Strona głównaMagazynRolników spałowali, a do tego jeszcze wykiwają

Rolników spałowali, a do tego jeszcze wykiwają

-

- Reklama -

W mijającym tygodniu w Warszawie miał miejsce strajk generalny rolników, zakończony spektakularnymi atakami policji na uczestników manifestacji. Z kolei cała sytuacja wokół wskazuje, że rolnicy już są na przegranych pozycjach i nie ma co się spodziewać, że ich – i nie tylko ich – sytuacja się szczególnie odmieni.

W środę w Warszawie odbył się strajk generalny rolników. Dołączyli do nich myśliwi i leśnicy. Zakończyło się burdami, pałowaniem, gazowaniem i aresztowaniami. Gdy powstaje ten tekst, opinia społeczna dość jednoznacznie staje po stronie rolników. Z wielu dostępnych transmisji na żywo wyłania się obraz policji napierającej wielokrotnie na protestujących bez powodu.

Ikoną wydarzenia jest ujęcie z drona. Widać na nim, jak z jakiejś przyczyny policjanci nagle wbiegają w kilkuosobową grupę i wyciągają z niej człowieka z biało-czerwoną flagą i powalają go na ziemię. Innym ciekawym materiałem jest widok policjanta w białym kasku odrzucającego cegłę w kierunku tłumu.

Polskie protesty rolników

Protesty te, w przeciwieństwie do protestów rolników na Zachodzie, mają dwa główne cele. Pierwszy jest z zachodnimi rolnikami wspólny: wycofanie się z tzw. Zielonego Ładu. Drugim zaś zakończenie uprzywilejowania oligarchów ukraińskich produkujących tragicznie niskiej jakości, a więc i tańsze zboże w Polsce.

O producentach żywności na Ukrainie napiszę bardzo krótko. Wbrew prostym skojarzeniom, zboże na Ukrainie produkują przede wszystkim nieliczni oligarchowie z bardzo międzynarodowym obywatelstwem, korzystający z korupcji i niskich standardów wymaganych przez państwo. Następnie tym zbożem zasypują świat.

Mogłoby to być nawet w porządku, niemniej mamy sytuację, w której ci mogą eksportować takie zboże na Zachód – w tym do Polski – i sprzedawać je za bardzo niską cenę. Tymczasem rolnik w Polsce musi przestrzegać warszawskich i brukselskich standardów, w efekcie czego nie jest w stanie wyprodukować i sprzedać zboża w cenie, po której ukraińscy oligarchowie nie wychodzą „na zero”, lecz notują przy tym duże zyski. Karton polski – bo przecież państwem tego nazywać nie wypada – nakazuje więc rolnikom przestrzeganie kosztownych procedur, a następnie ściąga zboże z innego kraju, w którym wspomniane procedury przestrzegane nie są. Pogratulować.

PiS wspiera rolników w walce z jego decyzją

Tzw. Zielony Ład to z kolei pozornie szaleńczy, a w praktyce bardzo przebiegły projekt. Teoretycznie ma chronić planetę przed klimatem. Jak wiadomo, samo to jest już bzdurą. W praktyce grupa lobbująca za tym projektem zapewne będzie czerpała gigantyczne zyski na wielu płaszczyznach. Producenci żywności spoza UE się obłowią, gdy Europejczycy będą głodowali i zrozumieją, że Zielony Ład to źródło nędzy. Korzystać na tym mogą też gospodarki mocarstw, np. Chin, Indii, czy też Rosji albo Ukrainy. W tych krajach nikt przecież ekobredniami się nie przejmuje. A to tylko kilka aspektów. Tzw. Zielony Ład nie dotyczy przecież tylko rolnictwa, lecz właściwie wszystkich aspektów naszego życia.

Obecnie rolników chętnie wspiera słownie PiS. Ten sam PiS, który ledwie kilka lat temu, gdy premierem był Mateusz Morawiecki, zaakceptował tzw. Zielony Ład. Wówczas przekonywano, że – a jakże! – kto nie popiera, ten ruska onuca, trzeba chronić klimat i być europejskim. Co ciekawe, PiS swego czasu chętnie dowalał już wcześniej rolnikom. Wystarczy wspomnieć tzw. piątkę dla zwierząt promowaną usilnie przez Michała Moskala, wówczas szefa pisowskiej młodzieżówki i szefa biura Jarosława Kaczyńskiego. Ten sam Moskal dzisiaj deklaruje poparcie dla rolników walczących z tzw. Zielonym Ładem, zresztą z Mateuszem Morawieckim, który tenże projekt zaakceptował.

Rolnicy rozgrywani

Na protestach przemawiali też ludzie z różnych środowisk. Trafili się działacze PSL-u. Byli też rzecz jasna w roli liderów członkowie „Solidarności”, w tym Piotr Duda, przewodniczący tegoż związku, którego możemy kojarzyć jako osobę bardzo przychylną poprzedniej oligarchii rządzącej. Całość sprawia wrażenie, jakby rolnicy już byli na przegranych pozycjach, a ich poświęcenie i walka były skazane na porażkę, w imię interesów tej czy innej partii.

Łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której rolnicy będą przez lata teraz gnojeni na przemian z ignorowaniem przez rząd PO. Partyjni z PiS będą wówczas stawali murem za rolnikami, którzy pozwolą sobie wtłoczyć do głów, że „PiS nie jest taki zły” i że staje po ich stronie. Ostatecznie PiS przekona rolników do siebie i za jedną, dwie, najdalej trzy kadencje przejmie znowu władzę. I wówczas PiS w deklaracjach słodząc rolnikom, będzie przyjmował kolejne mutacje zielonych ładów i piątek przeciw rolnikom. W końcu rolnicy się wkurzą, zagłosują na PO, bo to przecież wróg PiS-u i sekwencja ruszy od nowa, bez końca.

Warto nadmienić, że obecnie panująca oligarchia nie będzie raczej skłonna do prawdziwych ustępstw. W końcu Donald Tusk to zdeklarowany pionier unijnych projektów. A skoro UE chce wprowadzać ekooszołomskie rozwiązania, to Donald Tusk zrobi co w jego mocy, by tak się stało. Ma też do tego „odpowiednich” ludzi. W końcu wiceministrem klimatu jest Urszula Zielińska, która niedawno zasłynęła z publicznego poparcia dla redukcji emisji dwutlenku węgla na terenie Unii Europejskiej o 90 proc. Tu z kolei warto wspomnieć, że niedawno w Radiu Plus wypomniano jej, że mimo jej deklaracji ona sama posiada 18-letnie auto spalinowe. No, ale wiadomo – postępakom wolno więcej niż tzw. zwykłym ludziom.

Tzw. Zielony Ład to nie szalony pomysł

Trzeba też zwrócić uwagę, że tzw. Zielony Ład nie do końca jest poronionym pomysłem. Jest bowiem poronionym skutkiem wcześniejszego pomysłu. Chodzi o porozumienie paryskie z 2015 roku. Dość ogólny dokument wskazał już wówczas cel, który zawstydza wspomnianą Urszulę „zredukujmy CO2 o 90 proc.” Zielińską. Porozumienie paryskie, zaakceptowane przez wszystkie państwa UE, w tym Polskę, zakłada, iż państwa członkowskie podejmą działania, by do 2050 roku UE stała się neutralna klimatycznie. Czyli dosłownie redukcja CO2 ma wynieść 100 proc.

Na stronie Rady Unii Europejskiej podkreślono, że będzie to pierwszy przypadek na świecie, gdzie „gospodarka i pierwsze na świecie społeczeństwo stanie się neutralne klimatycznie”. W ubiegłym roku cele zaktualizowano, niemniej widzimy poziom obłędu, jaki kieruje unijnymi oligarchami. Mało tego – wmawia się przy tym ludziom, że kogokolwiek z władców tego świata to obchodzi.

– UE jest liderem walki ze zmianą klimatu. Jej śmiałe polityki i działania czynią z niej globalny wzór i inspirują innych do wyznaczania sobie ambitnych celów klimatycznych – przekonują autorzy informacji na stronie Rady UE. W rzeczywistości jednak działania UE czynią z niej nie globalny wzór, ale globalnego clowna. Nie inspirują innych do wyznaczania „ambitnych celów klimatycznych”, tylko pozwalają na rozwój i ekspansję potężnych ponadnarodowych biznesów, które znajdują się w wiadomo-czyich rękach.

Co może nas ocalić przed forsowanym ekoobłędem oraz nędzą? Czy jest to jakaś partia polityczna? Wątpię. Dziwnym trafem wszyscy politycy, którzy otrą się o mainstream, łagodzą swój przekaz. Nie wierzę w demokratyczny ratunek. Nie wierzę również w jakąś rewolucję, która „obali elity i przekaże władze ludowi”, bo to bajki dla dzieci.

Poza Bożą interwencją, ocalić nas może – choć trochę za późno, ale lepiej później niż wcale – rzeczywistość. Wdrażanie tych absurdalnych pomysłów sprawi, że ludzie będą biednieć i dotrze do nich, co tu się rzeczywiście odstawia. Możliwe, że nawet w tych wdrażających te idee w jakiś sposób uderzą skutki klimatycznego szaleństwa. I wówczas projekt umrze i na 100 lat zostanie zakazane mówienie o ochronie klimatu. Ale to, co do tego czasu stracimy, będzie stracone na amen.

Najnowsze