej działalności Komisji Europejskiej UE. Używane przez jej przewodniczącą Ursulę von der Leyen określenie derisking, czyli ograniczanie ryzyka w wymianie handlowej z Chinami, staje się głównym narzędziem ograniczającym wpływ chińskiej gospodarki na europejską. To już widać. W 2022 r. chiński eksport do państw UE był najwyższy w historii i wynosił 627,4 mld Euro, a w 2023 r. tylko 514,4 mld Euro. Niekorzystny bilans handlowy wynoszący prawie 400 mld Euro w 2022 r. zmniejszył się o 100 mld Euro. Faktycznie derisking polega na wszczynaniu postępowań antydumpingowych przeciw dużym chińskim producentom, którzy niemal wszyscy są dotowani przez chińskie władze.

Pod koniec 2023 r. KE wszczęła dochodzenie w sprawie dotowań chińskich elektrycznych samochodów stanowiących krańcowo niebezpieczne wyzwanie dla europejskich producentów takich aut. Wprowadzenie karnych ceł na chińskie samochody szczególnie może uderzyć niemiecki przemysł samochodowy w ramach ewentualnych chińskich retorsji. Niemieccy producenci aut są głęboko uzależnieni od zbytu swoich samochodów w Chinach. W 2023 r. Mercedes sprzedał w tym kraju więcej swoich aut niż w Europie. Podobnie są uzależnione inne niemieckie koncerny samochodowe. Sprzedaż BMW w Europie wyniosła 37 proc., a w Chinach 32 proc. ogólnej sprzedaży. Volkswagena odpowiednio 43 proc. i 35 proc.

Warto przy tym zauważyć ogromną różnicę w zbycie między niemieckimi a innymi, europejskimi producentami samochodów. Francuski Renault sprzedał w Chinach promile swojej produkcji (0,17 proc.), a gigantyczny, zarejestrowany w Holandii konglomerat Stellantis zaledwie 1,65 proc. produkcji w 2023 r. Stellantis będący połączeniem firm Fiat Chrysler z francuskim Groupe PSA to producent m.in. marek: Alfa Romeo, Chrysler, Citroen Fiat, Lancia, Opel, Renault czy Vauxhall. Z tego powodu różnicują się interesy niemieckie i nieniemieckie. Niemcy obawiają się chińskich retorsji. Dlatego też kanclerz Olaf Scholz podczas niedawnej wizyty w Chinach mówił, że europejski rynek powinien być otwarty dla samochodów z Chin, dodając jednak, że gra musi być fair. To naiwność, ponieważ nikt nie zrezygnuje z dotacji, a na pewno nie zrobią tego Chińczycy, którzy dotują niemal wszystkie swoje podstawowe firmy, jeśli one planują ekspansję na światowe rynki.

Niemieckie koncerny zdecydowały się na realizację niezmiernie ryzykownej strategii. Chcą przenieść produkcję do Chin. Uważają, że w ten sposób staną się tańsi i przeto konkurencyjni, a część ich „chińskiej” produkcji zostanie sprzedana w Europie. Dlatego też szef Mercedesa optuje za obniżeniem ceł na chińskie samochody wbrew oczywistym interesom europejskich producentów. Przeprowadzając się do Chin, w ten sposób bezwzględnie też uderzą w rynek niemieckich i polskich poddostawców. Niemieccy giganci uważają, że ich luksusowe pojazdy, klasy premium zawsze znajdą nabywców, ponieważ reprezentują unikalne wartości. To będzie kolejna iluzja.

Warto przypomnieć story sprzed lat, kiedy Mercedes zdecydował się wejść na rynek mniejszych samochodów, ich produkt klasy A, nie przeszedł testu łosia, czyli próby stabilności na zakrętach. Niepowodzenie w klasie samochodów, w których specjalizowała się m.in. Toyota, zachęciła japońskiego producenta do wejścia na rynek samochodów dużych, który był bazowym segmentem Mercedesa. Odpowiedzią był Lexus, samochód o parametrach porównywalnych z niemieckim, który Japończycy zaczęli sprzedawać na wejściu na rynek amerykański, za połowę ceny Mercedesa, spokojnie czekając, aż zacznie się kruszyć lojalność klientów niemieckiej limuzyny.

Obawy o przyszłość europejskich producentów podziela Jakub Jakóbowski, wicedyrektor OSW: „Być może przez 10 lat będziemy kupować o połowę tańsze samochody, ale po piętnastu latach naszego przemysłu już nie będzie, a Chińczycy będą mogli podnosić ceny”.

Czy Niemcy, realizując swoje egoistyczne interesy, spowodują zniszczenie europejskich producentów samochodów, tak jak to się stało z rynkiem paneli słonecznych? „Dokładnie 10 lat temu Komisja Europejska chciała wprowadzić cła na fotowoltaikę z Chin. Chciała ratować przemysł, kiedy był jeszcze silny w Europie, ale wówczas interesy niemieckiego automotive’u przeważyły i Angela Merkel po prostu ukręciła łeb tej inicjatywie. Dzisiaj, po 10 latach, tak naprawdę nie ma co zbierać, ponad 90 proc. podaży ogniw fotowoltaicznych w Unii pochodzi z Chin” – dodał Jakóbowski w wywiadzie dla portalu Bankier.pl.

Presja militarna

Niemcy znajdują się pod presją, głównie USA, w sprawie zwiększenia wydatków na wojsko. Do czasów agresji Rosji na Ukrainę Niemcy nie przejmowali się pogróżkami Waszyngtonu zwiększenia tych wydatków do poziomu 2 proc. PKB, które zresztą obecnie jest kwotą niewystarczającą w obliczu możliwej agresji rosyjskiej na kraje NATO. Jeden z niemieckich think thanków wyliczył, że Europa Zachodnia w obecnym wieku, przeznaczając na obronę mniej niż wspomniane bazowe 2 proc., zaoszczędziła 1800 bln Euro, w tym same Niemcy 800 mld Euro, co przyczyniło się do zwiększenia niemieckiej potęgi gospodarczej w UE. Obecnie, kiedy niemiecka gospodarka znajduje się w recesji (w 2023 r. miała ujemne PKB), a w 2024 r. optymiści zakładają wzrost na poziomie 0,2-0,1 proc., Niemcy nie mają pieniędzy nie tylko na intensywne zbrojenia, ale w ogóle na zbrojenia. Warto podkreślić, że z tych gigantycznych oszczędności połowa została skonsumowana jako wydatki socjalne.

Jeśli dziś Niemcy mieliby się poważnie zbroić odpowiednio do stanu obecnego i prognozowanego zagrożenia, to kosztem podniesienia podatków albo znacznego obniżenia wydatków „klimatycznych”, albo ograniczenia subwencji dla przemysłu lub radykalnego obcięcia wydatków socjalnych. To ostatnie od razu spowodowałoby wielki protest społeczeństwa od lat rozpuszczonego socjałem – stanowiącego 50 proc. budżetu federalnego – mentalnie niezdolnego do zaciskania pasa. Z drugiej strony Amerykanie, główny inwestor w zbrojenia, mają dość, jak to określają: „europejskiej jazdy na gapę”, czyli unikania wydatków na zbrojenia i przerzucania ich tym samym na USA. Trump, kiedy był prezydentem, wygłosił przemówienie w ONZ, poruszając ten temat. Wówczas niemiecka delegacja się śmiała. Teraz już Niemcom nie jest do śmiechu. Zwycięstwo Trumpa oznacza wprowadzenie ceł na niemiecki eksport do USA, a on jest o połowę wyższy niż do Chin. Ma to na celu zmuszenie Niemiec do zajęcia antychińskiego stanowiska, nie tylko w gospodarce. Narastająca atmosfera wojenna i presja USA zmusi w końcu Berlin do zbrojeniowych wydatków, co grozi katastrofą budżetową.

Presja polityczna

W sytuacji coraz większego zaangażowania się Chin po stronie Rosji, w tym dostaw różnego rodzaju komponentów dla rosyjskiego przemysłu militarnego, jak twierdzą Amerykanie, USA żądają od UE i od Niemiec wywierania coraz większego nacisku na Pekin, oraz wyraźnego poparcia Ameryki w konflikcie USA-Chiny. Jednakże zwiększenie politycznej presji na Chiny może spowodować chińskie retorsje, które uderzą przede wszystkim w Niemcy, które stały się chińskim zakładnikiem, ze względu na stopień gospodarczego zaangażowania w biznes z Państwem Smoka. W tej sytuacji każda możliwa decyzja będzie bolesnym wyzwaniem dla Niemiec.

Podsumowując, Berlin znalazł się w trudnej sytuacji, w której podjęcie jakiejkolwiek decyzji będzie bardzo bolesne.

  1. Niemcy są uzależnione od handlowej współpracy z Chinami. Dlatego Berlin nie będzie w stanie popierać koniecznych europejskich interesów, jeśli one będą wymagać wprowadzenia antychińskich sankcji antydumpingowych, a taka tendencja jest wzrastająca w Europie.
  2. Niemcy są w kryzysie strukturalnym, a niemieckie koncerny nie tylko samochodowe, ale np. BASF czy Siemens, zamierzają przenosić produkcję do Chin, w ten sposób pogłębiając niemiecki kryzys.
  3. Niemcy tracą eksportowych klientów na rzecz Chin, a niemiecki rząd nie jest w stanie reagować z właściwą energią.
  4. Opowiedzenie się Niemiec po stronie USA spowoduje chińskie retorsje, a zajęcie pozycji neutralnej spowoduje nałożenie ceł na niemiecki eksport do USA.
  5. Znaczne podniesienie wydatków na zbrojenia jest nieuniknione. Ono będzie musiało się dokonać kosztem obniżenia standardu życiowego obywateli, na co zapewne nie będzie zgody społeczeństwa przyzwyczajonego do wysokiej konsumpcji.
  6. Niemcy znalazły się w sytuacji strukturalnego kryzysu gospodarczego, którego koszt poniesie społeczeństwo.

Najnowsze