Papież Franciszek ponownie zaczął używać tytułu „patriarchy Zachodu”, który pojawił się wśród papieskich tytułów w VII wieku. Tytuł wzbudza spore kontrowersje, a na przestrzeni wieków papieże odkopywali go z zapomnienia lub porzucali wielokrotnie.
„Patriarcha Zachodu” został wymieniony wśród oficjalnych papieskich tytułów w wydaniu Annuario Pontificio, corocznego rocznika statystycznego Watykanu.
Tytuł został stworzony w VII wieku przez papieża Teodora I, jednak do rocznika po raz pierwszy wprowadził go Pius IX w 1863 roku.
Używanie tytuł porzucił w 2006 roku Benedykt XVI, choć już wcześniej uważano, że sformułowanie to jest kontrowersyjne.
Chodzi m.in. o to, że tytuł ten wskazuje na to, że terytorium panowania papieża jest w jakiś sposób ograniczone. Zupełnie tak, jakby przywódca Kościoła akceptował to, że on przewodzi Kościołowi Zachodniemu, a jest jeszcze patriarcha Wschodu, który ma taką samą rangę, co on.
Tradycyjnie tytuł ten oznaczał panowanie nad tym, co było zachodnioeuropejską częścią Cesarstwa Rzymskiego.
Papieski Sobór ds. Promocji Jedności Chrześcijańskiej twierdził, że tytuł jest przestarzały, a także stoi w sprzeczności z ideą ekumenizmu.
Trudno powiedzieć, dlaczego to właśnie Franciszek wraca do tej nazwy. Złośliwcy mogliby powiedzieć, że Ojciec Święty, który lubi także nadużywać tytułu „biskup Rzymu”, znajduje coraz to nowe tytuły, byle tylko nie nazywano go papieżem.
Dla konserwatystów dodanie tego tradycyjnego tytułu jest oczywiście przyjemnym niusem, choć zapewne woleliby oni, żeby Franciszek najpierw wrócił do używania korony papieskiej.
