Strona głównaMagazynSojusz populistów?

Sojusz populistów?

-

- Reklama -

Piszę ten tekst na świeżo po obejrzeniu w mediach społecznościowych licznych filmów i zdjęć polskich rolników protestujących na ulicach Warszawy przeciwko unijnemu Zielonemu Ładowi i zasypywaniu nas żywnością „techniczną” z Ukrainy. Na wielu tych filmach i zdjęciach widać „uśmiechniętą” policję reżimu Donalda Tuska pałującą tychże rolników i lejącą ich gazem ile wlezie, oczywiście utrzymując na twarzach wymuszony „uśmiech”. Dziś rano „uśmiechnięty” Donald Tusk oświadczył, że nie będzie rozmawiał z „chuliganami”, mając na myśli protestujących Polaków. Protestujących przeciwko globalizmowi, globalizacji i eko-wariactwu narzucanemu nam przez Unię Europejską. Jedno z anglojęzycznych kont na X zamieściło film przedstawiający to modelowe pałowanie, komentując, że rolnicy protestowali przeciwko „globaliście Tuskowi”.

Po powrocie z ciepłej posadki w Komisji Europejskiej Donald Tusk – podobnie jak i jego były doradca i uczeń Mateusz Morawiecki (aby nie było, że PiS w czymkolwiek jest lepszy od KO) – stał się autentycznym wykwitem ideologii globalistycznej, czyli człowiekiem żyjącym w zamkniętym gronie globalistów, globalnych elit politycznych, globalnego biznesu i globalnych bankierów. Tusk stracił całkowicie kontakt z rzeczywistością społeczną, podobnie jak jego kumple Emmanuel Macron, Ursula von der Leyen czy Justin Trudeau. Realnych ludzi już nie zna, nie rozumie, nie ma z nimi kontaktu. Stosunki z nami utrzymuje jedynie za pośrednictwem telewizji i agencji pijarowskich, kształtujących i sprzedających jego obraz, czyli wyobrażenie, milionom ludzi siedzącym przed telewizorami, które dzień za dniem robią im siano z mózgu. Jest to zresztą szersza tendencja, dotycząca całej zachodniej klasy politycznej i – powtórzę raz jeszcze – Tusk nie różni się tutaj od Morawieckiego, Czarzastego, Hołowni i wielu innych polityków. Nie różni się od członków naszej „elitki”, o której chętnie mówię i piszę, że ma charakter „infantylno-agenturalny”.

- Reklama -

Istnienie tej globalnej i globalistycznej elity jest faktem i nie jest to już żadna „teoria spiskowa”. W antysystemie mówi się o niej Deep State, francuski socjolog Michel Geoffroy nazywa ją mianem „super-klasy światowej”, nieżyjący już amerykański politolog Samuel Huntington pisał i mówił o „ludziach z Davos”. Antysemici nazwą ją mianem „Żydzi”, a marksiści mianem „kapitału”. Jak zwał, tak zwał. Jej istnienie pozostaje faktem bez względu na zastosowane pojęcie i słowa, aby ją nazwać i opisać. Ta globalna elita wcale się nie ukrywa. Przeciwnie, co roku spotyka się w Davos, a jej twarzą i rzecznikiem prasowym stał się Klaus Schwab. Elita ta sama siebie postrzega jako ludzi lepszych, wybranych, autentyczną „kastę”, o której miała mówić Księga Rodzaju, gdy Szatan obiecywał Adamowi i Ewie, że „będziecie jako bogowie”. Harari pisze zresztą wprost, że dzięki inżynierii genetycznej i operacjom transhumanistycznym rzeczywiście stanie się rasą bogów, rządzącą normalnymi ludźmi.

Elita ta ma cały projekt polityczny, ekonomiczny i kulturowy, charakteryzujący się kosmopolityzmem, globalizmem, bezwzględnym panowaniem bogatych nad biednymi, antyklerykalizmem i ateizmem. Projekt ten opiera się na przekonaniu, że zasoby ziemskie są ograniczone, więc „dla wszystkich nie starczy”. Dlatego też, gdy oni będą latali prywatnymi samolotami i będą jedli kawior, nam mają mierzyć ślad węglowy, wydalane przez nas CO2, będziemy jedli robaki, zostaniemy pozbawieni samochodów i pozamykani w piętnastominutowych „smart cities”. Całą naszą wolnością ma pozostać świat cyfrowy, gdzie jednak będzie panowała ścisła korporacyjno-państwowa cenzura ganiająca homofobów, antysemitów, antyszczepionkowców, ruskie onuce, agentów, czyli foliarzy i płaskoziemców.

Powiedzmy sobie brutalną prawdę: światu grozi globalna tyrania. Twórcy tego projektu specjalnie się nawet z nim nie kryją. Już w 1991 roku David Rockefeller na zjeździe grupy Bilderberg ogłosił: „suwerenność ponadnarodowa elity intelektualnej i światowych bankierów jest oczywiście czymś lepszym niż prawo narodów do samostanowienia o sobie, praktykowane przez ostatnie stulecia”. Wtóruje mu inny globalista, mówiąc: „Walka klas istnieje, jest faktem, ale to moja klasa, klasa najbogatszych prowadzi ją i właśnie ją wygrywamy”. Te ostatnie słowa w 2006 roku wygłosił Warren Buffet, którego majątek w 2016 roku szacowano na 66 miliardów dolarów.

W moim przekonaniu pojawienie się nowego globalnego wroga dla zwykłego człowieka w znacznym stopniu unieważnia tradycyjne podziały polityczne i ideologiczne. Z perspektywy grożącej nam tyranii stary spór konserwatystów z jakobinami o ocenę Rewolucji Francuskiej traci sens. Traci też sens spór katolików z niewierzącymi czy muzułmanami, czy też liberałów ekonomicznych z etatystami. Spory o Ludwika XVI, zakres państwowej aktywności ekonomicznej czy Wcielenie, zaczynają być wtórne w sytuacji, gdy chcą nam odebrać schabowego i wmuszać w nas robaki, zabrać nam samochody i wolność poruszania się. „Oni” chcą żebyśmy wyłącznie gapili się w ekrany i przestali myśleć! Wszystkich, którzy postrzegają świat inaczej „oni” określają mianem „populistów”. Katolik? Populista. Homofob? Populista. Rolnik protestujący przeciwko Zielonemu Ładowi? Populista. Wolnościowiec protestujący przeciwko tyranii państwa? Populista. Socjalista protestujący przeciwko rozrastaniu się transnarodowych korporacji? Populista. Antyszczepionkowiec? Populista. Nie popierasz Ukrainy? Populista. Nie wierzysz w globalne ocieplenie? Populista. Etc.

Skoro wszyscy protestujący przeciwko tyranii jesteśmy populistami, to może warto się zastanowić, czy zamiast sprzeczać się ideologicznie z innymi odłamami „populistów”, nie stworzyć wspólnego frontu „populistycznego” przeciwko globalizmowi i globalistom? Stare podziały prawica-lewica są dziś zastępowane przez linię podziału globalizm-populizm. W moim przekonaniu tak jest i albo ten fakt zaakceptujemy, albo „oni” nas zjedzą, stłamszą, a w końcu „zdepopulują”, abyśmy nie wydzielali CO2.

Najnowsze