Redaktor „Najwyższego CZAS!”-u i autor książki „Kampania Konfederacji ’23. Brudna prawda” Radosław Piwowarczyk był gościem Dominika Cwikły we wRealu24. Dziennikarz mówił m.in. o nałożonej przez ABW blokadzie portalu nczas.com.
Piwowarczyk wskazał na „dwie ciekawe rzeczy”, które ABW zastępowana przez Prokuratorię Generalną wskazała w odpowiedzi na pozew redaktora naczelnego „Najwyższego Czasu!” Tomasza Sommera. – Jedna to są te informacje, które mogły być uznane za stanowiące zagrożenie dla obronności albo bezpieczeństwa – przytoczył wydawca portalu nczas.info. Dziennikarz podkreślił, że „nie ma zielonego pojęcia, jakie mogłyby być to informacje”.
– Podobno takie informacje się pojawiały, ale tego się z tego pisma nie dowiemy, dlatego że wniosek dotyczący blokowania tych przekazów jest objęty klauzulą „zastrzeżone” i w trybie jawnym nie mogą tego pokazać, ujawnić o co dokładnie chodzi, więc podobno coś jest, ale nie wiadomo co – wskazał.
– Natomiast jest jeszcze jeden punkt, w którym czytamy, że „nie doszło do zablokowania dostępu do ww. portalu (nczas.pl – przyp. red.), skutkiem realizacji wniosku ABW było jedynie ograniczenie dostępności do tego portalu” – cytował.
– Tutaj musimy się zastanowić, co logicznie wynika z tych dwóch punktów. Z jednej strony czytamy, że były informacje mogące być uznane za zagrażające obronności, bezpieczeństwu itd., a z drugiej strony ABW nie blokuje tego portalu, tylko ogranicza do niego dostęp, czyli dostęp do tych informacji, które rzekomo miały stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa został jedynie trochę przyhamowany, ograniczony, nie został całkowicie zablokowany – stwierdził Piwowarczyk.
Wskazał, że „są dwie opcje”. – Albo to, że te informacje stanowiły jakieś zagrożenie dla obronności albo bezpieczeństwa, nie ma dużego pokrycia w rzeczywistości (…); jeżeli faktycznie były takie informacje, które zagrażały obronności i bezpieczeństwu, to pytanie dlaczego dostęp nie został zablokowany, a jedynie ograniczony i to w bardzo łatwy sposób można było obejść – wskazał.
Redaktor postawił pytanie, „czy to nie jest jakieś zaniechanie ze strony ABW, że tak sobie lekko traktuje informacje zagrażające obronności albo bezpieczeństwu państwa, jeżeli takie były”.
– Druga opcja to jest właśnie to, że nie miały one (podane w piśmie powody blokady – przyp. red.) dużego związku z rzeczywistością, de facto (informacje – przyp. red.) nie stanowiły żadnego zagrożenia i dlatego dostęp został jedynie ograniczony na dość wątpliwej podstawie prawnej, a nie całkowicie zablokowany, czyli już podejmując to działanie ktoś sobie zdawał sprawę, że podstawy do niego są dość słabe i ciężko to później będzie wybronić – ocenił.
– Widzę w tym działaniu ABW, patrząc na tę odpowiedź z ich strony, takie dwie opcje, obie są niekorzystne dla ABW. Tertium non datur – skwitował.