Krzysztof Szczawiński, matematyk i były pracownik londyńskich banków oraz funduszy inwestycyjnych, pisze w swoich mediach społecznościowych o irytacji z powodu wpychanych na siłę przedsiębiorcom dotacji.
„Mam tego dosyć. Oni chcą wykończyć każdego uczciwego przedsiębiorcę, który nie chce żebrać o dotacje i chce coś stworzyć za własne, uczciwie zarobione pieniądze – i w końcu im się to uda…” – pisze Szczawiński.
Ekspert pokrótce przedstawia swoją historię: „Wróciłem do Polski z pewną sumą pieniędzy zarobionych w Londynie w finansach, gdzie dosyć drogo sprzedawałem swoje kompetencje matematyczno-analityczne – oczywiście najpierw musiałem od nich zapłacić ponad 50% podatku, żeby mieli na rozdawanie tych wszystkich dotacji…”.
Szczawiński chciał „inwestować w Polsce w takie branże jak edukacja, niezależne media i przedsięwzięcia kulturowe”, ale „bardziej z pobudek patriotyczno-idealistycznych niż racjonalnych”.
„Firma edukacyjna oferująca budowanie spersonalizowanych ścieżek edukacyjnych dla młodzieży – wszyscy mi mówili, że nie da się nic robić w tej branży bez państwowych dotacji, ale uznałem że jednak spróbuję – no i jednak mieli rację – a ostatecznie wykończył nas brak dostępu do uczniów w szkołach, gdzie oferowaliśmy różne warsztaty rozwojowe, 'bo Covid’…” – opisuje Szczawiński.
Ile pieniędzy „przepadło”? „W sumie dobrze ponad milion w piach” – wyznaje analityk.
„Wcześniej robiłem klub jazzowy, też trochę w ramach 'misji kulturowo-edukacyjnej’. Ufundowałem z własnej kieszeni ponad 400 koncertów na przestrzeni paru lat – i znowu, ludzie są zbyt przyzwyczajeni, że takie rzeczy dostają 'za darmo’, ufundowane z podatków przez jakieś dotacje i w efekcie nawet PRZYCHÓD z sali na żadnym z tych koncertów nie równał się nawet kosztowi koncertu, o jakiejkolwiek marży nawet nie wspominając – ludzie przychodzili na przysłowiową herbatkę i cieszyli się koncertem…” – czytamy dalej.
I znów: „Grubo ponad milion w piach…”. „Ileś inwestycji w różne startupy – i tu też rynek kompletnie zepsuty przez dotacje – ciężkie miliony zmarnowanych pieniędzy, bo chyba wszystkie te firmy budowane na dotacjach nic nie dały, wszystkie padały po zjedzeniu dotacji, ale co napsuły rynek dla tych, którzy to robili uczciwie, za własne pieniądze, to ich…” – opisuje Szczawiński.
„O inwestycjach w niezależne media to już nie wspomnę, bo tu bardziej działają kwestie wycinania niezależnych treści niż dotacje – choć to mechanizmy pokrewne…” – czytamy i ponownie: „Też ponad milion w piach…”.
Szczawiński ma kolejne pomysły. „Teraz próbuję budować sieć knajp z prostym, tradycyjnym polskim jedzeniem podanym w szybkiej, w miarę nowoczesnej formie – uznałem że to jeden z ostatnich sektorów gdzie można coś robić bez wchodzenia w relacje z państwem, bez proszenia się o cokolwiek urzędników (oprócz oczywiście pozwoleń, koncesji itp. – choć oczywiście jest też już konkurencja coraz bardziej dotowanych barów mlecznych…) – no i proszę, nagle pojawia się takie coś, gdzie też będą stawiać konkurencję za dotacje, czyli psując rynek nie bacząc na koszty…” – opisuje.
„W końcu mnie wykończą i tyle tego będzie – czuję się jak w Atlasie Zbuntowanym – w końcu będę musiał wyjechać i znowu sprzedawać swoje kompetencje gdzieś za granicą, zamiast budować cokolwiek w Polsce… Chyba o to właśnie chodzi…” – pisze na koniec.
Mam tego dosyć.
Oni chcą wykończyć każdego uczciwego przedsiębiorcę, który nie chce żebrać o dotacje i chce coś stworzyć za własne, uczciwie zarobione pieniądze – i w końcu im się to uda…
Wróciłem do Polski z pewną sumą pieniędzy zarobionych w Londynie w finansach, gdzie dosyć… pic.twitter.com/ORqBGbgEpb
— Krzysztof Szczawinski 🇵🇱 (@Kristof_Poland) April 10, 2024