Strona głównaWiadomościPolskaDebata kandydatów na prezydenta Warszawy na Kanale ZERO. Trzaskowski stchórzył, Biejat "wyróżniła"...

Debata kandydatów na prezydenta Warszawy na Kanale ZERO. Trzaskowski stchórzył, Biejat „wyróżniła” Korwina, Korwin podziękował [VIDEO]

-

- Reklama -

– Pan Janusz panią wyjaśnił – powiedział do Magdaleny Biejat Przemysław Wipler z Nowej Nadziei podczas debaty wyborczej kandydatów na prezydenta Warszawy na Kanale Zero. Skonfliktowanych ze sobą kandydatów środowisk wolnościowych połączył śmiech wywoływany przez wystąpienia kandydatki Lewicy.

Na youtubowym Kanale Zero Krzysztofa Stanowskiego odbyła się debata kandydatów na prezydenta miasta stołecznego Warszawy, którą poprowadził właściciel stacji. Pojawiło się pięciu kandydatów: Magdalena Biejat z Lewicy, Tobiasz Bocheński z PiS, Janusz Korwin-Mikke startujący z Komitetu Wyborczego Bezpartyjni, Romuald Starosielec – Komitet Wyborczy Ruch Naprawy Polski i Przemysław Wipler, kandydat Komitetu Wyborczego Wyborców Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców.

- Reklama -

Aktualny prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski stchórzył i nie przyszedł, ale starała się go zastąpić kandydatka Lewicy Magdalena Biejat, która wygadywała podobne brednie jak Trzaskowski dotyczące transportu publicznego, zwężania ulic, słupkowania miasta i mieszkań komunalnych. Wszystko wskazuje na to, że to była jedyna debata w tej kampanii, podczas której skonfrontowali się kandydaci do tego urzędu.

W trakcie debaty do ciekawej sytuacji, gdy prawie wszyscy kandydaci i prowadzący próbowali wytłumaczyć kandydatce Lewicy podstawowe prawidła ekonomii. Magdalena Biejat upierała się przy pomyśle, by Warszawa na swoich działkach w centrum postawiła mieszkania socjalne.

– Dlaczego miasto nie mogłoby sprzedać tego drogiego gruntu, a za zarobione pieniądze wybudować mieszkań komunalnych znacznie taniej, czy kupić po prostu, w miejscach mniej prestiżowych – spytał Biejat Stanowski.

– Zaraz, mieszkanie budowane na gruncie warszawskim, bo to jest grunt należący do miasta, wybudowanie jakby, materiał, robocizna i tak dalej, będzie kosztować miasto tyle samo w centrum, co na Białołęce, tak?
– mówiła kandydatka Lewicy na prezydenta Warszawy.

– Nie, nie będzie – próbował tłumaczyć jej prowadzący. – Ponieważ musimy wziąć pod uwagę kwotę, jaką miasto mogłoby zarobić, gdyby ten grunt sprzedało. To jest prawdziwy koszt.

– Nie, to nie jest prawdziwy koszt – stwierdziła lewicowa polityk.

– To jest matematyka! – krzyknął w tym momencie Przemysław Wipler.

Tymczasem Krzysztof Stanowski z dużą cierpliwością dalej edukował kandydatkę Lewicy: – Jeśli mam grunt warty miliard, załóżmy, i zbuduję na nim kiosk ruchu i zbuduje na nim kiosk ruchu, to ten kiosk ruchu kosztował mnie miliard plus postawienie budki, a nie postawienie budki.

– Pani tego nie rozumie – śmiał Janusz Korwin-Mikke.

– Momencik, miasto posiada ten grunt. Oczywiście, ma pan rację – mogłoby go sprzedać. […] Nie możemy myśleć o mieści tylko na zasadzie zysk i koszt, bo zyskiem jest także to, że ludzie mają gdzie mieszkać – mówiła Biejat, ale Stanowski przerwał jej, przypominając, że „Warszawa jest zadłużona i zadłuża się coraz bardziej”.

– Nie, Warszawa nie zadłuża się coraz bardziej
– zaczęła lewicowa polityk. – Zadłuża się! – odpowiedzieli jej chórem wszyscy pozostali kandydaci.

Biejat, zupełnie najwyraźniej nie rozumiejąc tematu, stwierdziła, że przecież „Warszawa notowała nawet nadwyżki w budżecie”. Prowadzący wytłumaczył, że mimo to „zadłużenie rośnie i sięga 10 miliardów złotych”.

– Ale Warszawa nadal… Warszawa jest… Mówiliśmy też o tym, Warszawa ma budżet, nieco mniejszy niż dwa razy niższy niż połowa Estonii. Połowa Estonii. I serio nie stać nas na to, żeby budować mieszkania na wynajem dla ludzi, którzy dzisiaj nie mogą założyć rodziny, którzy dzisiaj nie mogą się usamodzielnić? –
Biejat próbowała już uderzać w dramatyczne tony i łamał jej się głos.

– Jeszcze raz dopytam pani senator, czy miasto nie działałoby efektywniej, gdyby drogie grunty miasto sprzedało tym, którzy mają dużo pieniędzy, a zarobione pieniądze przeznaczyło na pomoc dla tych, którzy mają mało pieniędzy? – wrócił do swojego pytania Stanowski.

– Nie, dlatego że miasto budując osiedle na tej działce, zadba również o to, żeby ta przestrzeń była przestrzenią dla wszystkich… – kontynuowała Biejat.

– Nie no, jak Boga kocham – krzyknął Korwin-Mikke, a Wipler wybuchnął śmiechem. – Pan Janusz panią wyjaśnił – stwierdził prawie przez łzy, duszący się od śmiechu kandydat Nowej Nadziei.

– Tam będzie przestrzeń. Ja uważam… Ja uważam, że ci ludzie, których dzisiaj nie stać za te mieszkania za kilkanaście tysięcy złotych za metr, czy 30 tys. złotych za metr, nie powinni być karani za to, że po prostu nie wiem, nie urodzili się w bogatej rodzinie […] nie powinni być za to karani wysyłaniem ich na obrzeża Warszawy – powiedziała Biejat.

– Ale to ma być karanie, że nie mieszkają w centrum? – zdziwił się Korwin-Mikke.

Korwin-Mikke w swoim stylu

Tymczasem Janusz Korwin-Mikke podczas debaty przemawiał w swoim klasycznie wolnościowym stylu. – Jeżeli ludzie będą stali w korkach, straty miasta będą wynosiły więcej niż zmarnowane środki przeznaczone na jakiś idiotyczny cel. Budżet miasta jest nieważny! Trzeba dbać o ludzi, o jednostkę i nie martwić się o budżet, który i tak składa się ze środków zrabowanych warszawkom – mówił m.in. polityk.

Polityk stwierdził też, że gdyby to on robił metro, to „linia kończyłaby się na Ursynowie i na pl. Wilsona, a dalej byłyby linie tramwajowe, bo tam jest tania ziemia! W centrum miasta nie może być torowisk, bo one powodują korki! Brakuje nam w centrum obwodnicy metra, żeby ludzie mogli się łatwo przesiadać”.

– Rozbudowa metra tam, gdzie nie ma ludzi to nonsens! Metro ma jeździć tam, gdzie są ludzie! Trzeba wybudować obwodnicę metra, która by się kończyła ew. na Ochocie. Tramwaje powinny być TYLKO na peryferiach Warszawy! – twierdzi Janusz Korwin-Mikke.

Zdaniem polityka „tramwaj to relikt i duch komuny”. – Fanatycy jak p. Trzaskowski i p. Biejat usiłują zrobić warszawę według 6-letniego planu towarzysza Bieruta. W tym dziele wydanym w 1949 roku są założenia, które są dziś są realizowane przez fanatyków w ratuszu! To obraz Bieruta i Kim Ir Sena! – mówił Korwin-Mikke.

Biejat: Zgadzam się w 100 proc. z Wiplerem, a z Korwin-Mikkem w niczym

Na koniec debaty Stanowski poprosił, by każdy z kandydatów powiedział o jednej rzeczy, w której zgadza się ze swoimi rywalami.

Przemysław Wipler przyznał na przykład, że Janusz Korwin-Mikke ma rację, że to „prywaciarze powinni budować, a nie miasto, bo to się skończy katastrofą i korupcją”.

Bocheński z kolei stwierdził, że zgadza się z Wiplerem pod tym względem, że wierzy w wolny rynek, ale w odróżnieniu od Korwin-Mikkego uważa, że powinien być w jakiś sposób ograniczany.

– Jeśli chodzi o pana posła Korwin-Mikkego, to oczywiście zgadzam się w sensie szerokim – wolny rynek jest zawsze lepszy od centralizmu państwowego, ale martwi mnie pański libertarianizm, bo to jest za daleko idący wolny rynek. Za to można podziwiać, no i za stałość w poglądach, że pan nieustannie od 60 lat jest w opozycji do wszystkiego – powiedział Bocheński.

Kandydatka Lewicy powiedziała natomiast, że z Wiplerem zgadza się w 100 proc. „że powinniśmy zwiększyć obszar pokrycia Warszawy miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego”.

– Natomiast z panem Korwin-Mikkem absolutnie w niczym się nie zgadzam. […] Bardzo mi przykro, ale mówię prawdę – powiedziała Biejat.

Janusz Korwin-Mikke nie pozostał lewicowej senator dłużny.

– Co do pani Biejat, to ja podziwiam ją, że przebiła nawet pana Trzaskowskiego w tym, czego nie należy robić w Warszawie i byłbym naprawdę przerażony, gdyby cokolwiek pochwaliła u mnie i z polityki musiałbym się wycofać – stwierdził założyciel Najwyższego Czasu!.

– Pan Wipler, no naprawdę go podziwiam, że on liczy, podaje liczby i wierzy, że ludzie to rozumieją. To jest to samo, że ja wierzę w to, że ludzie to [co mówię] zrozumieją – stwierdził dalej Korwin-Mikke.

Cała debata:

Najnowsze